Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SA utrzymał areszt Brodsky'ego; obrona: naruszono prawo

0
Podziel się:

Duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa oraz obawa ucieczki lub
utrudniania postępowania - tak Sąd Apelacyjny w Warszawie uzasadnił utrzymanie aresztu Uri
Brodsky'ego, domniemanego agenta Mossadu, wiązanego z zabójstwem lidera Hamasu w Dubaju.

Duże prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa oraz obawa ucieczki lub utrudniania postępowania - tak Sąd Apelacyjny w Warszawie uzasadnił utrzymanie aresztu Uri Brodsky'ego, domniemanego agenta Mossadu, wiązanego z zabójstwem lidera Hamasu w Dubaju.

W piątek SA prawomocnie oddalił zażalenie obrony na decyzję o aresztowaniu tego obywatela Izraela. SA przyznał, że w całej sprawie doszło do pewnych nieprawidłowości, ale nie takich, które uzasadniałyby uchylenie aresztu, np. za kaucją 500 tys. zł - jak chciała obrona.

Obrońca Brodsky'ego, mec. Krzysztof Stępiński, uważa, że "oczywistym naruszeniem prawa" było to, że od czasu faktycznego pozbawienia jego klienta wolności na lotnisku Okęcie do chwili, kiedy stanął on przed sądem, "minęło 50 godzin i 3 minuty", czyli - jak mówił - o dwie godziny i trzy minuty więcej, niż stanowi prawo.

W najbliższy poniedziałek Sąd Okręgowy w Warszawie zbada wniosek o przekazanie Brodsky'ego do Niemiec w drodze europejskiego nakazu aresztowania. Ciąży na nim niemiecki zarzut poświadczenia nieprawdy i pomocy w sfałszowaniu dokumentów dla osoby, która miała brać udział w zamachu.

Niemieckie media ujawniły, że poszukiwany w tym kraju domniemany agent Mossadu, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky, został w początkach czerwca zatrzymany na lotnisku Okęcie. 6 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie aresztował go na 40 dni. Obrona złożyła zażalenie na to aresztowanie do SA.

W czwartek SA zebrał się na niejawnym posiedzeniu, by rozpatrzyć zażalenie. Brodsky (tęgi brodaty mężczyzna w średnim wieku w okularach) został doprowadzony do sądu z aresztu w asyście policjantów. Nie wypowiadał się dla prasy; skutecznie zasłaniał twarz przed fotoreporterem. Był też obecny adwokat z Izraela, którego sąd wyprosił z posiedzenia - tak jak i dziennikarza PAP. Nie było nikogo z ambasady Izraela.

W piątek trzyosobowy skład SA jawnie ogłosił oddalenie zażalenia, uznając, że areszt jest niezbędny w celu "zapewnienia właściwego toku postępowania o wydanie". Według SA, SO prawidłowo ocenił, że jest duże prawdopodobieństwo popełnienia przez Brodsky'ego zarzucanego mu przestępstwa, a wobec faktu, że nie ma on w Polsce stałego miejsca pobytu, możliwa jest jego ucieczka lub utrudnianie postępowania.

W obszernym uzasadnieniu sędzia Barbara Skoczkowska przyznała, że w SO ścigany nie miał tłumacza przysięgłego z jęz. hebrajskiego, ale zostało to naprawione w czwartek, bo w SA Brodsky miał takiego tłumacza. SA nie uwzględnił zaś innego zarzutu obrony - że w SO Brodsky'emu nie zapewniono prawa do obrony, bo SO nie dopuścił do udziału w sprawie jego adwokata z Izraela. Sędzia podkreśliła, że obrońca musi być wpisany na listę adwokatów w Polsce.

SA ujawnił, że wniosek warszawskiej prokuratury o aresztowanie Brodsky'ego miał wady: był "lakoniczny", treść zarzutu nie była "całkowicie zgodna" z tymi z wniosku o ENA i była w nim mowa o ekstradycji, a nie o ENA. SA podkreślił, że do aresztowania osoby ściganej przez ENA nie jest potrzebny oryginał wniosku, ale do podjęcia decyzji sądu o wydaniu danemu państwa - już tak.

Ponadto SA ujawnił, że Brodsky ok. godz. 8 rano 4 czerwca zgłosił się do kontroli na Okęciu, która stwierdziła, że jest poszukiwany, a dopiero o godz. 16.30 sporządzono formalny protokół z jego zatrzymania. Według SA ta nieprawidłowość nie miała wpływu na treść decyzji SO o aresztowaniu zatrzymanego, choć - jak podkreślił sąd - "mogło to być przedmiotem zażalenia obrony".

