TASS) - Komitet Śledczy (KŚ) Federacji Rosyjskiej przeprowadził w poniedziałek w trzech regionach kraju rewizje u osób uczestniczących w spotkaniach organizowanych wiosną i latem r. 2012 przed majowymi rozruchami na moskiewskim Placu Bołotnym - poinformowały media.
KŚ powiadomił, że "W Czelabińsku, Permie i Jekaterynburgu śledczy przeprowadzili także przesłuchania osób, aktywnie uczestniczących w spotkaniach zorganizowanych wiosną i latem 2012 roku w wielu regionach przez Siergieja Udalcowa, Leonida Razwozżajewa i innych, którzy działali na zlecenie (polityka gruzińskiego) Giwiego Targamadze".
Według KŚ zarekwirowane podczas przeszukiwań dokumenty, a także zeznania przesłuchanych potwierdzają, że głównym celem spotkań było nakłonienie jak największej liczby osób do udziału w akcjach opozycji, w czasie których planowano masowe rozruchy.
Przeszukania i przesłuchania są prowadzone w ramach postępowania karnego w związku z zamieszkami na Placu Bołotnym 6 maja roku 2012. Postępowanie wszczęto w październiku roku 2012.
6 maja 2012 roku, w przeddzień zaprzysiężenia Władimira Putina na prezydenta, na Placu Bołotnym naprzeciwko Kremla doszło do starć sił specjalnych policji OMON z opozycjonistami, którzy żądali jego odejścia, a także przeprowadzenia w Rosji uczciwych wyborów prezydenckich i parlamentarnych. W manifestacji wzięło udział około 15 tys. ludzi. Ponad 450 osób zostało zatrzymanych, po obu stronach byli ranni. Straty materialne władze Moskwy oceniły na 28 mln rubli (ok. 887 tys. dolarów). Według Komitetu Śledczego obrażeń doznało 82 policjantów.
Oskarżonymi o zorganizowanie zamieszek są, m.in., lider radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, jego bliski współpracownik Leonid Razwozżajew oraz deputowany do parlamentu Gruzji Giwi Targamadze, któremu Komitet Śledczy zarzuca dodatkowo finansowanie zajść. Razwozżajew czeka na rozprawę w areszcie, a Udalcow - w areszcie domowym. Za Targamadzem Prokuratura Generalna FR wysłała międzynarodowy list gończy. Trójka ta nie przyznaje się do winy.
Rosyjscy opozycjoniści, obrońcy praw człowieka i aktywiści niezależnych od Kremla organizacji pozarządowych uważają "sprawę bołotną" za polityczną, a starcia policji z demonstrantami - za sprowokowane działaniami władz. Ich zdaniem celem procesu jest zastraszenie przeciwników polityki Putina. Niektórzy porównują sąd na opozycjonistami z Placu Bołotnego do pokazowych procesów politycznych z czasów Józefa Stalina.(PAP)
mmp/ ro/
14242664 arch.
