Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Raport PO "Media publiczne według koalicji rządowej"

0
Podziel się:

Konsekwencje upartyjnienia KRRiTV

Konsekwencje upartyjnienia KRRiTV

Rady Nadzorcze konstruowano na zasadzie partyjnych parytetów, lojalności wobec partyjnych mocodawców i koneksji towarzysko- rodzinnych. O rodzinę rzecz jasna szczególnie zadbała Liga Polskich Rodzin, a o "towarzystwo" Samoobrona. Prawo i Sprawiedliwość mając nieco bogatsze zaplecze kadrowe zadawala się promowaniem aktywistów partyjnych.

Ów partyjno-towarzysko-rodzinny mechanizm przełożył się na skład zarządów nadawców publicznych. Swoistym alibi dla Prawa i Sprawiedliwości mogłaby być postać Prezesa TVP SA - Bronisława Wildsteina, który na pewno nie jest czynnym aktywistą partyjnym, a na pewno był niezależnym publicystą. Niemniej trudno zapomnieć, że swoją funkcję objął nie w wyniku np. konkursu, lecz po bezpośredniej rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, wówczas "tylko" prezesem PiS. Tak jak i trudno nie zauważyć, że towarzyszą mu w zarządzie m.in. Piotr Farfał (LPR), zaledwie 28-letni prawnik, który we wczesnej młodości zasłynął parafaszystowskimi publikacjami, Anna Milewska (Samoobrona), wcześniej członek Rady Nadzorczej TVP SA z nadania SLD czy Sławomir Siwek, związany z PiS od czasu Porozumienia Centrum.

Podobnie czysto politycznych konotacji można się doszukać w składzie nowej kadry zarządzającej spółkami radiowymi. Jeśli nawet dziś trudno jeszcze wyrokować na jakie wyżyny niezależności programowej zdoła się wznieść prezes Krzysztof Czabański, to nie ulega wątpliwości, iż w polityce kadrowej powiela staro-nowy schemat. Kto był - trzeba go wyrzucić, nawet jeśli był w pionie technicznym, kto nam sprzyja - trzeba go zatrudnić, nawet jeśli operuje językiem nienawiści, pomówień i intryg. Szczególnie cenni są tacy np. szefowie anten, którzy potrafią wydać instrukcję, iż użycie sformułowania "Święto Zmarłych" będzie surowo karane, bo przecież chodzi o Dzień Wszystkich Świętych. Merytorycznie ów szef ma rację. Nie należy 1. listopada mylić z Zaduszkami. Pytanie tylko, co z aprobatą dla obecności na antenie radia publicznego głosicieli idei o "przedsiębiorstwie Holocaust"?

Te niuanse przestają mieć jakiekolwiek znaczenie w odniesieniu do regionalnych spółek radiofonii publicznej. Tam już nie ma żadnych hamulców i - niestety żadnej nadziei. Oby się nie okazało, iż mianowanie na Prezesów osób zajmujących się do tej pory sprzedażą materiałów budowlanych bądź, w ramach największego sukcesu zawodowego, chodzących do "podstawówki" z którymś z posłów PiS, to pierwszy krok do zlikwidowania rozgłośni regionalnych. Prawne, polityczne i społeczne konsekwencje przejęcia kontroli nad mediami publicznymi przez koalicję rządzącą, ze szczególnym wskazaniem na Prawo i Sprawiedliwość, sprowadzają się do trzech konstatacji: - obecna koalicja nie tylko pielęgnuje, ale i twórczo rozwija wszelkie patologie rynku medialnego, dążąc podobnie jak SLD, do podporządkowania sobie mediów publicznych - każdej debacie publicznej źle służy doktrynerstwo ideologiczne. Problemem demokratycznego państwa prawa nie powinno być jak media "lewicowe" przerobić na "prawicowe", tylko jak zarazić tą debatą miliony
Polaków. - "urządowienie" mediów publicznych w warstwie merytorycznej i personalnej oznacza powrót do centralistycznych, antydemokratycznych i cenzorskich praktyk minionej epoki.

Prawo nie pozwala - tym gorzej dla Prawa

Telewizja i radio są z natury rzeczy głównym informatorem społeczeństwa o faktach z otaczającej je rzeczywistości. Mają - mówiąc wprost- największą siłę rażenia. Ale aktorzy rynku medialnego doskonale wiedzą, że wśród wielu dostarczycieli tych faktów prym wiodą agencje prasowe. Więc nie jest obojętne jak funkcjonuje, ciągle państwowa Polska Agencja Prasowa. No cóż - pewnie w przeszłości też funkcjonowała nie najlepiej, ale przynajmniej starano się nadać jej istnieniu jakieś czytelne ramy prawne. Pech rządzących polega na tym, że ustawa o PAP, podobnie zresztą jak o radiofonii i telewizji, zabraniała "majstrowania" przy składzie rady nadzorczej spółki przed upływem kadencji. I co na to minister skarbu państwa - formalny właściciel PAP, p. Wojciech Jasiński? 24. marca 2006 roku jako Walne Zgromadzenie spółki odbył nadzwyczajne posiedzenie i rozszerzył skład Rady z 5 do 7 osób. Następnie 24. kwietnia wymienił jednego z członków Rady, tak by 19. maja już prawie nowa Rada mogła powołać nowy Zarząd. Co prawda Sąd
Rejonowy odmówił zarejestrowania zarówno nowej Rady Nadzorczej, jak i nowego Zarządu, ale fakty musiały wygrać z prawem. Walne Zgromadzenie spółki - czyli minister skarbu - na swoim kolejnym nadzwyczajnym posiedzeniu, w czerwcu 2006 roku, zmieniło statut PAP skracając kadencję Rady Nadzorczej z trzech do dwóch lat. I dziś już jest wszystko w porządku. Nowy prezes PAP - p. Piotr Skwieciński może spać spokojnie. Skończyły się tygodnie, kiedy na straży niezależności PAP stały co najmniej trzy rady nadzorcze, a tak naprawdę w świetle decyzji Sądu nie było tam żadnych władz. Prawdę powiedziawszy aż się prosi, by minister sprawiedliwości, Prokurator Generalny, p. Zbigniew Ziobro wszczął wobec tego prawnego skandalu postępowanie "z urzędu". Minister skarbu, wysoki funkcjonariusz państwowy, łamie prawo. Widocznie mu wolno. Bo cel uświęca środki.

cdn.

akw/

raport
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)