Wojskowa stocznia nad Morzem Białym i rosyjska państwowa agencja atomistyki Rosenergoatom podpisały w środę kontrakt na budowę pierwszej na świecie pływającej elektrowni atomowej.
Budowa wartego 9,1 mld rubli (333 mln USD) urządzenia ruszy w przyszłym roku w stoczni Siewmasz w Siewierodwińsku, 30 km od Archangielska. Przekazanie siłowni ma nastąpić w październiku 2010 r. - poinformował szef wydziału pływających elektrowni atomowych w agencji atomistyki Siergiej Obozow.
Zdaniem Obozowa pływający reaktor, który cumując przy brzegu może dostarczać na ląd energię cieplną i elektryczną, jest idealnym rozwiązaniem dla arktycznych osiedli. Rosyjskie władze mówią o 11 miejscowościach, do których mogłyby trafić kolejne takie reaktory.
"To nie będzie pływający Czarnobyl" - zapewnił szef Rosenergoatomu Siergiej Kirijenko. Jego zdaniem projekt będzie bezpieczny na etapie produkcji, bo stocznia w Siewierodwińsku - jedyna, w której powstają rosyjskiej atomowe okręty podwodne - jest dostatecznie strzeżona.
Jeżeli chodzi o eksploatację, Kirijenko podkreślił, że w korzystaniu z tego typu urządzeń "nikt na świecie nie zebrał takich doświadczeń", jakie mają Rosjanie dzięki swej atomowej flocie korzystającej z "używanych bezpiecznie niewielkich reaktorów".
Rosyjski pomysł krytykują ekolodzy, którzy przypominają, że najsłynniejszym dotąd dziełem stoczni Siewmasz był atomowy okręt podwodny Kursk, który zatonął w 2000 r. po eksplozji w przedziale torpedowym.
"Pływające elektrownie atomowe są bardzo niebezpieczne. Mogą zatonąć, istnieją także inne niebezpieczeństwa w trakcie ich holowania na miejsce przeznaczenia" - mówi redaktor ekologicznego portalu Bellona, Charles Digges. Jego zdaniem Rosjanie mają ogromne złoża ropy i dlatego projekt ten nie ma sensu pod względem ekonomicznym.
W Rosji w 10 elektrowniach atomowych działa obecnie 31 reaktorów. Produkują one 16-17 proc. energii elektrycznej wytwarzanej w kraju. Prezydent Władimir Putin wezwał do zwiększenia tego udziału do 25 proc. (PAP)
kog/ mc/
3961