Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd decyduje o losie procesu b. szefa CBA za "aferę gruntową"

0
Podziel się:

Warszawski sąd okręgowy rozpatruje w czwartek zażalenia prokuratury i osób
pokrzywdzonych na umorzenie przez sąd I instancji procesu b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego
podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa w sprawie "afery gruntowej" w 2007 r.

Warszawski sąd okręgowy rozpatruje w czwartek zażalenia prokuratury i osób pokrzywdzonych na umorzenie przez sąd I instancji procesu b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa w sprawie "afery gruntowej" w 2007 r.

W zażaleniach wniesiono o uchylenie umorzenia i prowadzenie procesu. Obrona Kamińskiego opowiada się za utrzymaniem umorzenia - wtedy stałoby się ono prawomocne.

Posiedzenie sądu odbywa się za zamkniętymi drzwiami - w specjalnie zabezpieczonej sali Sądu Najwyższego. Odbywają się w niej posiedzenia warszawskich sądów w sprawach, w których występują materiały niejawne ze względu na "interes państwa". Tam też sąd I instancji umorzył sprawę Kamińskiego.

Mariusz Kamiński przed wejściem do sali rozpraw powiedział dziennikarzom, że chce wierzyć, że czwartkowe orzeczenie sądu będzie sprawiedliwe. "To będzie wymagało na pewno dużej odwagi od sędziów. Mam nadzieję, że sąd utrzyma postanowienie sądu pierwszej instancji o umorzeniu postępowania z powodu braku cech przestępstwa" - mówił.

Piotr Ryba chce wznowienia procesu. Sąd powinien "dać szansę temu procesowi i oskarżonym, by dowiedli, że to co robili było legalne, bądź, jak twierdzimy my, nielegalne" - powiedział w rozmowie z dziennikarzami przed procesem.

Pytany czy w jego ocenie sąd I instancji się pomylił, odparł, że nie ocenia tej decyzji, jako pomyłki. "Pomylić się można, jeśli coś jest niejasne. Mając wgląd w dokumenty, w które państwo nie możecie mieć wglądu, uważam, że ten proces powinien się odbyć" - powiedział. "W tej sprawie jestem pokrzywdzonym i ciekawa jest sytuacja, w jednej sprawie jestem i oskarżonym, i pokrzywdzonym. To jakieś rozdwojenie jaźni" - dodał.

We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego (obecnie posła PiS) i jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika (obecnie stołecznego radnego PiS) oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Zarzucono im przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia. Oskarżeni nie przyznali się do zarzutów, uznając je za polityczne.

CBA zakończyło operację specjalną wręczeniem Piotrowi Rybie i Andrzejowi K. (nie zgadza się na podawanie nazwiska) łapówki za odrolnienie w ministerstwie rolnictwa gruntów na Mazurach. Prasa pisała, że łapówka miała być przeznaczona dla szefa resortu i wicepremiera Andrzeja Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego potem umorzono).

"Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, a także do oskarżenia o płatną protekcję Ryby i K., których proces jest do dziś w I instancji.

Zdaniem rzeszowskiej prokuratury Biuro stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej" wobec podejrzewanych. Na potrzeby operacji CBA sfabrykowało - zdaniem prokuratury bezprawnie - dokumenty.

Rzeszowska prokuratura nadała grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony, wśród nich Janusz Maksymiuk i Stanisław Łyżwiński. Zostali oni oskarżycielami posiłkowymi.

20 czerwca tego roku trzyosobowy skład Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście na tajnym posiedzeniu niejednogłośnie umorzył na wniosek obrony proces w tej sprawie - jeszcze przed jego rozpoczęciem. We wszystkich zarzutach stawianych wszystkim oskarżonym sąd uznał "brak znamion przestępstwa". Sąd uznał, że istniała "wiarygodna informacja o zamiarze popełnienia przestępstwa". Zdaniem sądu Biuro miało też prawo posługiwania się wytworzonymi na potrzeby operacji dokumentami. Także w kwestii podsłuchów sąd nie dopatrzył się przestępstwa, skoro zgadzały się na nie sądy. Jeden sędzia złożył zdanie odrębne, nie zgadzając się z umorzeniem.

Rzeszowska prokuratura zapowiedziała wtedy zażalenie, bo jej zdaniem "istniały pełne podstawy faktyczne i prawne do skierowania aktu oskarżenia". Podobnie wypowiadali się uznani za pokrzywdzonych.(PAP)

ago/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)