Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Putra świadkiem w procesie dotyczącym oczyszczalni k. Białegostoku

0
Podziel się:

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra
przesłuchany został w środę jako świadek w procesie dotyczącym
nieprawidłowości przy budowie oczyszczalni odcieków w
Hryniewiczach koło Białegostoku.

Wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra przesłuchany został w środę jako świadek w procesie dotyczącym nieprawidłowości przy budowie oczyszczalni odcieków w Hryniewiczach koło Białegostoku.

Kilka lat temu Putra był prezesem spółki komunalnej "Lech", która zarządza wysypiskiem w Hryniewiczach.

Zbudowana tam sześć lat temu oczyszczalnia odcieków nie działa do dziś, choć za inwestycję zapłacono. Prokuratura uznała, że doszło do szkody w majątku gminy. Na ławie oskarżonych zasiada dwóch członków dawnego zarządu Białegostoku oraz dwóch miejskich urzędników.

Przesłuchanie Krzysztofa Putry trwało ponad dwie godziny. Świadek mówił, że spółka, którą zarządzał, nie może ponosić odpowiedzialności za przejmowane obiekty, bo to nie ona była stroną umowy z wykonawcą.

"+Lech+ przejmował obiekty w takiej sytuacji, jak przekazywał je inwestor (Urząd Miejski - PAP)" - mówił Putra. Dodał, że przedstawiciele spółki nie mieli prawnej możliwości oceny inwestycji, ale zwracali uwagę, że są problemy z wydajnością oczyszczalni w fazie rozruchu.

Dodał, że to "Lech" - w oparciu o doświadczenia oczyszczalni w Polsce działających na podobnej technologii - postulował, by np. zmienić niektóre urządzenia w zakładzie budowanym w Białymstoku.

Pytany przez obrońców przyznał, że w zasadzie nigdy nie doszło do umowy cesji praw użytkowania oczyszczalni na spółkę "Lech". "Proces naprawy technologii był cały czas w rękach zarządu miasta" - dodał.

Zaznaczył, że w protokole był zapis o tym, iż technologia jest jeszcze w rękach wykonawcy, który ma w sześć miesięcy doprowadzić ją do 80 proc. wydajności, a jeśli tak się nie stanie wykonawca powinien zapłacić ok. 3 mln zł - ale szczegółowej kwoty nie pamiętał.

Sąd pytał, czy Putra wiedział, że w trakcie inwestycji była zmieniana technologia. Putra przyznał, że była o tym mowa "w różnych gremiach". Podkreślał, że spółka nie brała bezpośredniego udziału w procesie technologicznym, więc - jak mówił - trudno, żeby miała oddziaływanie na proces decyzyjny.

Pytany o uczestnictwo w odbiorze oczyszczalni powiedział, że obiekt w 2001 roku był w okresie prób technologicznych, więc oczyszczalnia nie mogła być przejęta przez spółkę "Lech".

Znaliśmy swoje miejsce w szeregu - odpowiedział, pytany, czy zgłaszał potrzebę wstrzymania płatności wykonawcy z powodu problemów z uzyskaniem odpowiedniej wydajności oczyszczalni.

Putra podkreślał, że Lech był podmiotem zewnętrznym, nie był nawet inwestorem zastępczym ani wspomagającym. Spółka miała się tylko przygotować do administrowania zakładem.

Prokuratura zarzuca oskarżonym w tej sprawie (w tym zastępcy prezydenta Białegostoku oraz członkowi zarządu miasta z lat 1999- 2003), że swymi działaniami doprowadzili do kilku milionów strat w budżecie Białegostoku.

Chodzi o to, że oczyszczalnia nie działała i nie działa, ale inwestorowi zapłacono za jej wykonanie, nie egzekwując przy tym kar umownych.

Po zasięgnięciu opinii biegłych prokuratura uznała, że o ile wybrane rozwiązanie techniczne nie było złe, a także koszt inwestycji nie odbiegał od podobnych przedsięwzięć w innych miejscach, to władze miasta powinny były jednak działać jak dobry gospodarz w sytuacji, gdy oczyszczalni nie uruchomiono.

W ocenie biegłych, gmina nie powinna była odebrać inwestycji, a ściągnąć kary umowne i zaprzestać płacenia faktur za wcześniejsze prace, bo obiekt nie działał. (PAP)

rof/ kow/ wkr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)