Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rolnik: w piśmie z 30 czerwca chcieliśmy poinformować o rezygnacji z II etapu NCS

0
Podziel się:

Dyrektor generalna resortu sportu Monika Rolnik zeznała przed komisją
hazardową, że intencją pisma z 30 czerwca 2009 r. nie było wycofanie poparcia dla dopłat do gier,
a poinformowanie MF, że resort sportu rezygnuje z budowy II etapu Narodowego Centrum Sportu.

Dyrektor generalna resortu sportu Monika Rolnik zeznała przed komisją hazardową, że intencją pisma z 30 czerwca 2009 r. nie było wycofanie poparcia dla dopłat do gier, a poinformowanie MF, że resort sportu rezygnuje z budowy II etapu Narodowego Centrum Sportu.

Pismo od ówczesnego szefa ministerstwa sportu Mirosława Drzewieckiego do wiceszefa resortu finansów Jacka Kapicy - odpowiedzialnego za projekt zmian w ustawie hazardowej - zawierało sformułowanie dotyczące wykreślenia z projektu ustawy hazardowej przepisów rozszerzających katalog gier objętych dopłatami o te spoza monopolu państwowego np. o gry na automatach. Sam Drzewiecki zeznał przed komisją śledczą, że intencją pisma była informacja o rezygnacji z realizacji II etapu NCS, a co za tym idzie konieczność zmiany w uzasadnieniu projektu nowelizacji. Według niego, treść pisma - mówiąca o wykreśleniu dopłat - była wynikiem błędu.

Rolnik tłumaczyła, że otrzymywała sygnały od dyrektora departamentu prawno-kontrolnego Ministerstwa Sportu Rafała Wosika, że w projekcie noweli ustawy hazardowej jest nadal sformułowanie dotyczące II etapu NCS (na realizację II etapu NCS miały iść pieniądze z dopłat), a w związku z tym, że resort sportu wycofuje się z koncepcji zagospodarowania terenu wokół stadionu "należałoby to w jakiś sposób uregulować".

Według niej, dopóki w uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy hazardowej widniał zapis, że ministerstwo realizuje II etap NCS, czyli buduje halę sportową i pływalnię obok planowanego Stadionu Narodowego, środki z dopłat mogłyby być przeznaczone tylko na ten cel.

Podkreśliła, że zleciła Wosikowi przygotowanie stosownego pisma do resortu finansów w tej sprawie, bo jest on sprawnym, kompetentnym pracownikiem, ale przede wszystkim brał udział w spotkaniach ws. zagospodarowania przestrzennego terenu wokół Stadionu. "Minister (Drzewiecki) stwierdził, że należy przygotować takie pismo i poleciłam panu dyrektorowi Wosikowi, aby je sporządził" - powiedziała pytana, czy pismo z 30 czerwca to była jej inicjatywa, czy też polecenie wydane przez ministra sportu.

"Polecenie brzmiało, by przygotował (Wosik) pismo informacyjne do ministra Kapicy, iż rezygnujemy z II etapu NCS, czyli nie budujemy hali" - relacjonowała Rolnik. Przyznała, że po przygotowaniu, pismo "przechodziło przez jej ręce", ale - jak zaznaczyła - nie znała szczegółów ustawy hazardowej, dlatego nie do niej należała weryfikacja merytoryczna. Przekonywała, że ciężar gatunkowy pisma był bardzo mały.

W jej ocenie pismo to nie mogło i nie miało żadnego skutku prawnego. "Ono nie było zgłaszane w trybie uzgodnień międzyresortowych ani na Komitet (Stały Rady Ministrów), ani na Radę Ministrów. To było pismo typowo informacyjne, bowiem procedowanie nad tym dokumentem, czyli nad ustawą, w tym momencie nie odbywało się" - powiedziała Rolnik.

Jak mówiła, Wosik popełnił pomyłkę i trudno jej powiedzieć, z czego ona wyniknęła. Dodała, że nie zna celu akapitu pisma przygotowanego przez Wosika, w którym napisał on, że niecelowe jest wprowadzenie rozwiązań ustawowych, których intencją jest rozszerzenie katalogu dopłat do gier.

W trakcie przesłuchania Zbigniew Wassermann (PiS) pokazał Rolnik e-mail, który Wosik napisał do niej 29 czerwca rano z prośbą o aprobatę treści pisma; nagłówek tego maila brzmiał: ustawa o grach losowych, rezygnacja z dopłat. Wassermann pytał Rolnik, dlaczego na niego nie odpowiedziała. "Ja nie odpisuję na wszystkie maile od pana dyrektora i innych dyrektorów(...). Nie akceptowałam tego pisma" - powiedziała.

