Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosja: Śledztwo przeciwko liderowi Prawego Sektora Dmytro Jaroszowi

0
Podziel się:

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej w poniedziałek wszczął śledztwo
przeciwko liderowi ukraińskiego ultranacjonalistycznego ruchu Prawy Sektor Dmytro Jaroszowi,
któremu zarzuca nawoływanie za pośrednictwem mediów do ekstremizmu i terroryzmu.

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej w poniedziałek wszczął śledztwo przeciwko liderowi ukraińskiego ultranacjonalistycznego ruchu Prawy Sektor Dmytro Jaroszowi, któremu zarzuca nawoływanie za pośrednictwem mediów do ekstremizmu i terroryzmu.

Informując o wszczęciu tego dochodzenia, rzecznik Komitetu Śledczego FR Władimir Markin przekazał, że przywódca Prawego Sektora "publicznie nawołuje siły antyrosyjskie do ekstremistycznych akcji i terroru na terytorium Rosji".

Markin zapowiedział, że Komitet Śledczy wkrótce wyśle międzynarodowy list gończy za Jaroszem i wystąpi o zaoczne zastosowanie wobec niego środka zapobiegawczego w postaci aresztu.

Prawy Sektor to radykalny ruch zrzeszający różne formacje nacjonalistyczne. Był bardzo aktywny podczas niedawnych protestów na kijowskim Majdanie Niepodległości. Jarosz uważany jest za potencjalnego kandydata na nowego prezydenta Ukrainy.

W sobotę część mediów w Rosji podała, że w profilu Prawego Sektora na popularnym rosyjskim portalu społecznościowym WKontakte ukazał się apel Jarosza do przywódcy terrorystów kaukaskich Doku Umarowa o udzielenie poparcia Ukrainie.

"Wielu Ukraińców z bronią w rękach popierało walkę wyzwoleńczą czeczeńskiego i innych kaukaskich narodów. Teraz nadszedł czas, by poprzeć Ukrainę!" - cytowała agencja Interfax lidera Prawego Sektora.

"Jako przywódca Prawego Sektora apeluję do pana o nasilenie walki. Rosja nie jest tak silna, jak się wydaje. Ma pan teraz wyjątkową szansę, by zwyciężyć. Niech pan skorzysta z tej szansy!" - przytoczyła agencja słowa Jarosza.

Prawy Sektor zaprzeczył, jakoby opublikował taki apel w swoim profilu. Ukraiński ruch oznajmił, że tekst ten umieścili tam niezidentyfikowani hakerzy. Prawy Sektor usunął kontrowersyjny wpis.

Mimo tych wyjaśnień Komitet Śledczy postanowił ścigać Jarosza. A Federalna Służba ds. nadzoru w dziedzinie łączności, technologii informatycznych i komunikacji masowej (Roskomnadzor) na wniosek prokuratury zablokowała dostęp do profilu ukraińskiego ruchu.

Umarow to wróg numer jeden Kremla. W 2007 roku ogłosił się "emirem Kaukazu". W ten sposób chciał podkreślić, że toczy walkę nie tylko o niepodległość Czeczenii, ale też całego Kaukazu. Zapowiadał utworzenie niezależnego państwa na muzułmańskim Północnym Kaukazie z prawem opartym na szariacie.

Niektóre rosyjskie media, m.in. radio Echo Moskwy, uznały apel Jarosza za dezinformacje. Takich materiałów, mających uzasadnić działania wojskowe Rosji na Ukrainie, w ostatnich dniach było więcej.

Przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko, tłumacząc mediom, dlaczego izba wyższa parlamentu Rosji zgodziła się na wysłanie wojsk rosyjskich na Ukrainę, mówiła o "poszkodowanych" i "ofiarach śmiertelnych" wśród Rosjan na Krymie. Informację tę natychmiast zdementował członek Rady ds. społeczeństwa obywatelskiego i praw człowieka przy prezydencie Federacji Rosyjskiej Andriej Jurow, który w sobotę odwiedził Symferopol i Sewastopol.

Były też zdementowane później przez stronę ukraińską doniesienia o rzekomym szturmowaniu przez przybyłych z Kijowa uzbrojonych ludzi siedziby Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Autonomicznej Republiki Krymu i opuszczeniu przez 10 okrętów marynarki wojennej Ukrainy bazy w Sewastopolu.

W niedzielę niektóre media nagle zaczęły bombardować Rosjan materiałami o fali uchodźców z Ukrainy jakoby zalewającej przygraniczne obwody Rosji. Jedne media podawały, że od początku roku granicę FR przekroczyło 675 tys. Ukraińców, inne - że tylko w drugiej połowie lutego 143 tys. obywateli Ukrainy poprosiło o azyl polityczny w Rosji. Żadna z rosyjskich stacji telewizyjnych nie pokazała jednak tych masowo uciekających do Rosji Ukraińców. Telewizja Kanał 1 swój materiał zilustrowała obrazkami pokazującymi kolejkę na ukraińsko-polskim przejściu granicznym Szeginie-Medyka.

Polski akcent pojawił się też w materiale innej państwowej telewizji, Rossija 24, która zgodnie z linią propagandową Kremla sugerowała, że niedawne wydarzenia w Kijowie były podsycane przez państwa Unii Europejskiej i USA. Stacja pokazała wypowiedź młodego Rosjanina, który utrzymywał, że po stronie ukraińskiej opozycji na Majdanie walczyły dziesiątki najemników, m.in. z Polski, Niemiec, USA i Turcji.

W tej prowadzonej przez Rosję wojnie propagandowej były też kłamliwe informacje o rychłej podróży przywódczyni ukraińskiej opozycji Julii Tymoszenko do Moskwy na rozmowy z prezydentem FR Władimirem Putinem i terroryzowaniu przez przerzucone z zachodniej Ukrainy grupy uzbrojonych "banderowców" mieszkańców graniczącego z Rosją obwodu biełgorodzkiego.

Państwowe media w Rosji od początku budowały negatywny obraz protestów na Ukrainie. W ślad za Kremlem i MSZ FR przekonywały, że siłą napędową opozycji są głoszące faszystowskie i antysemickie hasła skrajnie nacjonalistyczne ugrupowania z zachodniej Ukrainy. Straszyły też negatywnymi konsekwencjami Majdanu, w tym rozpadem Ukrainy. Rosja - wmawiały obywatelom FR - do końca zachowywała neutralność wobec wydarzeń na Ukrainie.

Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ mc/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)