Komitet Śledczy FR we wtorek wszczął śledztwo przeciwko znanemu adwokatowi, blogerowi i bojownikowi z korupcją Aleksiejowi Nawalnemu, któremu zarzuca nadużycie zaufania i spowodowanie szkody finansowej na sumę 1,3 mln rubli (46,6 tys. dolarów).
Nawalny określa te oskarżenia jako sfabrykowane i politycznie motywowane. Grozi mu kara do pięciu lat łagru.
Według Komitetu Śledczego FR, opozycjonista podejrzany jest o to, że w 2009 roku, będąc doradcą gubernatora obwodu kirowskiego Nikity Biełycha, nakłonił dyrekcję jednego z tamtejszych tartaków do zawarcia niekorzystnego kontraktu.
Nawalny znany jest jako bojownik o przejrzystość w biznesie. Od kilku lat nabywa mniejszościowe udziały w koncernach kontrolowanych przez państwo, a następnie w swoim blogu ujawnia wykryte w nich nieprawidłowości. Uruchomił też poświęcony korupcji portal RosPil.
O Nawalnym stało się głośno w 2010 roku, gdy określił rządzącą Jedną Rosję mianem "partii oszustów i złodziei", a także rozpisał konkurs na najlepszy plakat wyborczy wymierzony przeciwko tej kierowanej przez premiera Władimira Putina formacji.
W marcu zeszłego roku Zarząd Komitetu Śledczego FR w Nadwołżańskim Okręgu Federalnym odmówił już wszczęcia śledztwa przeciwko Nawalnemu w związku z tymi samymi zarzutami, nie dopatrując się w jego postępowaniu znamion przestępstwa.
Biełych ocenił oskarżenia wobec Nawalnego jako "niedorzeczne". Podkreślił, że nie był on etatowym urzędnikiem administracji obwodowej, lecz jedynie społecznie zasiadał w kilku komisjach i grupach roboczych.
Nawalny utrzymuje, że jego kłopoty zaczęły się kilka tygodni po tym, gdy poinformował o nadużyciach w koncernie Transnieft przy budowie rurociągu naftowego Syberia Wschodnia-Ocean Spokojny. Prawnik twierdzi, że przy realizacji tego projektu zdefraudowano 4 mld USD.
Nawalny jest absolwentem Wydziału Prawa Uniwersytetu Przyjaźni Narodów im. Patrice'a Lumumby w Moskwie. Nie należy do żadnej partii politycznej. W przeszłości był związany z demokratycznym Jabłokiem Grigorija Jawlińskiego.
Niektóre media nie wykluczają, że może on zechcieć kandydować w wyborach prezydenckich w Rosji w marcu 2012 roku. Sam zainteresowany temu zaprzecza. Jego zdaniem, zmiana władzy w Rosji nastąpi nie w wyniku wyborów, lecz buntu "szerokich mas ludowych" przeciwko "skorumpowanej wierchuszce".
Z Moskwy Jerzy Malczyk (PAP)
mal/ mc/