Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sankcje za łamanie dyscypliny; zarządzanie gospodarcze w UE

0
Podziel się:

#
dochodzą opinie Sadowskiego i Mordasewicza oraz wypowiedż z MRR
#

# dochodzą opinie Sadowskiego i Mordasewicza oraz wypowiedż z MRR #

12.05. Bruksela (PAP) - Komisja Europejska zaproponowała w środę wzmocnienie zarządzania gospodarczego w Unii Europejskiej oraz unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu, tak by wszystkim krajom członkowskim groziło odebranie środków UE za łamanie dyscypliny budżetowej.

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego uważa, że sytuacja Polski w zasadzie nie zmieni się. Opinie ekspertów co do skuteczności rozwiązań zaproponowanych przez Komisję są podzielone.

Wprowadzając zbieżność polityk budżetowych w UE i zaostrzając określoną w Pakcie Stabilności i Wzrostu dyscyplinę finansów publicznych, KE chce wyciągnąć lekcje z obecnego kryzysu.

"Bardzo poważnie traktujemy konieczność zasadniczych reform. W czasach takich jak obecne Europa może zrobić znaczący postęp" - powiedział przewodniczący KE Jose Barroso na konferencji prasowej.

"Bez sankcji nie będzie wiarygodności" - dodał, zapowiadając więcej rygoryzmu i warunkowości w przekazywaniu krajom członkowskim środków KE, by zapewnić zgodność z zasadami Paktu. Chodzi o rozszerzenie na wszystkie kraje strefy euro obecnych przepisów przewidujących możliwość odebrania jedynie unijnych środków z Funduszu Spójności. Ale z tego funduszu korzystają tylko kraje najbiedniejsze, gdzie produkt narodowy brutto (PNB) na jednego mieszkańca jest niższy niż 90 proc. średniej w UE. Obecnie to wszystkie nowe kraje członkowskie, a także Grecja, Hiszpania i Portugalia. Tymczasem KE chce, by starszak sankcji dotyczył wszystkich.

"Na następną wieloletnią perspektywę budżetową przygotowujemy rozszerzenie tej zasady z krajów spójności na pozostałe. Bo tego wymaga sprawiedliwość. Musimy powiedzieć jasno: bez sankcji nie będzie wiarygodności. Jest ważne, by kraje członkowskie respektowały unijny Pakt Stabilności i Wzrostu, więc musimy mieć tego rodzaju instrumenty, bo inaczej Pakt nie będzie działał. Oczywiście mam nadzieję, że ich nie użyjemy" - powiedział Barroso.

Wyjaśnił, że najpierw do kraju zostanie wystosowane ostrzeżenie o zawieszeniu funduszy, które ma dać czas na obniżenie deficytu do dozwolonego poziomu 3 proc. PKB. "To nie będzie się działo natychmiast, to będzie zachęta do przestrzegania zasad" - tłumaczył.

"Musimy upewnić się, że kryteria Paktu Stabilności i Wzrostu są przestrzegane. Poprzez wzmocnienie Paktu, poprzez zmierzenie się z nierównowagami makroekonomicznymi i utworzenie silnych ram zarządzania kryzysami tworzymy rdzeń Paktu Konsolidacyjnego dla silnej europejskiej gospodarki. Jestem przekonany, że kraje członkowskie są zdeterminowane, by przyjąć nasze propozycje, by zredukować ryzyko" - mówił Barroso.

Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Olli Rehn powiedział, że KE chce też wprowadzenia kontroli poziomu długu publicznego w krajach członkowskich, które obecnie notorycznie przekraczają dopuszczalną granicę 60 proc. PKB. Dług Grecji, która musiała się zwrócić o unijną pomoc, sięga 130 proc. "Jeśli kraj ma 100 proc. długu albo więcej, to nie tylko deficyt musi być obniżony poniżej 3 proc., ale także trzeba obniżyć dług" - oświadczył komisarz.

Ponadto KE proponuje, by w celu zapewnienia zgodności polityk gospodarczych kraje UE już od przyszłego roku wzajemnie kontrolowały swoje budżety. Zanim trafią do parlamentów narodowych, rządowe projekty budżetu albo przynajmniej ich ogólne założenia miałyby być wiosną omawiane przez ministrów finansów "27". Przeciwko temu pomysłowi już wcześniej protestowały Niemcy, w środę otwarcie sprzeciwił się rząd Szwecji, a rząd francuski wypowiedział z rezerwą, podkreślając suwerenność swojego parlamentu. Barroso bronił kontrowersyjnej propozycji i zapewnił, że narodowe konstytucje będą poszanowane.

"Parlamenty narodowe wciąż będą podejmować ostateczne decyzje. (...) To, co proponujemy, to ocena projektów pod kątem tego, czy pasują do decyzji podejmowanych na poziomie europejskim, gdyż kroki krajowe mają wpływ na innych. O to właśnie chodzi w polityce monetarnej: nie można mieć unii walutowej bez unii gospodarczej" - argumentował. Przypomniał, że zgodnie z traktatem polityka gospodarcza to nie tylko kwestia narodowych interesów krajów strefy euro, ale sprawa wspólnotowa.

KE chce, by dla krajów strefy euro kontrola nierównowagi makroekonomicznej i konkurencyjności była wzmocniona i przewidywała kroki prewencyjne i korekcyjne, a dla krajów spoza strefy ma się odbywać w ramach unijnej strategii Europa 2020.

W środę KE dała zielone światło dla wejścia Estonii do strefy euro 1 stycznia 2011 roku. To, że jednocześnie proponuje wzmocnienie zarządzania gospodarczego, pokazuje, że jest zarówno za pogłębieniem, jak i rozszerzeniem strefy euro o kolejne kraje - powiedział Rehn.

