Sąd Rejonowy w Rzeszowie uznał we wtorek, że działacz podziemnej Solidarności w latach 80., a obecnie wiceprzewodniczący Regionu Rzeszowskiego NSZZ "Solidarność" Andrzej Filipczyk nie pomówił Tadeusza Lisowicza, publikując informację, że był on agentem SB.
Lisowicz wytoczył Filipczykowi proces, uważając, że został pomówiony, gdy Filipczyk w 2005 roku opublikował m.in. na stronie internetowej listę tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. Była to lista opracowana przez grupę "Ujawnić Prawdę". Według niej Lisowicz miał być tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie "Okoń".
W uzasadnieniu wyroku sędzia Tomasz Mucha podkreślał, że według zgromadzonych dowodów nie ma wątpliwości, iż Lisowicz był tajnym współpracownikiem SB i że podpisał zobowiązanie do współpracy. W związku z tym nie mógł zostać pomówiony poprzez opublikowanie jego nazwiska na liście tajnych współpracowników SB. Sąd zauważył też, że Filipczyk - publikując listę - nie działał we własnym interesie, ale w imieniu grupy osób pokrzywdzonych przez TW Okonia.
Wyrok nie jest prawomocny. Nie wiadomo jednak, czy Lisowicz złoży apelację, ponieważ po ogłoszeniu wyroku nie chciał rozmawiać z dziennikarzami.
Natomiast Andrzej Filipczyk powiedział, że jest usatysfakcjonowany. "Ta sprawa to jest ocena życia tych ludzi, którzy włożyli kawał swojego życia, żeby w Polsce było inaczej, żeby było lepiej, żebyśmy się czuli obywatelami" - powiedział.
Donosy pochodzące od TW Okonia były w teczkach kilku działaczy opozycji demokratycznej z lat 80.(PAP)
api/ wkr/ jbr/