Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Ropa zagraża rybom i rdzennym ludom Sachalinu

0
Podziel się:

Rybom i rdzennym ludom Sachalinu na
rosyjskim dalekim wschodzie zagraża przemysł naftowy. Ryb jest
coraz mniej. Żyjących z ich połowów Niwchów (Gilaków) zostało na
Sachalinie już tylko 2500.

Rybom i rdzennym ludom Sachalinu na rosyjskim dalekim wschodzie zagraża przemysł naftowy. Ryb jest coraz mniej. Żyjących z ich połowów Niwchów (Gilaków) zostało na Sachalinie już tylko 2500.

"Z roku na rok ryb jest coraz mniej i mniej" - lamentuje 27- letni Piotr Popka, głowa jedynej rodziny, jaka pozostała w niegdyś kwitnącej osadzie rybackiej Wieni na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy.

Na Sachalinie Niwchów jest już tylko 2500 i zaledwie kilkudziesięciu posługuje się jeszcze własnym językiem i jego kilkoma dialektami. W roku 1989 używało go 1089 osób. Oprócz północnego i zachodniego Sachalinu Niwchowie zamieszkują brzegi Amuru i część wybrzeża Morza Ochockiego.

Przetrwali czasy sowietyzacji, kiedy zmuszano ich do życia w kołchozach, a dzieciom wpajano w szkołach język rosyjski. Wcześniej ich ziemie należały do Chin, pod władzą rosyjską znaleźli się dopiero w XIX wieku.

Wyspa stała się własnością Rosji w 1875 roku i do 1904 roku była wykorzystywana jako miejsce zsyłek i katorgi. Jednym z zesłańców i najważniejszych do dziś badaczy Sachalinu i jego ludów, zwłaszcza Ajnów, stał się brat późniejszego marszałka Józefa Piłsudskiego, Bronisław. Obok słownika ajnuskiego i kilku innych jest on autorem słownika języka niwchijskiego, obejmującego 6 tys. słów. Na początku XX wieku utrwalił nawet fonograficznie pieśni i mowę Ajnów. Pozostawił też opisy kultury i obyczajów oraz około 300 fotografii.

Życie Niwchów, oparte na rybołówstwie, myślistwie i zbieractwie, eroduje teraz pod naporem kapitalizmu. Wraz z projektami gazowymi i naftowymi na Sachalin napłynęły miliardy dolarów, ale - jak mówią Niwchowie - zaczęły znikać ryby.

"Kiedy zaczęto wiercenia, pojawiły się problemy" - mówi Popka, stojąc przed rodzinnym drewnianym domkiem. - Przedtem ryby były".

Kilka kilometrów dalej na polu naftowym miarowo kołyszą się kiwony (pompy tłoczące ropę ze złóż o niskim ciśnieniu), a nad spłachetkiem poczerniałej ziemi bucha z rur ogień ze spalania niepotrzebnego gazu - spadek po sowieckim przemyśle naftowym.

Wydobywanie ropy spod dna morza rozpoczęło się w latach 90. Największymi inwestorami były wielkie koncerny zachodnie Shell i Exxon. I wówczas pojawiło się największe zagrożenie dla rdzennych ludów - wyjaśnia niwchijski działacz Aleksiej Limanzo, szef Związku Rdzennych Ludów Sachalinu, walczącego o prawa i kulturę tubylców.

"Dzisiejsza działalność bardziej szkodzi środowisku i zasobom biologicznym, mimo tego, co się nam opowiada o nowoczesnych technologiach" - podkreśla.

Niwchowie mówią, że nie mogą już polować i łowić ryb jak dawniej. Na stołach rzadko pojawiają się ich tradycyjne dania, jak "mos", z ryb, owoców lasu i foczego tłuszczu. "Nasze narodowe potrawy są delikatesem, jadanym dwa-trzy razy w roku" - wzdycha Liubow Sadgun, Niwchijka, która uczy angielskiego w mieście Nogliki na północny Sachalinu.

W 2006 roku konsorcjum Sakhalin Energy, prowadzące wielki projekt w pobliżu terenów zamieszkiwanych przez Niwchów, obiecało 1,5 mln dolarów na pomoc dla tubylców w ciągu pięciu lat. Konsorcjum, w którym większościowe udziały miał najpierw Shell, a obecnie rosyjski Gazprom, zgodziło się na program pomocowy po serii protestów Niwchów w 2005 roku.

Limanzo chwali program pomocy i twierdzi, że na szczęście Niwchowie mają do czynienia z firmami międzynarodowymi, które muszą się liczyć z opinią publiczną w swoich krajach. A w krajach zachodnich opinia publiczna jest czuła na krzywdy wyrządzane rdzennym ludom - wyjaśnia.

Rodzina Popki w ramach programu pomocowego dostała skuter śnieżny. Mały będzie jednak z niego pożytek, jeśli zabraknie ryb. Rodzinie nie zostanie nic innego, jak przeprowadzka do miasta, z dala od wybrzeża, na którym Niwchowie polowali też na foki.

Perspektywa ta przeraża najstarszą w rodzinie 68-letnią Lidię Muwczik, jedną z ostatnich osób znających język Niwchów.

"My życia w tajdze, na uboczu, zwyczajni. Lasów, rzek, morza, śniegu i lodu, zbierania jagód" - mówi. "I to jest wszystko, czego chcemy. Miasto dla nas to śmierć". (PAP)

klm/ mc/ 1575, int.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)