Były kandydat na prezydenta Białorusi Andrej Sannikau i współpracujący z nim Źmicier Bandarenka zaapelowali w poniedziałek do władz tego kraju o zwolnienie wszystkich więźniów politycznych.
Sannikaua i Bandarenkę uwolniono w weekend. Obaj skierowali do prezydenta Alaksandra Łukaszenki prośby o ułaskawienie.
W poniedziałek rozmawiali z polskimi dziennikarzami za pomocą telemostu. W Warszawie w konferencji udział wzięła m.in. Julia Bandarenka - córka Źmiciera Bandarenki i Wład Kobiec - szef sztabu Sannikaua.
Sannikau zapytany o to dlaczego został zwolniony odpowiedział, że przyczyniła się do tego solidarność ludzi na Białorusi oraz solidarność międzynarodowa. "Nie czuję się wolny, bo na Białorusi w ogóle nie ma wolności" - powiedział.
Sannikau nie wykluczył, że Łukaszenka próbuje "handlować" więźniami politycznymi poprzez zwalnianie w zamian za zniesienie niektórych sankcji wobec Białorusi. Wyraził nadzieję, że takie działanie władz w Mińsku nie okaże się skuteczne.
"Musimy teraz się skoncentrować na uwolnieniu wszystkich więźniów politycznych" - powiedział.
Do apelu Sannikaua przyłączył się Bandarenka oraz działacze opozycji obecni na konferencji w Warszawie.
"Trzeba pamiętać, że Unia Europejska, a także Białorusini żądają wypuszczenia wszystkich więźniów politycznych. To pierwszy krok. Kolejnym powinna być zmiana prawa wyborczego, przeprowadzenie wolnych wyborów i zniesienie cenzury mediów" - podkreślił Wład Kobiec.
Unia Europejska przyjęła decyzję władz białoruskich w sprawie Sannikaua i Bandarenki jako pierwszy krok, za którym powinny nastąpić kolejne - zwolnienie wszystkich więźniów politycznych i umożliwienie im korzystania z pełni praw. Także polskie MSZ, wyrażając w sobotę zadowolenie z uwolnienia Sannikaua, ponowiło apel o niezwłoczne uwolnienie wszystkich pozostałych więźniów politycznych na Białorusi.
Sannikau usłyszał w połowie maja 2011 roku wyrok pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek.
Bandarenkę skazano pod koniec kwietnia 2011 roku na dwa lata pozbawienia wolności za udział w protestach po wyborach prezydenckich w grudniu 2010 roku. Jeszcze przed skierowaniem na odbywanie wyroku znalazł się w szpitalu więziennym z powodu poważnych problemów z kręgosłupem. Latem przeszedł w więzieniu operację kręgosłupa. (PAP)
tgo/ mok/ jra/