Sąd Okręgowy w Katowicach wszczął w poniedziałek postępowanie lustracyjne wobec dyrektora Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego prof. Jana Iwanka.
Według Oddziałowego Biura Lustracyjnego (OBL) IPN w Katowicach, Iwanek złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne, a w czasach PRL był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa.
Jak powiedział PAP prok. Artur Wójcik z OBL, Iwanek i jego pełnomocnik wnieśli przed sądem o odmowę wszczęcia postępowania lustracyjnego, argumentując, że w części A oświadczenia lustracyjnego naukowiec przyznał się do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL.
Jednakże w części B oświadczenia Iwanek napisał, że jego kontakty z SB nie wyczerpują definicji współpracy określonej w ustawie lustracyjnej. Wskazał, że były to tylko oficjalne kontakty z funkcjonariuszem SB, które nie były tajne ani nie wiązały się z otrzymywaniem od funkcjonariusza żadnych poleceń.
Innego zdania jest OBL, które stoi ponadto na stanowisku, że wpis w obu rubrykach oświadczenia lustracyjnego ma znaczenie prawne.
W ocenie prokuratora OBL, z materiału dowodowego zebranego w ramach przygotowania postępowania lustracyjnego wynika, że Iwanek był tajnym i świadomym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa. Według IPN, podpisał on zobowiązanie do współpracy z SB, przyjmując pseudonim "Piotr", wielokrotnie kontaktował się z funkcjonariuszem SB i wykonywał jego polecenia.
Z każdego z tych spotkań sporządzał odręczne pisemne informacje, sygnując je wskazanym pseudonimem. W swych doniesieniach szczegółowo charakteryzował studentów i kadrę naukową UŚ - podaje IPN. Według prokuratorów wszystkie osoby scharakteryzowane w wymienionych informacjach - przesłuchane w charakterze świadków - zeznały, że nie wiedziały o tych doniesieniach ani o tym, że Iwanek utrzymuje kontakty z SB. Zaprzecza to tezie o tym, że działania te nie były tajne - podkreśla OBL.
Według Biura, przekazywane przez Iwanka informacje były wykorzystywane w pracy operacyjnej SB, za co był on "wielokrotnie nagradzany finansowo, a ponadto dwukrotnie otrzymał nagrody rzeczowe".
Prof. Iwanek zaprzeczył sporządzeniu przez siebie zobowiązania do współpracy, 22 pisemnych doniesień i 10 pokwitowań odbioru kwot pieniężnych, co - jak zaznacza OBL - jest sprzeczne z opinią biegłego z zakresu badania pisma ręcznego.
Kiedy w 2007 r. media opisywały sprawę lustracji w środowisku akademickim, Iwanek potwierdził fakt swojej współpracy z SB w czasie studiów. Za "oczywiste kłamstwo" uznał natomiast, że zainicjował i lansował powstanie uchwały, która wstrzymała lustrację na dwóch wydziałach UŚ. Jak mówił wówczas, sprzeciwiał się jedynie jej obalonej później przez Trybunał Konstytucyjny formie.
Profesor potwierdził też wówczas, że w czasie studiów jako działacz organizacji młodzieżowej podjął współpracę z SB. "To co się działo, działo się kiedy miałem 19-20 lat, teraz mam 55. Mogę spojrzeć w lustro, sobie w oczy i innym w oczy" - mówił wtedy.
Sprawa kontaktów Iwanka z SB stała się powodem głośnych sporów w śląskim środowisku akademickim. Profesor wytoczył proces o ochronę dóbr osobistych byłemu wojewodzie śląskiemu, obecnie adiunktowi na UŚ Tomaszowi Pietrzykowskiemu. Poczuł się urażony publikacją Pietrzykowskiego, w której napisał on o kontaktach Iwanka z SB i zainicjowaniu przez profesora na uczelni akcji sprzeciwu wobec lustracji. Sąd apelacyjny ostatecznie przyznał rację Pietrzykowskiemu, zdecydował że nie musi on przepraszać Iwanka.
Przeszłość Iwanka i jego stanowisko wobec lustracji krytykował wielokrotnie - także w mediach - znajomy Pietrzykowskiego i współpracownik Iwanka z Instytutu dr Marek Migalski, obecnie eurodeputowany. Jego wypowiedzi skutkowały listem otwartym, w którym pracownicy Instytutu zaprotestowali przeciwko naruszaniu dobrego imienia jednostki i jej dyrektora. Migalskiemu Iwanek wytoczył sprawę karną o zniesławienie. Proces został zawieszony, bo Migalskiemu nie został dotychczas uchylony immunitet. (PAP)
kon/ pz/ jra/