Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Putin wysłał Obamie sygnał niezadowolenia

0
Podziel się:

Rezygnacja prezydenta Rosji Władimira Putina z udziału w szczycie G8 w Camp
David jest odpowiedzią na reakcję USA na wydarzenia w Moskwie związane z jego powrotem na Kreml -
uważają rosyjscy analitycy. Zdaniem Gleba Pawłowskiego, Moskwa w ten sposób wysłała Waszyngtonowi
sygnał niezadowolenia.

Rezygnacja prezydenta Rosji Władimira Putina z udziału w szczycie G8 w Camp David jest odpowiedzią na reakcję USA na wydarzenia w Moskwie związane z jego powrotem na Kreml - uważają rosyjscy analitycy. Zdaniem Gleba Pawłowskiego, Moskwa w ten sposób wysłała Waszyngtonowi sygnał niezadowolenia.

Służba prasowa Kremla potwierdziła w czwartek, że Federację Rosyjską na szczycie G8 w Camp David reprezentować będzie premier Dmitrij Miedwiediew. O tym, że Putin w przyszłym tygodniu nie przybędzie do USA poinformował wcześniej Biały Dom.

Szczyt G8, tj. siedmiu najbardziej uprzemysłowionych krajów świata i FR, odbędzie się 18 i 19 maja w rezydencji prezydenta Stanów Zjednoczonych w Camp David, 100 km na północ od Waszyngtonu. Oprócz USA i Rosji do G8 należą również: Francja, Japonia, Kanada, Niemcy, Włochy i Wielka Brytania.

Szczyty G8 są też okazją do rozmów dwustronnych. W Camp David miało dojść do pierwszego spotkania Putina w roli szefa państwa z amerykańskim prezydentem Barckiem Obamą.

Biały Dom podał, że o swojej nieobecności w Camp David prezydent FR powiadomił Obamę podczas ich środowej rozmowy telefonicznej. Według strony amerykańskiej Putin powołał się na swoje obowiązki, związane z formowaniem nowego rządu Rosji. Przekazał także, iż zamiast niego na szczyt pojedzie Miedwiediew.

Również Kreml rezygnację Putina z przyjazdu do Camp David uzasadnił formowaniem rządu FR. "Władimir Putin poinformował amerykańskiego kolegę o tym, że, niestety, nie zdoła wziąć udziału w szczycie G8, gdyż do tego czasu kształtowanie struktury i składu rządu Rosji prawdopodobnie nie będzie jeszcze zakończone" - zakomunikowała kremlowska służba prasowa.

Zarówno Kreml, jak i Biały Dom przekazały, że Putin i Obama ustalili, iż spotkają się na marginesie szczytu G20, który zbierze się 18 i 19 czerwca w Los Cabos, w Meksyku.

Początkowo szczyt G8 miał się odbyć w Chicago na dzień przed szczytem Sojuszu Północnoatlantyckiego, wyznaczonym na 20-21 maja. Przy okazji szczytu Sojuszu planowany był też szczyt NATO-Rosja. Jednak Moskwa zawczasu uprzedziła, że nowy prezydent zgodzi się na takie spotkanie tylko wtedy, jeśli nastąpi postęp w negocjacjach na temat obrony przeciwrakietowej.

W ubiegłym tygodniu jeszcze bardziej zaostrzyła swoje stanowisko, ostrzegając ustami szefa Sztabu Generalnego Nikołaja Makarowa, że moża przypuścić atak prewencyjny na obiekty tarczy antyrakietowej USA w Europie, jeśli Waszyngton nadal będzie ignorować jej argumenty.

W ocenie mediów w Rosji, przenosząc szczyt G8 do Camp David, Obama oszczędził Putinowi konieczności demonstracyjnego opuszczania Chicago i rozpoczynania nowej kadencji prezydenckiej od kolejnego sporu z Zachodem.

Rezygnacja prezydenta Rosji z przyjazdu do Stanów Zjednoczonych jest o tyle zaskakująca, że jeszcze kilka dni temu przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej Aleksiej Puszkow zapowiadał, że spotkanie Putina z Obamą w Camp David może dać początek nowemu zbliżeniu między Moskwą i Waszyngtonem.

