Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd: poseł Czykwin złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne

0
Podziel się:

Poseł SLD Eugeniusz Czykwin złożył zgodne z prawdą oświadczenie
lustracyjne - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Białymstoku. Poseł oświadczył, że nie współpracował ze
służbami bezpieczeństwa. Wyrok jest nieprawomocny.

Poseł SLD Eugeniusz Czykwin złożył zgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Białymstoku. Poseł oświadczył, że nie współpracował ze służbami bezpieczeństwa. Wyrok jest nieprawomocny.

Proces posła lewicy, znanego działacza środowisk prawosławnych i mniejszości białoruskiej w Polsce, redaktora naczelnego "Przeglądu Prawosławnego", trwał od jesieni 2009 roku.

Poseł od lat konsekwentnie zaprzecza współpracy. W ubiegłym tygodniu, na zakończenie procesu mówił, że w żadnej formie, nigdy nie wyraził na nią zgody i nie współpracował z SB. Mówił, że nie miał świadomości, że ktokolwiek przypisał mu jakikolwiek pseudonim. Przyznawał jednocześnie, że utrzymywał kontakty ze służbami bezpieczeństwa z racji różnych pełnionych funkcji publicznych czy wyjazdów za granicę, bo ich uniknięcie nie było możliwe.

Biuro lustracyjne IPN w Białymstoku uważa, że Eugeniusz Czykwin złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, bo w archiwach służb bezpieczeństwa w latach 80. ubiegłego wieku figurował jako tajny współpracownik o pseudonimach "Wilhelm " i "Izydor". Dlatego IPN składał do sądu wniosek o wszczęcie postępowania lustracyjnego ws. posła Czykwina i stwierdzenie, że złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.

Według katalogu IPN, białostocka MO zainteresowała się późniejszym parlamentarzystą w 1977 r. W aktach nie ma dokładnej daty zmiany przez SB kategorii rejestracji Czykwina z kategorii "zabezpieczenie" na "kandydata na tajnego współpracownika". Według archiwaliów, 5 listopada 1983 r. został przekwalifikowany na tajnego współpracownika o pseudonimie Izydor, a 5 lipca 1984 r. pseudonim zmieniono na Wilhelm. Z ewidencji operacyjnej zdjęto go 14 września 1989 r. z powodu "nieprzydatności".

Uzasadniając orzeczenie sądu sędzia Beata Oliferuk powiedziała, że zgodnie z ustawą lustracyjną i orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, by można było mówić o współpracy muszą być spełnione konkretne warunki: współpraca musi być świadoma, tajna, musiały być przekazywane informacje organom bezpieczeństwa, współpraca nie mogła być tylko deklaracją woli, ale musiały za nią iść konkretne działania materialne. W ocenie sądu te przesłanki nie zostały spełnione.

Oliferuk podkreśliła, że by móc stwierdzić, że Czykwin złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, oprócz wszystkich przesłanek zawartych w ustawie lustracyjnej, powinny o tym jeszcze świadczyć dowody zebrane w sprawie. "Tymczasem zdaniem sądu dowody te budzą szereg wątpliwości" - powiedziała Oliferuk i dodała, że dokumenty w aktach sprawy to często kopie dokumentów, lub nawet kopie z kopii. W dokumentach jest wiele skreśleń, nadpisań, rozbieżności, niedomówień. Nie ma też potwierdzenia, że Czykwin zobowiązał się do współpracy. Sąd ocenił to jako "okruchy dokumentów".

"Nie wiadomo, czy była prowadzona teczka personalna i teczka pracy, czy zniszczono obie teczki, czy zniszczono tylko jedną teczkę, są rozbieżności w zakresie różnych dat" - mówiła sędzia. Sąd ocenił też, że wiele wątpliwości budzą zeznania w sprawie byłych funkcjonariuszy SB. Te zeznania sąd ocenił jako "marnej wartości", dlatego uznał, że nie może uznać, że Czykwin był tajnym współpracownikiem SB. Sąd przypomniał, że grafolog badał m.in. w procesie prawdziwość podpisu jednego z funkcjonariuszy SB i ocenił, że jest podrobiony. "Świadczy to, że w służbach tych różnie się działo" - mówiła Oliferuk. Sędzia dodała, że być może funkcjonariusz mając kontakt służbowy z Czykwinem, zarejestrował go jako tajnego współpracownika, "ale do końca tego stwierdzić nie można", a w oparciu o wątpliwe dowody "nie można skazać człowieka na cywilną śmierć".

Czykwin powiedział po ogłoszeniu orzeczenia sądu, że cieszy się, że sprawa się skończyła. Podkreślał jednak, że IPN jako instytucja państwowa "urządza polowania na ludzi", którego celem było - jak oceniał - "pozbawienie osoby publicznej tego, co ma najważniejsze, czyli zaufania do ludzi".

Czykwin powiedział, że w "zapędzie lustracyjnym" IPN popełniła dwa błędy. To - według niego - niszczenie przez IPN posiadanych dokumentów i wytwarzanie w ich miejsce innych. To także złamanie ustawy o ujawnianiu tzw. danych wrażliwych, czyli dotyczących wyznania i narodowości, przyjaciół, z którymi Czykwin współpracował w różnych organizacjach.

Sąd przypomniał, że sprawa Czykwina była wcześniej badana przez Rzecznika Interesu Publicznego, który ocenił sprawę tak samo jak teraz sąd okręgowy. Sam poseł mówił, że wiele razy składał oświadczenia lustracyjne, za każdym razem zostały uznane za prawdziwe.

Prokurator Agnieszka Rusiłowicz z IPN powiedziała, że po otrzymaniu uzasadnienia sądu zapadnie decyzja, czy będzie składanie odwołanie.(PAP)

kow/ swi/ itm/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)