Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Raport OFBOR: sondaże to badanie opinii, a nie prognozy wyborcze

0
Podziel się:

Sondaże wyborcze mierzą postawy i deklaracje respondentów, a nie ich
zachowania, nie można ich więc traktować jako prognozy wyborczej - wynika m.in. z raportu
oceniającego badania opinii publicznej przeprowadzone przed ostatnimi wyborami prezydenckimi przez
pięć firm.

Sondaże wyborcze mierzą postawy i deklaracje respondentów, a nie ich zachowania, nie można ich więc traktować jako prognozy wyborczej - wynika m.in. z raportu oceniającego badania opinii publicznej przeprowadzone przed ostatnimi wyborami prezydenckimi przez pięć firm.

Po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich Organizacja Firm Badania Opinii i Rynku(OFBOR) zleciła grupie naukowców - na czele z szefem Instytutu Filozofii i Socjologii PAN prof. Henrykiem Domańskim - przygotowanie raportu oceniającego metodologię i rezultaty sondaży przedwyborczych. Raport zaprezentowano na piątkowej konferencji w Centrum Prasowym PAP w Warszawie.

Prezes OFBOR Janusz Durlik przypomniał, że w czasie wieczoru wyborczego 20 czerwca (I tura wyborów prezydenckich) w mediach zaprezentowano "dosyć znacząco" różniące się od siebie wyniki badania preferencji wyborczych, uzyskane przez trzy ośrodki.

Sondaż TNS OBOP dla TVP pokazał, że Bronisław Komorowski otrzymał 41,2 proc., a Jarosław Kaczyński - 35,8 proc. Z kolei z sondażu MB SMG/KRC dla TVN wynikało, że 45,7 proc. głosów uzyskał Komorowski, a 33,2 proc. - Kaczyński. Zgodnie z sondażem Homo Homini dla Polsat News Komorowski otrzymał 44,5 proc. głosów, a Kaczyński 34,3 proc. Według oficjalnych danych PKW, podanych dzień później, w I turze Komorowski otrzymał 41,54 proc. głosów, a Kaczyński 36,46 proc.

"Właściwie od tego dnia mieliśmy do czynienia z najbardziej gwałtowną krytyką branży od 1989 r. Do tej pory głównymi naszymi krytykami byli politycy, po 20 czerwca do tego obozu przyłączyli się dziennikarze i publicyści" - powiedział Durlik.

Jak zaznaczył, to wtedy pojawiła się też tendencja do kojarzenia firm badawczych z konkretnymi kandydatami na prezydenta oraz stacjami telewizyjnymi. "W tej sytuacji OFBOR zdecydował poddać niezależnej ocenie pracę ośrodków badania opinii" - mówił.

Pięć ośrodków zgodziło się poddać takiej analizie: CBOS, TNS OBOP, GfK Polonia, Pracownia Badań Społecznych DGA oraz Millward Brown SMG/KRC. Badaniem objęto 39 sondaży zrealizowanych przez te firmy przed I i II turą wyborów prezydenckich oraz w ich trakcie. Oparto się na uzyskanych za pośrednictwem ankiet danych nt.: metod doboru próby, technik badawczych, szkolenia ankieterów, przebiegu badania, schematów analizy danych i formułowania prognoz wyborczych.

Prof. Domański powiedział, że kierowana przez niego komisja natrafiła na "pewną barierę informacji", ponieważ ośrodki nie na wszystkie pytania chciały odpowiadać, w niektórych przypadkach motywując to tajemnicą handlową i prawem własności.

Badanie pokazało po pierwsze, że w miarę przybliżania się terminu przeprowadzania sondażu do terminu głosowania trafność sondaży rosła. "Naiwnością byłoby sądzić, że firmy w miarę upływu czasu coraz lepiej robiły sondaże. To raczej było tak, że preferencje wyborcze elektoratu się krystalizowały" - ocenił prof. Domański.

Jak mówił, to, że wynik Kaczyńskiego był w sondażach przedwyborczych niedoszacowywany, a Komorowskiego - przeszacowywany, wynikał z błędu trafności sondaży. "Firmy konstruując prognozę powinny były uwzględniać zmienne, których nie uwzględniały; zmienne, które powodują, że to, co mówią respondenci, niekoniecznie odzwierciedla to, jak się zachowują w dniu wyborów" - powiedział.

Jak mówił, niedoszacowanie kandydata PiS mogło wynikać z poprawności politycznej. "Wizerunek Kaczyńskiego był generalnie negatywny i prawdopodobnie w świadomości społecznej nie należało się przyznawać do głosowania na niego" - powiedział prof. Domański. Dodał, że większe niedoszacowanie Kaczyńskiego było w tych badaniach, w których było stosunkowo dużo odmów odpowiedzi. "Rekomendacja dla firm jest więc taka, żeby dać szczególne instrukcje ankieterom, które pozwolą uniknąć tego efektu" - powiedział.

Podkreślił jednocześnie, że sondaże z natury rzeczy mierzą postawy i deklaracje wyborcze, a nie zachowania wyborcze.

Jak mówił prof. Domański, badanie pokazało też, że - wbrew powszechnej opinii - bardziej precyzyjne wyniki dały sondaże realizowane metodą telefoniczną, niż metodą wywiadu bezpośredniego. "Można to tłumaczyć większą anonimowością tej metody i tym, że respondent ma mniej czasu na zastanawianie się, co mu się bardziej opłaci odpowiedzieć, a to może osłabiać efekt poprawności politycznej" - powiedział.

Zastrzegł jednak, że nie chce formułować rekomendacji, iż przy sondażach przedwyborczych należy stosować metodę telefoniczną. Podkreślił, że najbardziej precyzyjne wyniki dały badania typu exit poll, czyli pytanie osób wychodzących z lokali wyborczych.

Łukasz Mazurkiewicz z OFBOR zwrócił uwagę na trzy czynniki, które mogą negatywnie wpływać na trafność sondaży. Wymienił: rosnące oczekiwania co do tempa realizacji badania, traktowanie sondaży jako narzędzia walki politycznej oraz brak jasnych reguł tworzenia prognoz wyborczych na podstawie danych sondażowych.

Jak mówił, wiele wskazuje na to, że jest związek pomiędzy klimatem debaty publicznej a szczerością i otwartością respondentów. Podkreślił też, że sondaże wyborcze często traktuje się jako prognozę wyborczą, choć w rzeczywistości pokazują one opinie, a nie zachowania wyborców. (PAP)

mzk/ ju/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)