Białoruscy pisarze i artyści, nie poszukując kontaktu ze społeczeństwem, utrwalają jego obojętny stosunek do białoruskiego języka i kultury - to jeden z wniosków postawionych w raporcie na temat białoruskiej kultury, który zaprezentowano w czwartek w Warszawie.
Czwartkowej prezentacji "Raportu o stanie kultury niezależnej i NGO w Białorusi", która odbyła się w siedzibie Domu Białoruskiego w Warszawie, towarzyszyła dyskusja o stanie kultury niezależnej i oficjalnej na Białorusi oraz o problemach białoruskiej tożsamości.
Dokument dotyczący białoruskiej kultury jest pierwszym z siedmiu raportów powstających w ramach projektu mającego zbadać stan kultury niezależnej i organizacji pozarządowych w krajach partnerstwa Wschodniego i w Rosji. Projekt ten, realizowany przez internetowy miesięcznik społeczno-kulturalny "Kultura Enter", dofinansowało MSZ.
W raporcie na temat Białorusi znalazły się eseje i wywiady na temat białoruskiej literatury, teatru, muzyki, filmu i show-biznesu. Autorami analiz są białoruscy intelektualiści i artyści.
"Inteligencja jest odpowiedzialna za to, że w ciągu długich lat nie zajmowała się poszukiwaniem trwałych kontaktów z różnymi ośrodkami społeczeństwa białoruskiego, była zbytnio indywidualistyczna, ba, nawet zakochana w sobie" - napisał w raporcie białoruski filolog i działacz polityczny Lawon Barszczeuski. "Część pisarzy i artystów uważała za swoją sprawę wyłącznie tworzenie arcydzieł, ale nawet posiadając dyplomy nauczycieli akademickich nigdy nie pracowała z młodzieżą, ucząc jej po prostu języka białoruskiego" - stwierdził.
Według Barszczeuskiego, niewielkie oddziaływanie białoruskiej kultury na społeczeństwo oraz wykluczanie narodowego języka z publicznych szkół i instytucji przez białoruskie władze sprawiły, że dla większości Białorusinów twórczość w języku ich przodków jest nieznana.
Barszczeuski w swoim eseju podkreśla, że porwanie i uwięzienie Uładzimira Niaklajeua, białoruskiego poety i kandydata na stanowisko prezydenta w wyborach w 2010 roku nie mogło wzbudzić w białoruskim społeczeństwie żadnej reakcji z powodu obojętności lub nawet niechęci społeczeństwa wobec przedstawicieli białoruskiej kultury.
Zdaniem Walancina Akudowicza - białoruskiego filozofa-postmodernisty, uznawanego za jednego z najważniejszych przedstawicieli białoruskiej kultury niezależnej - tę niechęć stale podtrzymują władze i to one przede wszystkim są odpowiedzialne za brak relacji pomiędzy białoruskimi intelektualistami a społeczeństwem. "Język białoruski nie jest językiem władz na Białorusi" - mówił filozof na czwartkowym spotkaniu. Jak wyjaśnił, zwalczanie przez władze carskie i sowietów języka, który pod koniec XX wieku stał się obcy rodakom Akudowicza, doprowadziło do tego, że ruch narodowo-demokratyczny pod dojściu do władzy na początku lat 90. nie miał oparcia w społeczeństwie.
Część pisarzy i artystów należących do opozycyjnego ruchu weszła do Rady Najwyższej BSSR po przeprowadzeniu w 1990 roku częściowo demokratycznych wyborów. Po zwycięstwie Aleksandra Łukaszenki w wyborach prezydenckich 1994 roku ludzi kultury zaczęto oskarżać o wywołanie kryzysu gospodarczego.
Akudowicz podkreślił, że tworzona w języku białoruskim niezależna kultura ma szanse stać się podstawą kultury oficjalnej na Białorusi, ponieważ nie ma wyłącznie narodowego charakteru, lecz stanowi symbiozę kultur białoruskiej i zachodniej, która może być atrakcyjna dla młodych pokoleń. (PAP)
mce/ ls/