"Jest jasne, że nie ma kluczy, by wyjść ze strefy euro, lecz tylko klucz, by do niej wejść" - oświadczył komisarz. Podkreślił, że decyzja KE, by zarekomendować przyjęcie euro przez Estonię, "pokazuje zaufanie do euro".

"Tak przypadkiem się złożyło, ale jest to symboliczne, że tego samego dnia podjęliśmy dwie decyzje. Chcemy konsekwentnie pogłębiać zarządzanie gospodarcze w strefie euro i stopniowo poszerzać strefę euro, według zasług poszczególnych kandydatów" - dodał komisarz. Barroso zapewnił, że o rozszerzeniu strefy euro nie będą decydować uwarunkowania polityczne, ale "obiektywne kryteria".

Już na szczycie w marcu szefowie państw i rządów "27" zapowiedzieli skuteczniejsze sankcje za łamanie dyscypliny budżetowej w UE i lepszą koordynację polityk gospodarczych. Przywódcy strefy euro powtórzyli to na nadzwyczajnym szczycie w piątek w Brukseli, ogłaszając jednocześnie powołanie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego dla ratowania krajów strefy, które - jak Grecja - znajdą się w tarapatach finansowych.

KE zapowiedziała w środę, że jej priorytetem będzie szybkie osiągnięcie pełnej operacyjności tego mechanizmu z udziałem Międzynarodowego Funduszu Walutowego, opiewającego w sumie na 750 mld euro. Na tej podstawie w dłuższej perspektywie KE zapowiada ustanowienie stałego funduszu, do którego dostęp będzie uzależniony od realizacji radykalnych reform i oszczędności - podobnych do tych, jakie narzuca wspieranym krajom MFW.

Biuro Prasowe Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, komentując środowe propozycje KE, podkreśliło, że z doniesień medialnych wynika, iż sytuacja Polski w zasadzie nie zmieni się.

"Polska jest już objęta Paktem Stabilizacji i Wzrostu. Dotyczą nas również sankcje zawarte w tym pakcie - oprócz tych, które obowiązują jedynie kraje ze wspólną walutą. Do Polski odnosi się możliwość wstrzymania unijnych płatności z Funduszu Spójności" - powiedział PAP Stanisław Krakowski z biura prasowego MRR.

"Jak zaznaczył przewodniczący KE Jose Barosso - rozszerzenie tej zasady, czyli wprowadzenie sankcji wstrzymywania wypłat środków europejskich również +starym+ krajom unijnym, jeśli nie spełnią kryteriów budżetowych, wydaje się być bardziej sprawiedliwe" - dodał.

Eksperci są podzieleni co do skuteczności takich rozwiązań.

Zdaniem Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha wprowadzenie kolejnych sankcji nie ma sensu, jeśli Unia nie stosuje już obecnie obowiązujących. "Gdy wchodziliśmy do UE, objęły nas obostrzenia, a w tym czasie nie reagowano na przekroczenie kryterium inflacyjnego w Niemczech i nie egzekwowano kar za nie" - powiedział.

"Skoro wtedy ich nie stosowano, to dlaczego dzisiaj nowe sankcje miałyby używane" - dodał. Według niego unijny urząd antykorupcyjny OLAF chciał zatrzymać odpowiedzialnych za sytuację w Grecji i fałszowanie sprawozdań, jednak ze względów politycznych nie zdecydowano się na to.

"Dzisiaj mamy raczej do czynienia z tworzeniem kolejnej wyłącznie wirtualnej sankcji, która tak jak w przeszłości, zależnie od politycznych zależności będzie stosowane, albo nie. Nie będzie to prawo powszechnie obowiązujące" - ocenił.

Odmiennego zdania jest Jeremi Mordasewicz ekspert PKPP Lewiatan. W jego ocenie dodatkowe sankcje dla zdyscyplinowania budżetów należy wprowadzić i je stosować. "Trzeba zrozumieć Niemców, którzy zaostrzyli u siebie dyscyplinę budżetową, powstrzymali wydatki socjalne, zwiększyli produktywność, poprawili finanse publiczne. Naród, który podjął taką decyzję nie chce tolerować tego, co robiła Grecja" - powiedział.

"Nawet jeśli dotknie to nas jako Polskę, to jestem za linią Niemiec, a nie Grecji. Od tego, czy te obostrzenia będą stosowane, zależy przyszłość UE. Jeśli zasady nie będą egzekwowane - Unia rozpadnie się" - dodał.

Zdaniem Mordasewicza coraz mocniej widać, że albo UE stworzy jednolity obszar gospodarczy, który będzie w stanie konkurować ze Stanami Zjednoczonymi czy Chinami, albo przegramy i wypadniemy z tej rywalizacji. "Będziemy słabsi, jeśli będziemy działać pojedynczo. Wymogi trzeba zachowywać, bo wpadniemy w spiralę pogarszania standardów, co stałoby się, gdyby zaostrzone zasady i kary nie byłyby stosowane" - zaznaczył.

"W Polsce nie ma poszanowania dla prawa; jest sytuacja, że uczciwi przedsiębiorcy są bezsilni, a nieuczciwi bezkarni. Jeśli UE tolerowałaby korupcję w Bułgarii, jej rząd nie widziałby problemu. Gdy okazało się, że środki zostały odebrane - okazało się, że można zobaczyć problem i zacząć o nim rozmawiać" - podkreślił.

Michał Kot i Inga Czerny (PAP)

kot/ icz/ ago/ bos/ pad/ mow/

zarządzanie
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)