Dopytywana stwierdziła, że wówczas słowo "dopłata" w jej słowniku w ogóle nie istniało i nie znała ustawy hazardowej. Poseł PiS spytał ją wówczas, czy miała świadomość, że "pismo z 30 czerwca o wycofaniu się z dopłat stanowiło ukoronowanie wielomiesięcznych starań pana Sobiesiaka i Koska o zablokowanie tych dopłat". "Nie mam świadomości" - odparła Rolnik.

Zaznaczyła, że resort sportu nie otrzymał na pismo z 30 czerwca "żadnej odpowiedzi, żadnego stanowiska Ministerstwa Finansów w tej sprawie". Dodała, że nie było również odpowiedzi ustnej z MF. Jak zaznaczyła, z tego co jej wiadomo, nikt z Ministerstwa Finansów nie kontaktował się z resortem sportu w tej kwestii.

Jak relacjonowała, o tym, że pismo z 30 czerwca nie odzwierciedla intencji ministra pracownicy resortu dowiedzieli się na spotkaniu z nim 19 sierpnia 2009 r. Mówiła, że Drzewiecki poprosił osoby zaangażowane w prace nad projektem nowelizacji o przedstawienie kalendarium udziału resortu sportu w tych pracach i dokumentów z tym związanych. Zeznała, że o tym, iż Drzewiecki ma tego dnia spotkać się z premierem Donaldem Tuskiem dowiedziała się dopiero w czasie tego spotkania.

Dodała, że to ona zaprosiła na spotkanie z ministrem dyrektor departamentu finansowo-ekonomicznego MSiT Bożenę Pleczeluk oraz Wosika. Zeznała, że uczestniczył w nim także szef gabinetu politycznego Drzewieckiego Marcin Rosół.

Jak mówiła, Wosik nie pamiętał wówczas, że był autorem pisma z 30 czerwca, od kogo dostał polecenie jego przygotowania ani jak ono brzmiało. Zaznaczyła, że Pleczeluk zwróciła na spotkaniu uwagę, że pismo to "może być interpretowane troszkę szerzej niż to było intencją ministra".

"Wówczas przy analizie kolejnych dokumentów zasugerowaliśmy ministrowi, że wystarczy napisać pismo doprecyzowujące do ministra Kapicy. Nie szukaliśmy winnego, bo wiedzieliśmy, że skutków prawnych to pismo nie wywołało. Nie było stanowiska żadnego ze strony MF" - powiedziała Rolnik. Jak powiedziała, Drzewiecki uznał jednak, że nie ma potrzeby wysyłania takiego doprecyzowującego pisma.

Rolnik opowiadała też o kulisach powstawania pisma z 2 września 2009 r., w którym resort sportu podtrzymywał, że jest zainteresowany środkami pochodzącymi z dopłat. Jak mówiła, w trakcie prac nad budżetem na 2010 r. MSiT otrzymało ponad 60 mln zł mniej w porównaniu do roku 2009. "Dodatkowo nie zostały zabezpieczone środki na spółki celowe realizujące zadania z zakresu EURO2012. W tym samym czasie trwały intensywne prace MSiT nad zmianą Wieloletniego Planu Inwestycyjnego, który przewidywał znaczący wzrost kosztów Stadionu Narodowego" - powiedziała Rolnik.

Jak podkreślała, w tym kontekście ona oraz Pleczeluk zasugerowały Drzewieckiemu zwrócenie się do MF z prośbą o pozyskanie większych środków na sport. Związane to było również z faktem, że nie było odpowiedzi z MF na pismo z 30 czerwca i nadal istniała możliwość, że intencja Ministerstw Sportu została w MF źle zrozumiana. Rolnik mówiła, że technicznie autorem tego pisma byli Wosik i Pleczeluk. Na nie MF też nie odpowiedziało. 23 września informację na temat obu pism dostał szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski.

Dyrektor generalna resortu sportu, która od 30 czerwca 2009 r. zasiada także w Radzie Nadzorczej Totalizatora Sportowego, powiedziała również, że Marcin Rosół nigdy nie poruszał z nią tematu Magdaleny Sobiesiak i jej udziału w konkursie na członka zarządu TS. Jak zaznaczyła, nie rozmawiał z nią także na temat innych kandydatur i nie prosił o wybór którejś z nich.

