Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ratownicy dotarli do zasypanego górnika, lekarz stwierdził jego zgon

0
Podziel się:

#
dochodzą wypowiedzi rzeczników Kompanii Węglowej i Wyższego Urzędu Górniczego
#

# dochodzą wypowiedzi rzeczników Kompanii Węglowej i Wyższego Urzędu Górniczego #

27.03. Katowice (PAP) - Po blisko trzech dobach akcji ratownicy dotarli do górnika, zasypanego w środę po tąpnięciu 1000 m pod ziemią w kopalni "Rydułtowy-Anna". Lekarz stwierdził zgon - poinformował PAP rzecznik Kompanii Węglowej, do której należy kopalnia, Zbigniew Madej.

Już od piątku było wiadomo, że górnik nie daje oznak życia. Teraz, kiedy jeszcze na dole kopalni zbadał go lekarz, wiadomo z całą pewnością, że 40-letni pracownik nie przeżył wypadku.

Madej poinformował, że w tej chwili trwa uwalnianie ciała ofiary z rumowiska. Nie potwierdziła się wcześniej podawana informacja, że trwa już transport zwłok na powierzchnię. "Wszystko to jeszcze może potrwać kilka godzin" - powiedział rzecznik Kompanii.

Od momentu zawału w wyrobisku stale pracowały ekipy ratownicze, zmieniając się co pół godziny. Ratownicy drążyli w rumowisku tzw. chodnik ratunkowy. Posuwali się naprzód po kilka metrów dziennie, napotykając na uszkodzone elementy obudowy wyrobiska, zniszczone fragmenty urządzeń, kable i przewody. Do zasypanego dotarli w sobotę o 5.50 rano.

Dzień wcześniej jednemu z ratowników udało się dojść w pobliże miejsca, gdzie leży poszkodowany elektryk górniczy. Ratownik zbliżył się do niego na tyle, by dotknąć jego głowy i kasku. Już wtedy było wiadomo, że ofiara nie daje oznak życia. Nikt jednak nie chciał niczego przesądzać do czasu aż poszkodowanego zbada lekarz. Na możliwość udzielenia mu pomocy w każdej chwili czekała dyżurująca w kopalni ekipa medyczna; w razie potrzeby do dyspozycji był również śmigłowiec.

Jak powiedział Madej, po tym jak ratownikom dało się dotrzeć do poszkodowanego i okazało się, że górnik zmarł, do jego rodziny pojechał dyrektor ds. pracy z kopalni "Rydułtowy-Anna".

Do tąpnięcia w kopalni w Rydułtowach doszło w środę rano. Wstrząsowi o energii odpowiadającej ok. 2,4 stopniom Richtera towarzyszył zawał skał w położonym na poziomie 1000 metrów chodniku przyścianowym na długości ok. 35 metrów. W pobliżu znajdowało się siedmiu górników. Sześciu wycofało się o własnych siłach. Z obrażeniami niezagrażającymi życiu zostali przewiezieni na dokładne badania do miejscowych szpitali.

Zasypany górnik w chwili tąpnięcia przebywał w strefie szczególnego zagrożenia tąpaniami, gdzie nie powinien być. Dlaczego tam się znalazł - ma wykazać dochodzenie nadzoru górniczego. Postępowanie wyjaśniające w tej sprawie prowadzą przedstawiciele Okręgowego Urzędu Górniczego w Rybniku (OUG).

Jak powiedziała w sobotę PAP rzeczniczka Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach Jolanta Talarczyk, w poniedziałek przedstawiciele nadzoru górniczego mają zjechać w miejsce wypadku, by dokonać tam oględzin.

"W wizji lokalnej wezmą udział dwa zespoły. Jeden poprowadzi dyrektor OUG w Rybniku, drugi - jego zastępca. Chodzi o to, aby zgromadzić jak najwięcej materiału dowodowego i mieć jak najlepszy ogląd całej sytuacji" - powiedziała Talarczyk. Poza wizją lokalną, w postępowaniu zostaną też przesłuchani świadkowie.(PAP)

kon/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)