Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Rutkowski zeznawał w procesie Katarzyny W.

0
Podziel się:

#
dochodzi informacja po zakończeniu rozprawy
#

# dochodzi informacja po zakończeniu rozprawy #

18.03. Katowice (PAP) - Katarzyna W. swym zachowaniem od początku zdradzała, że może mieć związek z zaginięciem córki; to osoba, która patologicznie kłamie - mówił w poniedziałek przed sądem Krzysztof Rutkowski. Zapewnił, że nie czuje do niej nienawiści.

Rutkowski był jednym w pierwszych świadków przesłuchanych w procesie W., oskarżonej o zabicie półrocznej córki Magdy. Zeznawał przez blisko cztery godziny. Świadek jest właścicielem agencji detektywistycznej zaangażowanej w poszukiwania dziecka. Opowiadał przed sądem, jak dzień po dniu wyglądała jego praca nad tą sprawą. "Nie traktowałem tej sprawy jako wyścigu - kto pierwszy zatrzyma sprawcę" - oświadczył.

Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki miała zostać porwana z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. To właśnie Rutkowskiemu Katarzyna W. wyznała, że dziecko w rzeczywistości nie zostało uprowadzone.

Rutkowski zeznał, że o pomoc w odszukaniu dziecka zwrócił się do niego pełnomocnik rodziny W. Zgodził się pracować nad tą sprawą za darmo. Jak mówił, od początku największą aktywność przejawiali rodzice Bartłomieja - ojca Magdy, sam ojciec dziecka i inne osoby; natomiast Katarzyna zachowywała dystans. "Była na uboczu, jakby nie identyfikowała się z tym zdarzeniem" - dodał. "Jej stosunek do mnie był niezrozumiały. Z doświadczenia kontaktów z rodzicami porwanych dzieci wiem, że matki reagują zawsze bardzo emocjonalnie" - zeznał świadek.

Dodał, że zastanawiające było też, że matka nie chciała zgodzić się, by jego współpracownik na czas akcji poszukiwawczej zamieszkał z rodziną W. oraz jej niechęć do kontaktu z mediami. Kobieta nie chciała brać udziału w konferencjach prasowych, a przed wywiadem dla jednej ze stacji telewizyjnych miała zamknąć się w łazience. Kiedy już przekonano ją do występu przed kamerą, po wszystkim miała podejść do Rutkowskiego i powiedzieć ze złością: "Macie ten swój wywiad". "To był sygnał, że coś jest nie tak" - zeznał świadek.

Rutkowski powiedział też, że na początku - poza mężczyzną w kapturze, który miał porwać jej dziecko z wózka - jako potencjalnych podejrzanych wskazała sąsiadów, młodych ludzi, którzy - jak sama mówiła - zazdrościli jej i Bartłomiejowi Madzi. Ta teza szybko okazała się nieprawdziwa.

Rutkowski mówił, że gdy nabrał pewności, że to Katarzyna W. sama stoi za zniknięciem dziecka, poinformował o tym policję. W przeciwieństwie do męża Katarzyna W. - podkreślił Rutkowski - od początku unikała badania wariografem.

Aby wydobyć prawdę na temat zniknięcia Magdy, Rutkowski uciekł się do podstępu. Umówił się z Katarzyną W. na rozmowę w jednym z hoteli, pod drzwiami kazał stać swojemu znajomemu z narzeczoną. Katarzynie W. powiedział, że to świadkowie, którzy widzieli, jak Katarzyna - jak sama twierdziła - wcale nie została zaatakowana, ale sama położyła się na chodniku i uderzyła głową o podłoże; nikt też nie zabrał jej dziecka z wózka. Katarzyna miała wówczas powiedzieć: "Niech oni trzymają się swojej wersji, ja będę trzymała się swojej". Chwilę później jednak W. powiedziała Rutkowskiemu, że dziecko wypadło jej z rąk, uderzyło o podłogę lub próg i zmarło. Rozmowa Rutkowskiego z W. została zarejestrowana przez kamery jednej z gazet, a później przekazana mediom.

O nagrania i kulisy konferencji prasowych z udziałem bliskich Magdy, także samej Katarzyny W., pytał Rutkowskiego obrońca oskarżonej. Świadek odpowiadał, że nikogo nie namawiał do kontaktu z mediami, a konferencje organizował, by uporządkować pojawiające się w mediach informacje, nieraz nieprawdziwe.

"Jest to osoba, która patologicznie kłamie" - powiedział Rutkowski o Katarzynie W., a sędzia zwrócił mu uwagę, by skupił się na faktach, a nie na ocenach. W dalszej części zeznań świadek oświadczył, że nie czuje do świadka nienawiści, złości, czy niechęci, mimo że składała obciążające go zeznania. Chodzi o śledztwo dotyczące zaangażowania Rutkowskiego w sprawę Magdy. Śledztwo w tej sprawie umorzyła gliwicka prokuratura, nie dopatrując się przestępstwa.

Prokurator Zbigniew Grześkowiak przyznał po rozprawie, że Rutkowski wiele wniósł do sprawy, zwłaszcza na jej początku. "Doprowadził do ujawnienia tego, co podejrzewano już wcześniej. Było mu łatwiej, bo nie krępowały go pewne przepisy, pewne wymogi" - dodał.

W poniedziałek sąd przesłuchał też dwóch pracowników biura Rutkowskiego. Jeden z nich zeznawał w kamizelce z nazwą agencji Rutkowskiego. Wychodząc z sali, założył na głowę kominiarkę.

Ostatnim przesłuchanym w poniedziałek świadkiem był Marcin K., z którym Katarzyna W. mieszkała jesienią ubiegłego roku - najpierw w Krakowie, a potem w Turośni Dolnej (Podlaskie), gdzie została zatrzymana przez policję. Jak mówił, nie wiedział, że mieszkał z poszukiwaną listem gończym Katarzyną W. Kobieta miała mu się przedstawić jako Majka. Jego podejrzenia nie wzbudziły też częste zmiany wyglądu. "To normalne, że kobiety się farbują" - powiedział.

Następna rozprawa 2 kwietnia.

Poniedziałkowa rozprawa była trzecią w procesie, który ruszył miesiąc temu. 23-letnia Katarzyna W. oświadczyła wtedy, że nie przyznaje się do winy i odmówiła złożenia wyjaśnień.

Zdaniem prokuratury Katarzyna W. udusiła swoją córkę, a plan zabójstwa przygotowywała co najmniej od 19 stycznia, wcześniej próbując zatruć córkę tlenkiem węgla. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut. Sama oskarżona twierdzi, że Magda zmarła na skutek wypadku. Według oskarżonej dziecko wypadło jej z rąk na podłogę, gdzie zmarło po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza. (PAP)

kon/ abr/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)