Jeden z dwojga obrońców Brodsky'ego, mec. Stępiński, zwrócił uwagę dziennikarzy, że od chwili faktycznego zatrzymania jego klienta na Okęciu ok. godz. 8 do chwili, kiedy stanął on przed sądem, "minęło 50 godzin i 3 minuty". "Istnieje cały szereg aktów prawnych, począwszy od Konstytucji (..), które bardzo wyraźnie stanowią, że kto nie zostanie postawiony przed sędzią w ciągu 48 godz. od zatrzymania, powinien zostać natychmiast zwolniony" - dodał. Adwokat ocenił, że jest to "oczywiste naruszenie prawa". Wyraził zdziwienie, że sędzia SO nie dostrzegł tej okoliczności.

Pytany, dlaczego czynności na Okęciu z jego klientem trwały ponad 8 godzin, mec. Stępiński odparł, "żeby zapytać o to Straż Graniczną".

Jak powiedziała PAP rzeczniczka nadwiślańskiego oddziału SG Agnieszka Golias, moment kontroli dokumentów nie jest tożsamy z zatrzymaniem. "Osoba, która przekracza granicę, przechodzi procedurę kontroli granicznej, która nie jest ograniczona ramami czasowymi. Może się ona wydłużyć w przypadku konieczności potwierdzenia tożsamości kontrolowanej osoby, np. w przypadku zatrzymywania osoby poszukiwanej" - podkreśliła. Musimy mieć pewność, że zatrzymujemy właściwą osobę" - dodała. Odnosząc się bezpośrednio do przypadku Brodsky'ego zaznaczyła, że od rana do godz. 16 trwała procedura kontroli granicznej. "Potwierdzaliśmy tożsamość osoby, która widniała w systemie jako osoba poszukiwana. Nie przetrzymywaliśmy jej ani minuty dłużej niż było to konieczne" - dodała Golias.

Obrona utrzymuje, że Brodsky nie jest tą osobą, za którą uważa go strona niemiecka. Wniosek o wydanie Niemcom Brodsky'ego warszawska prokuratura wysłała SO w połowie czerwca. Dołączono do niego oryginał niemieckiego wniosku o ENA. Według prokuratury autentyczność paszportu Brodsky'ego "nie budzi wątpliwości".

SO zbada wniosek w poniedziałek. Wcześniej rzecznik SO sędzia Wojciech Małek mówił, że to sam sąd badający sprawę zdecyduje, czy w posiedzeniu będą mogli uczestniczyć dziennikarze. Wiadomo, że na 5 lipca sąd zarezerwował największą salę gmachu sądów.

Dwaj izraelscy ministrowie mówili po ujawnieniu sprawy, że Polska powinna przekazać ich krajowi zatrzymanego. Nic jednak nie wiadomo o oficjalnym piśmie w tej sprawie. Izraelski dziennik "Haarec" podawał, że Polska czuje się zakłopotana i schwytana w potrzask między dwoma państwami, które uważa za przyjaciół - czyli Izraelem i Niemcami. Polska prokuratura mówi, że "nie bierze pod uwagę kwestii politycznych", lecz tylko procedury. Podkreśla, że Izrael w ogóle nie jest stroną postępowania ws. wniosku ENA.

Według "Der Spiegel" polska służba graniczna na warszawskim lotnisku zatrzymała mężczyznę, który chciał wjechać do Polski z paszportem na nazwisko Uri Brodsky. Osoba o tym nazwisku, mająca obywatelstwo izraelskie, jest podejrzana o współudział w logistycznych przygotowaniach zamachu na lidera radykalnego ugrupowania palestyńskiego Hamasu - Mahmuda al-Mabhuha. Zatrzymany jest poszukiwany w Niemczech za pomoc w zdobyciu niemieckiego paszportu nieuprawnionej do tego osobie, która miała brać udział w zamachu na lidera Hamasu.

19 stycznia Mabhuh, jeden z założycieli Brygad Ezedina al-Kasama, wojskowego skrzydła Hamasu, został zamordowany w hotelu w Dubaju. O zabójstwo policja emiratu oskarża izraelskie służby wywiadowcze. Zabójcy posługiwali się paszportami państw Zachodu. W związku z zamachem Interpol poszukuje 27 osób.(PAP)

sta/ pru/ itm/ gma/

prawo
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)