Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Robert Korzeniowski: obecność papieża hipnotyzowała mnie

0
Podziel się:

Jeden z najbardziej utytułowanych polskich sportowców, zdobywca czterech
złotych medali olimpijskich w chodzie Robert Korzeniowski, spotkania z Janem Pawłem II uważa za
nadzwyczajne. "To były ogromne przeżycia. Obecność papieża hipnotyzowała mnie" - wspomniał.

Jeden z najbardziej utytułowanych polskich sportowców, zdobywca czterech złotych medali olimpijskich w chodzie Robert Korzeniowski, spotkania z Janem Pawłem II uważa za nadzwyczajne. "To były ogromne przeżycia. Obecność papieża hipnotyzowała mnie" - wspomniał.

16 października 1978 roku miał 10 lat i pamięta, jak długo i głośno biły dzwony w Jarosławiu. "Byłem wtedy uczniem Szkoły Podstawowej nr 1. Radość z wyboru Karola Wojtyły była ogromna, choć nie wiedziałem wówczas, co ten fakt tak naprawdę oznacza. Przez parę tygodni tematyka wszystkich lekcji religii kręciła się wokół tego wydarzenia" - powiedział PAP Korzeniowski.

Jak zaznaczył, przez myśl mu nie przeszło, że kiedyś stanie oko w oko z papieżem Polakiem. "Był czerwiec 1999 roku. W swej najdłuższej, 13-dniowej pielgrzymce do ojczyzny, Jan Paweł II odwiedził m.in. Elbląg. To właśnie tam Ojciec Święty w darze od naszych sportowców otrzymał piłkę nożną i siatkową, wiosło kajakowe i nartę, elementy nawiązujące do swych ulubionych dyscyplin. Ode mnie przekazałem na specjalnej podstawce prawy but z pary, w jakiej szykowałem się do startu w igrzyskach w Atlancie w 1996 roku" - przypomniał urodzony 30 lipca 1968 roku w Lubaczowie lekkoatleta.

Do tego spotkania szykował się przez parę dni. "Chciałem wypaść jak najlepiej. W głowie układałem sobie, co po kolei będę mówił. Gdy podszedłem do papieża, spojrzałem jemu w oczy, język stanął mi gardle. Misternie przygotowany plan runął. Poczułem się zahipnotyzowany. Ocknąłem się, ale nie do końca, dopiero wtedy, gdy ktoś dotknął mnie łokciem. Nie bardzo wiedziałem gdzie jestem, co się dzieje. Wreszcie coś tam powiedziałem" - nadmienił Korzeniowski.

Dodał, że w pamięci zapadł mu szczególnie gest pojednania nieżyjących już dwóch największych w tym czasie adwersarzy, prezesa PZPN Mariana Dziurowicza (1995-1999) i ministra sportu Jacka Dębskiego.

"Spotkanie z Janem Pawłem II było dla mnie czymś nadzwyczajnym, ogromnym przeżyciem, jakiego ani wcześniej, ani później nie doznałem. Przekroczyło jakiekolwiek moje wyobrażenia. Całą drogę powrotną z Elbląga do domu w Krakowie rozmyślałem. Mimo nocnej jazdy samochodem, o jednej kawie, nie czułem w ogóle zmęczenia" - wyjawił mistrz olimpijski, świata i Europy.

Po raz drugi spotkał się z papieżem 29 października 2000 roku w Rzymie na Stadionie Olimpijskim. Kulminacyjnym momentem Jubileuszu Sportowców była msza św. z udziałem ponad 70 tys. osób, a Korzeniowski, który miesiąc wcześniej zdobył w Sydney dwa złote medale igrzysk w chodzie na 20 i 50 km, odczytał jedno z wezwań modlitwy wiernych.

Wiadomość o śmierci Jana Pawła II zastała go w Portugalii, w Rio Maior. "Wraz z zawodnikami, z którymi rywalizowałem w zawodach Pucharu Świata, jadłem kolację. Z chwilą, kiedy poinformowano nas o odejściu naszego papieża, zapadła cisza. Wszyscy podchodzili do mnie, ściskali dłonie, poklepywali po ramieniu, wyrażali żal. Mimo wielu osób, które były wokół mnie, szukałem kogoś, z kim mógłbym porozmawiać. Poczułem się bardzo dziwnie osamotniony, jak nigdy wcześniej. I znalazłem dwie bratnie dusze - rosyjskiego ateistę i Łotysza luteranina" - wspomniał były rekordzista świata w chodzie na 50 km.

"Następnego dnia rano szukałem w mieście kościoła. Podszedł do mnie jakiś robotnik, który zobaczył, że się za czymś rozglądam. Był to ukraiński katolik, pracujący w Rio Maior. Zapytałem czy wie, gdzie jest kościół, a on na to: pójdę z tobą, ja też pomodlę się za papieża" - dodał Korzeniowski. (PAP)

kali/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)