Rosół w 2009 r. zaangażował się w sprawę udziału w konkursie na członka zarządu TS Magdaleny Sobiesiak, córki biznesmena branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka. M.in. 26 czerwca 2009 r. wysłał wiceministrowi skarbu Adamowi Leszkiewiczowi maila z jej CV. Natomiast 24 sierpnia Rosół spotkał się z M. Sobiesiak i powiedział jej, że nie ma przeszkód merytorycznych i formalnoprawnych, aby kandydowała, jednak z uwagi na donosy zasugerował jej, aby wycofała aplikację.

Rolnik zeznała, że 10 lipca 2009 r. otrzymała pismo od byłego pracownika Totalizatora Sportowego Marka Przybyłowicza, a później trafiły do niej też pisma, które kierował on m.in. do premiera, ministra finansów czy ministra skarbu. Podkreśliła, że były w nich też kwestie nepotyzmu dotyczącego obsady zarządu TS.

Opowiadała, że po 10 sierpnia Rosół poinformował ją, iż Przybyłowicz twierdzi, że ona i Mirosław Drzewiecki to "mafia łódzka, która próbuje przejąć Totalizator Sportowy". Jak relacjonowała, wówczas pokazała Rosołowi wcześniejsze pisma od Przybyłowicza, a ten był nimi zdziwiony. Zastrzegła jednak, że nie było w nich nic o konkursie na członka zarządu Totalizatora.

Rolnik zeznała, że po 21 lipca 2009r., czyli po posiedzeniu Rady Nadzorczej TS, na którym wszczęto procedurę konkursową dotycząca wyboru członka zarządu Totalizatora, Rosół pytał ją o termin składania ofert i rozmów z kandydatami. Dopytywana, czy w takim razie Rosół już wtedy wiedział o konkursie powiedziała: "Odniosłam wrażenie, że wie".

Rolnik zaznaczyła, że sama dowiedziała się o tym konkursie od wiceministra Leszkiewicza na początku lipca 2009 r. Jak podkreśliła, kandydaturę Magdaleny Sobiesiak poznała dopiero 18 sierpnia, kiedy Rada Nadzorcza TS otworzyła wszystkie oferty. Dodała, że M. Sobiesiak była jedyną kobietą, która ubiegała się o posadę członka zarządu TS. Rolnik powiedziała też, że nie poznała powodów jej wycofania się z konkursu.

Zaznaczyła ponadto, że nie odniosła wrażenia, że wokół konkursu na członka zarządu TS odbywały się jakieś nieformalne ustalenia.

Opowiadając o tym, jak trafiła do Rady Nadzorczej TS mówiła, że na początku czerwca Drzewiecki zaproponował jej to stanowisko biorąc pod uwagę fakt, że Ministerstwo Sportu jest głównym beneficjentem przychodów TS. "Stwierdziłam, że pan minister wysoko ceni naszą współpracę, wiedział, że od dziesięciu lat mam zdany egzamin na członka Rad Nadzorczych w spółkach z udziałem Skarbu Państwa i że mam doświadczenie w zasiadaniu w takich radach. Być może to zadecydowało, że zwrócił się z taką propozycją. Dla mnie była to oznaka zaufania" - podkreśliła.

Pytana, kto to jest "dziewczyna od +Drzewka+" powiedziała, że może tylko wyrazić ubolewanie, że osoby, których nie zna rozmawiają o niej w taki sposób. "Niestety nie mam wpływu jak osoby trzecie wyrażają się o mnie. Jestem urzędnikiem mianowanym i nie stawia mnie to w zbyt dobrym świetle. Nie jest to dla mnie komfortowa sytuacja" - dodała.

W podsłuchanej przez CBA rozmowie Ryszarda Sobiesiaka i byłego prezesa Totalizatora Sławomira Sykuckiego na temat zmiany w Radzie Nadzorczej tej spółki (po tym jak weszła do niej Rolnik) dyrektor generalna Ministerstwa Sportu określona została "dziewczyną od Drzewka". CBA w przekazanej premierowi Donaldowi Tuskowi analizie na temat prób umieszczenia córki Sobiesiaka w zarządzie TS napisało, że Rolnik miała pomóc w pomyślnym sfinalizowaniu tego planu. (PAP)

stk/ mzk/ pat/ mok/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)