Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Radom: 7,2 tys. zł odszkodowania dla córki skazanego w "aferze skórzanej"

0
Podziel się:

Odszkodowanie w wysokości 7,2 tys. zł zasądził we wtorek od skarbu państwa sąd
w Radomiu na rzecz córki Bolesława Dedo skazanego w "aferze skórzanej" w czasach PRL na karę
śmierci, zamienioną na dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny.

Odszkodowanie w wysokości 7,2 tys. zł zasądził we wtorek od skarbu państwa sąd w Radomiu na rzecz córki Bolesława Dedo skazanego w "aferze skórzanej" w czasach PRL na karę śmierci, zamienioną na dożywocie. Wyrok nie jest prawomocny.

62-letnia obecnie córka Bolesława Dedo (zmarł w 1998 r.), Ewa, wystąpiła do sądu o zasądzenie jej 500 tys. zł odszkodowania i zadośćuczynienia albo przynajmniej przyznanie odszkodowania w wysokości nie mniejszej niż 265 tys. zł. z tytułu utraty środków utrzymania w czasie, gdy ojciec przebywał w więzieniu.

We wtorek sąd uznał jednak, że córce Dedo należy się znacznie niższe odszkodowanie, w wysokości 7,2 tys. zł. Wyliczając tę kwotę, sąd wziął pod uwagę m.in. zarobki Bolesława Dedo oraz okres, jaki faktycznie spędziłby w więzieniu, gdyby sądzony był w trybie zwyczajnym, a nie doraźnym.

Córka Bolesława Dedo zapowiedziała po ogłoszeniu wyroku, że będzie składać odwołanie. Jej zdaniem odszkodowanie za - jak to określiła - "zmarnowane życie" powinno być wyższe.

Także jej pełnomocnik mec. Dariusz Pluta stwierdził, że spodziewał się innego wyroku. Za sukces uznał jednak, że sąd zasądził córce Dedo jakiekolwiek odszkodowanie; do tej pory odmawiano jej do tego prawa.

Pluta nie zgodził się natomiast co do stanowiska sądu ws. hipotetycznej kary dla Bolesława Dedo (co było podstawą do wyliczenia wysokości odszkodowania), jaką otrzymałby on, gdyby był sądzony w zwyczajnym trybie, a nie jak to określił adwokat w "pokazowym procesie, prowadzonym na polityczne zamówienie".

Bolesław Dedo był dyrektorem spółdzielni "Przyszłość" w Radomiu, która w latach 50. zajmowała się garbowaniem skór. W sprawie "afery skórzanej" razem z nim oskarżono 16 osób. "Zajmowali się garbowaniem skór, które kupowali na wsi poza przydziałem, następnie przewozili do Radomia. Z dobrze wygarbowanej skóry mogło być pięć metrów, a mogło i siedem. Oni nadwyżki zabierali i sprzedawali" - mówiła PAP w 2009 r. córka Dedo.

W 1960 r. Dedo został skazany na karę śmierci za - jak stwierdził sąd - "dokonanie przestępstwa przywłaszczenia mienia spółdzielczego i społecznego o wielkich rozmiarach w kwocie co najmniej ówczesnych 20 mln zł". Proces był prowadzony w tzw. trybie doraźnym, co wiązało się z bardziej surową karą.

Dedo przesiedział 88 dni w celi śmierci, po czym Rada Państwa zmieniła mu karę śmierci na dożywocie. Ostatecznie wyszedł na wolność w 1975 roku, po 17,5 roku pobytu w więzieniu.

W sprawie "afery skórzanej" razem z Dedo oskarżono 16 osób. Dwóch oskarżonych w tej sprawie skazano na dożywocie, a resztę na kary od 5 do 15 lat więzienia, kary grzywny od 100 do 300 tys. zł, utratę praw publicznych od 3 do 10 lat.

W 2009 r. SN uchylił wyrok z powodu przedawnienia i śmierci skazanych. Podkreślił, że sprawa była szczególnie zawiła i nie powinna być rozpatrywana w trybie doraźnym. Nie uniewinnił ich jednak, gdyż "popełnili czyn zabroniony prawem".

Sprawa odszkodowania dla córki Dedo była rozpatrywane przez Sąd Okręgowy w Radomiu po raz drugi. Wcześniej sąd uznał, że kobiecie nie przysługuje odszkodowanie i zadośćuczynienie, ponieważ Bolesław Dedo nie został uniewinniony przez Sąd Najwyższy ani też jego kara nie została złagodzona. To orzeczenie w lutym 2011 r. utrzymał w mocy Sąd Apelacyjny w Lublinie, wskazując, że gdyby Dedo sądzony był bez stosowania trybu doraźnego, najwyższym zagrożeniem byłaby kara dożywocia - a taką ostatecznie mu wymierzono.

W marcu ub. roku Sąd Najwyższy uchylił wyrok lubelskiego sądu. W czerwcu ub. roku Sąd Apelacyjny w Lublinie uchylił orzeczenie odmawiające odszkodowania. Sprawa została skierowana do ponownego rozpoznania przez sąd pierwszej instancji.

O Bolesławie Dedo w swej autobiografii wspominał Jacek Kuroń, który siedział z nim w więzieniu. "Starszy, dystyngowany pan, chorobliwie uczciwy. Mówił niewiele, powściągliwie, o sprawie bardzo niechętnie" - pisał Kuroń.

Jedyny po okresie stalinizmu wykonany w PRL wyrok śmierci za przestępstwa gospodarcze zapadł w 1965 r. Na karę śmierci w tzw. aferze mięsnej skazano dyrektora warszawskiego Miejskiego Handlu Mięsem Stanisława Wawrzeckiego. Decyzję podjęto faktycznie na najwyższych szczeblach władzy - nalegać miał na to szef PZPR Władysław Gomułka. (PAP)

ilp/ abr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)