Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd: likwidator WSI nie musi przepraszać publicysty

0
Podziel się:

B. wiceszef komisji likwidacyjnej WSI Piotr Woyciechowski nie musi
przepraszać b. wiceszefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosława Szczepańskiego za swe słowa,
że jako agent WSI "Trevor" miał on proponować WSI do werbunku dziennikarzy, m.in. Waldemara
Milewicza.

B. wiceszef komisji likwidacyjnej WSI Piotr Woyciechowski nie musi przepraszać b. wiceszefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Jarosława Szczepańskiego za swe słowa, że jako agent WSI "Trevor" miał on proponować WSI do werbunku dziennikarzy, m.in. Waldemara Milewicza.

Taki nieprawomocny wyrok wydał we wtorek Sąd Okręgowy Warszawa-Praga, który oddalił pozew Szczepańskiego wobec Woyciechowskiego. Sąd uznał, że działanie pozwanego nie było bezprawne, bo m.in. oparł się on na materiałach WSI. Adwokat powoda zapowiada apelację.

Raport z weryfikacji WSI - ujawniony w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a sygnowany przez szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza - głosił, że w latach 2000-2002 jako wiceszef TAI Szczepański informował WSI o planach zmian personalnych w zagranicznych placówkach TVP, a po odejściu z TVP był gotów do infiltracji m.in. "Rzeczpospolitej" lub "Wprost", bądź też "innej związanej z jego profesją instytucji". Szczepański (działacz opozycji w PRL, a w 2007 r. szef biura prasowego Sejmu) zaprzeczył temu. Mówił, że jego znajomy - oficer wojska prosił go, by przywiózł z Rosji mapy niektórych miejsc. "Kupiłem je w księgarni" - mówił, dodając, że nie wiedział, iż wykonuje zadanie WSI.

W dniu ujawnienia raportu Woyciechowski (w 1992 r. w MSW za czasów Macierewicza stał na czele wydziału MSW przygotowującego lustrację - PAP) powiedział w TVP, że Szczepański podczas spotkań z oficerem prowadzącym w stołecznej restauracji proponował do werbunku dziennikarzy, w tym Milewicza (zabitego przez terrorystów w Iraku w 2004 r.).

Szczepański - który wytoczył MON proces za sam raport - pozwał Woyciechowskiego, od którego domagał się przeprosin za naruszenie dóbr osobistych. "To były całkowicie wymyślone informacje, zupełnie inne niż w raporcie" - twierdził Szczepański.

Woyciechowski, który wnosił o oddalenie pozwu, mówił, że główny dowód to raport, opublikowany w "Monitorze Polskim", który korzysta z domniemania prawdziwości dokumentu urzędowego. Zeznając w 2008 r. jako świadek pozwanego, Macierewicz mówił, że powód był dobrowolnym tajnym współpracownikiem WSI. Dodał, że opiera to na zachowanej teczce pracy "Trevora" (gdzie są m.in. dokumenty podpisane przez Szczepańskiego), aktach postępowania weryfikacyjnego żołnierza WSI (który ujawnił, że Szczepański był jego współpracownikiem). Dodał, że "są dowody wynagradzania +Trevora+, przezeń podpisane". Powód replikował, że rzekome wynagrodzenie to zwrot za mapy.

Uzasadniając wyrok, sędzia Ewa Dietkow powiedziała, że pozwany wykazał, że jego działanie nie było bezprawne, bo - jak mówiła - w raporcie były "jeszcze gorsze sformułowania o powodzie". Zdaniem sądu, Woyciechowski oparł się na materiałach WSI, "które nie on wyprodukował, a ich prawdziwość została sprawdzona u osoby, która je wytworzyła". Sąd nie mógł jednak zweryfikować tych akt, bo ich nie dostał od służb specjalnych. Sędzia dodała, że to nie pozwany spowodował wydanie ustawy o publikacji raportu i nie on go ujawnił. Nie miał też - według sądu - obowiązku sprawdzenia, czy powód faktycznie podjął współpracę. "Sąd nie mógł w tym procesie zająć się rzetelnością funkcjonowania WSI i ich likwidacji" - oświadczyła sędzia Dietkow. Dodała też, że sąd nie ocenia "działań parlamentu oraz polityków".

Pełnomocnik powoda mec. Ryszard Siciński zapowiedział apelację. "Wyrok jest oczywiście niesłuszny, bo m.in. nie uwzględnia wyroku Trybunału Konstytucyjnego" - powiedział PAP. Dodał, że pozwany mówił w TVP o powodzie więcej niż było w raporcie.

Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Sądy prawomocnie nakazały MON przeprosiny kilku osób. W kilku sprawach powództwo oddalono, bo sąd wyjaśniał, że nie może nakazać prezydentowi publikacji poprawionego raportu. Procesy wytaczano też Macierewiczowi, ale sądy uznają, że chcąc obalić domniemanie prawdziwości raportu, powodowie musieliby dowieść, że nieprawdziwe są dane, które były podstawą jego ustaleń. Od jesieni 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi tajne śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przy powstawaniu raportu i zniesławienia osób w nim wymienionych.

W 2008 r. TK uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez Komisję Weryfikacyjną, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. Prezydent L. Kaczyński po tym wyroku zdecydował nie ujawniać przygotowanego przez Macierewicza aneksu do raportu. (PAP)

sta/ itm/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)