Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rosyjskie gazety o wyborach na Białorusi

0
Podziel się:

21.3. Moskwa (PAP) - Komentując niedzielne wybory prezydenckie
na Białorusi, wtorkowa prasa rosyjska odnotowuje m.in., że tak
Moskwa, jak i Waszyngton postanowiły wyrazić swój stosunek do
białoruskiego głosowania, nie czekając na ogłoszenie jego
oficjalnych wyników.

21.3. Moskwa (PAP) - Komentując niedzielne wybory prezydenckie na Białorusi, wtorkowa prasa rosyjska odnotowuje m.in., że tak Moskwa, jak i Waszyngton postanowiły wyrazić swój stosunek do białoruskiego głosowania, nie czekając na ogłoszenie jego oficjalnych wyników.

"Rosyjski prezydent Władimir Putin, nie czekając na oficjalne wyniki, pogratulował zwycięstwa Alaksandrowi Łukaszence. Na oficjalne wyniki nie czekał też Waszyngton. Jednak tam gratulacji Łukaszence nie złożono, lecz oznajmiono o poparciu dla (białoruskiej) opozycji, żądającej powtórzenia głosowania, gdyż kampania wyborcza przebiegała w +atmosferze strachu+" - piszą "Wriemia Nowostiej".

Z kolei "Kommiersant" przytacza wypowiedź jednego z liderów liberalnego Sojuszu Sił Prawicy (SPS) Borysa Niemcowa, według którego "żaden szanujący się kraj nie uzna Łukaszenki za prezydenta". "Nie wyobrażam sobie miny Putina, gdy będzie ściskać dłoń Łukaszence" - powiedział Niemcow, który ocenia, że wybory na Białorusi zostały ewidentnie sfałszowane.

Tego samego zdania jest znany rosyjski politolog Aleksiej Arbatow, którego opinię przytacza "Niezawisiamaja Gazieta". "Najwyraźniej mieliśmy do czynienia z fałszerstwem. Nie ma wolnych wyborów z 93-procentową frekwencją. Jest to niemożliwe. W żadnym kraju coś takiego nie może się zdarzyć. Białoruś nie jest wyjątkiem" - oświadczył Arbatow.

W opinii politologa, "w te wybory ani w Europie, ani w Rosji nikt nie uwierzy". "Przesadzili. Wyszło jak w czasach radzieckich - przy 99-procentowej frekwencji 99 proc. +za+" - podkreślił Arbatow. Uważa on również, że zwycięstwo Łukaszenki skomplikuje stosunki Rosji z Zachodem oraz oddali perspektywę utworzenia przez Mińsk i Moskwę "państwa związkowego".

"Gdyby wygrał lider opozycji, Rosja mogłaby stanąć w obliczu poważnych trudności - takich, jakie ma obecnie na Ukrainie, albo jeszcze większych. Zwycięstwo Łukaszenki problemów takich nie stworzy, jednak zjednoczenie dwóch krajów odsunie na daleką przyszłość" - powiedział politolog.

"Większość obywateli Rosji i Białorusi opowie się w referendum za zjednoczeniem. Problem polega na tym, co w takiej sytuacji począć z Łukaszenką. Jeśli zechce zostać wiceprezydentem, to większość rosyjskich elit politycznych i strategicznych nie zgodzi się na taki wariant. Jako wiceprezydent w określonych warunkach miałby duże szanse na dalszy awans, a to oznaczałoby dla Rosji katastrofę" - wyjaśnił Arbatow.

Na aspiracje Łukaszenki zwracają też uwagę "Izwiestija", które informują, że podczas poniedziałkowej konferencji prasowej Baćka dał do zrozumienia, że na Białorusi "robi mu się ciasno i nudno" oraz że "nie ma nic przeciwko temu, by stanąć na czele Rosji". "Aleksandr Grigoriewicz ma w planie urząd prezydenta Związku (Białorusi i Rosji). W każdym razie uważa za możliwe utworzenie takiego stanowiska" - zaznacza dziennik.

Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ kan/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)