Toruński sąd umorzył w poniedziałek sprawę upadłości zakładów odzieżowych Torpo. Wniosek złożyło 10 byłych pracownic, które domagały się wypłaty zaległych wynagrodzeń.
Jak poinformowano w poniedziałek, w Sądzie Gospodarczym w Toruniu, sprawa upadłości została umorzona, gdyż likwidator zakładu spłacił wszystkie zobowiązania wobec wnioskodawczyń, szacowane na około 80 tys. zł. W ten sposób kobiety przestały być wierzycielami firmy i straciły podstawę prawną do występowania o jej upadłość.
W piątek siedzibę firmy w centrum Torunia likwidator zakładów odzieżowych Torpo sprzedał za 5,5 mln zł. Pieniądze pozwolą spłacić zaległe wynagrodzenia 190-osobowej załogi. Wynajęty przez tych pracowników prawnik także złożył wniosek o upadłość firmy, ale nie był on jeszcze rozpatrywany przez sąd.
"Kwota 5,5 mln zł oraz pieniądze uzyskane wcześniej ze sprzedaży maszyn i zapasów magazynowych pozwolą na spłacenie wszystkich zobowiązań wobec byłych pracowników Torpo, a także podmiotów prywatnych i Skarbu Państwa" - zapowiedział Kazimierz Soćko, likwidator Torpo.
Według jego zapewnień wszyscy pracownicy powinni dostać należne pieniądze, wraz z odsetkami, najpóźniej w ciągu 10 dni. Roszczenia 190 byłych pracowników, którzy zostali zwolnieni z końcem października, wynoszą średnio od 7 do 12 tys. zł.
Torpo to toruńska firma produkująca odzież, która działała ponad 60 lat. Jeszcze pod koniec 2008 r. zakład zatrudniał 431 osób, potem jednak zaczęły się kłopoty finansowe i zwolnienia. W kwietniu zakład został postawiony w stan likwidacji, a w październiku stanęła produkcja, gdyż za długi odcięto dostawy energii.
Proces likwidacji prowadzono z dużymi trudnościami: brak kierownictwa wymusił powołanie sądowego kuratora, poprzedni likwidator zrezygnował, a powołanie kolejnego było trudne ze względu na śmierć głównego akcjonariusza.(PAP)
olz/ amac/
