W decyzji o zwolnieniu z aresztu podejrzanego o znęcanie się nad żoną Marka W. z Chodla (Lubelskie) nie było uchybień - powiedziała przewodnicząca wydziału odwoławczego Sądu Okręgowego w Lublinie Anna Samulak.
Marek W.- według ustaleń policji - po wyjściu z aresztu zabił żonę. Do tragedii doszło w sobotę w Chodlu na Lubelszczyźnie. 32- letni Marek W. decyzją Sądu Rejonowego w Opolu Lubelskim został w styczniu tymczasowo aresztowany na trzy miesiące, po tym jak postawiono mu zarzuty znęcania się nad żoną.
SO w Lublinie, rozpatrując zażalenie podejrzanego, przychylił się do jego wniosku i zwolnił go z aresztu. Dwa dni po wypuszczeniu z aresztu Marek W. w czasie awantury zabił swoją 30-letnią żonę, zadając jej nożem cios w szyję. Mężczyzna był pijany, miał ponad 3 promile alkoholu w organizmie. Dwójka dzieci w wieku 5 i 7 lat w czasie awantury rodziców uciekła do dziadków.
Jak powiedziała dziennikarzom w poniedziałek przewodnicząca wydziału karnego odwoławczego Sądu Okręgowego w Lublinie Anna Samulak, nic nie wskazywało na to, aby Marek W. mógł popełnić przestępstwo przeciwko zdrowiu i życiu. Wcześniej podejmował już leczenie odwykowe, a żona już raz doprowadziła do umorzenia postępowania o znęcanie się, korzystając z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Zażalenie na aresztowanie Marka W. rozpatrywał skład trzech sędziów zawodowych. Marek W. - jak dodała Samulak - podnosił w zażaleniu, że chce się poddać leczeniu odwykowemu, że będzie współpracować z psychologiem, że chce wrócić na łono rodziny i że nigdy wypowiadanych gróźb wobec żony nie miał zamiaru zrealizować.
Z akt sprawy wynikało, że żona Marka W. w 2006 roku składała zawiadomienie o znęcaniu się nad nią przez męża. "Jednakże korzystając z prawa odmowy zeznań, doprowadziła do umorzenia postępowania, gdyż, jak sama powiedziała, chciała ratować rodzinę, uważała, że mąż się poprawi" - powiedziała Samulak. Żona Marka W. utrzymywała, że agresję męża powoduje nadużywanie przez niego alkoholu.
Marek W. wówczas poddał się terapii, był dwa miesiące w ośrodku odwykowym. "Po tym okresie przez pół roku w rodzinie było dobrze - tak wynika z zeznań pokrzywdzonej" - zaznaczyła Samulak.
Sędzia podkreśliła, że areszt tymczasowy nie jest karą, ale jest stosowany głównie po to, aby prokuratura i sąd mogły prawidłowo przeprowadzić postępowanie.
"Sąd uznał, że na tym etapie nie ma potrzeby stosowania tymczasowego aresztowania i że okres miesięczny pobytu podejrzanego w areszcie śledczym wpłynie na niego pozytywnie w tym sensie, że nie popełni on żadnego przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu" - powiedziała Samulak. "Nikt nie mógł przewidzieć, że dojdzie do takiej tragedii" - dodała.
Rzeczniczka lubelskiej prokuratury okręgowej Beata Syk-Jankowska powiedziała PAP, że w styczniu prokuratura wnioskowała do sądu w Opolu Lubelskim o aresztowanie Marka W., ponieważ zachodziło podejrzenie, że może on popełnić przestępstwo przeciwko życiu lub zdrowiu. "Mężczyzna nie przyznawał się do winy, groził żonie, że ją zabije" - powiedziała Syk-Jankowska.
Jak dodała, decyzja o uchyleniu aresztu, podjęta przez Sąd Okręgowy w Lublinie, była prawomocna i nie przysługiwało na nią zażalenie.
Marek W. jest obecnie przesłuchiwany, prokurator postawił mu zarzut zabójstwa. Grozi za to kara dożywotniego więzienia. (PAP)
ren/ bno/ bk/