Doradca prezydenta FR ds. gospodarczych Arkadij Dworkowicz zaprzeczył, jakoby Putin zrezygnował z udziału w szczycie G8, gdyż bał się pytań ze strony swoich amerykańskich partnerów o łamanie praw człowieka w Rosji. "Putin nie boi się niczego, co jest związane z polityką" - oświadczył w rozmowie z radiem Echo Moskwy.

Dworkowicz zapewnił, że "w danym wypadku rzeczywiście wystąpił problem techniczny". "Zgodnie z konstytucją, to prezydent na wniosek premiera podejmuje decyzje o strukturze i składzie rządu. Premier w ciągu kilku dni od otrzymania nominacji powinien przedstawić swoje propozycje, co Miedwiediew zrobi. Prezydent na pewno zechce je uważnie rozpatrzyć" - oznajmił kremlowski doradca.

Dworkowicz dodał, że szef rządu otrzymał mandat do prowadzenia rozmów na wszelkie tematy, w tym takie, jak Syria, Iran, Korea Północna i sytuacja w Europie. "Będzie występować jako pełnowartościowy uczestnik szczytu" - podkreślił.

We wtorek Waszyngton potępił użycie przez władze Rosji siły wobec uczestników protestów przeciwko powrotowi Putina na Kreml. "Usilnie wzywamy rosyjskie władze do przestrzegania swobody zgromadzeń i wolności słowa" - oświadczył rzecznik Departamentu Stanu USA Mark Toner.

Na temat rozpędzania demonstracji opozycji w stolicy Rosji wypowiedziała się też szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton. W wywiadzie dla CNN zauważyła, że z przekazów telewizyjnych wie o skali wystąpień w Moskwie. Wyraziła również nadzieję, że w czasie prezydentury Putina "Rosja będzie kontynuować demokratyzację, szanować i bronić praw wszystkich obywateli, a także zapewniać im możliwośc udziału w życiu politycznym i gospodarczym".

W Moskwie odnotowano też oświadczenie Marka Begicha, związanego z Partią Demokratyczną senatora z Alaski, który zażądał od Obamy, aby ten w Camp David poruszył temat praw człowieka w Rosji. "Użycie siły w stosunku do pokojowo nastawionych obywateli, próbujących wyrazić swoje poglądy, grozi ochłodzeniem relacji między USA i Rosją" - oznajmił.

Putin znany jest tego, że nerwowo reaguje na każdy komentarz Waszyngton na temat sytuacji w Rosji. W grudniu, po wyborach do Dumy Państwowej, uznanych przez opozycję za sfałszowane, oskarżył on Stany Zjednoczone o prowokowanie obywateli FR do protestów. Oświadczył wtedy, że użyto setek milionów dolarów z funduszy zagranicznych, by wpłynąć na przebieg głosowania. Samej Clinton zarzucił wówczas, że krytykując przebieg wyborów w Rosji "dała sygnał" niektórym opozycjonistom, ci zaś "usłyszeli ten sygnał i zaczęli działać".

Putin ma także opinię pamiętliwego i mściwego. A wiadomo, że Obama był jednym z ostatnich przywódców światowych, który pogratulował mu zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Prezydent USA zatelefonował do niego dopiero w pięć dni po wyborach. Wiadomo też, że strona amerykańska długo nie chciała się zgodzić na oddzielne spotkanie Obamy z Putinem, gdy w lipcu 2009 roku amerykański prezydent gościł w Rosji.

Na domiar złego jesienią zeszłego roku Obama odmówił przyjazdu do Moskwy, choć jego wizytę zdążył już zapowiedzieć wiceminister spraw zagranicznych FR Andriej Denisow. "Mamy w planie wizytę prezydenta USA Baracka Obamy w Moskwie, trwają do niej przygotowania. Mamy określony grafik i zgodnie z nim teraz jest kolej Obamy na przyjazd do nas" - mówił wtedy rosyjski dyplomata.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)