Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ruszył proces mężczyzny, który wlókł przechodnia pod samochodem

0
Podziel się:

Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się w poniedziałek od nowa proces
41-letniego mężczyzny, który potrącił samochodem przechodnia i wlókł go pod samochodem przez niemal
1,5 kilometra. Poszkodowany zmarł w szpitalu.

Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się w poniedziałek od nowa proces 41-letniego mężczyzny, który potrącił samochodem przechodnia i wlókł go pod samochodem przez niemal 1,5 kilometra. Poszkodowany zmarł w szpitalu.

Prokuratura oskarżyła Tomasza S. o ciężkie zranienie przechodnia, którego efektem była jego śmierć. Zdaniem śledczych oskarżony umyślnie potrącił przechodnia i wlókł go pod samochodem zdając sobie sprawę, do czego to może doprowadzić. Grozi mu za to kara 12 lat więzienia.

Proces ruszył od początku, bowiem po pierwszej kwietniowej rozprawie poszerzono skład sędziowski, a sąd uznał, że nie można w tej sprawie wykluczyć zmiany kwalifikacji prawnej czynu na zabójstwo. Za to grozi kara nawet dożywotniego więzienia. Sąd przyznał, że sprawa jest wyjątkowa.

Oskarżony, który odpowiada z wolnej stopy przed sądem nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Wypadek wydarzył się w maju ub. roku na ul. Gruszkowej w Łodzi. Wszystko zaczęło się od tego, że dostawca pizzy Tomasz S. wjechał swoim samochodem w kałużę i ochlapał dwóch mężczyzn. Ci - jak wynika z jego relacji - chcieli go zatrzymać, gdy wracał. Oskarżony utrzymuje, że mężczyźni byli agresywni.

"Jeden z nich ściskał rękę tak, jakby trzymał kamień albo cegłę. Ich zachowanie było agresywne. Drugi wyszedł na środek drogi i wymachiwał rękami" - wyjaśniał w śledztwie oskarżony. Jak utrzymuje, dawał mężczyźnie sygnały światłami, chciał go ominąć, ale nie miał jak. Był przekonany, że mężczyzna, którego potrącił został na drodze za samochodem, a nie zatrzymał się z obawy, że zostanie napadnięty.

Tymczasem pieszy dostał się pod samochód. Tomasz S. wlókł go pod autem niemal 1,5 kilometra. Dopiero, gdy zaparkował zauważył ciężko rannego człowieka. "Zobaczyłem pod samochodem głowę, oczy tego człowieka były otwarte i oddychał. Krzyknąłem ratunku" - wyjaśniał. Wezwano pomocy. Ofiarę wydobyli spod auta strażacy. Mężczyzna trafił do szpitala, gdzie zmarł.

Biegli psychiatrzy orzekli, że w chwili zdarzenia oskarżony miał w znacznym stopniu ograniczoną poczytalność. Tomasz S. nie trafił do aresztu; prokuratura zastosowała wobec niego dozór policji i 5 tys. zł poręczenia majątkowego. Ma także powstrzymywać się od prowadzenia pojazdów. (PAP)

szu/ pz/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)