Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sędzia wojskowy z Krakowa z uchylonym immunitetem

0
Podziel się:

Prokuratura wojskowa może stawiać zarzut
przekroczenia uprawnień sędziemu wojskowemu z Krakowa, który -
według śledczych - bezprawnie używał prywatnego auta do służbowych
wyjazdów. Orzekł tak we wtorek Sąd Najwyższy.

Prokuratura wojskowa może stawiać zarzut przekroczenia uprawnień sędziemu wojskowemu z Krakowa, który - według śledczych - bezprawnie używał prywatnego auta do służbowych wyjazdów. Orzekł tak we wtorek Sąd Najwyższy.

Sędzia ppłk Mariusz L., który nie ukrywa, że pozostaje w konflikcie z niewielkim w sumie środowiskiem sędziów wojskowych, może się teraz spodziewać wezwania na przesłuchanie jako podejrzany. L. uważa, że cała sprawa to zemsta za ujawnienie uchybień sądów wojskowych.

Prowadząca śledztwo prokuratura wojskowa z Poznania chce zarzucić sędziemu (który był prezesem sądu garnizonowego w Krakowie), że w celu osiągnięcia korzyści majątkowej (na kwotę 3,8 tys. zł) i osobistej (jazda własnym samochodem, a nie pociągiem lub autobusem), wbrew woli przełożonego używał własnego samochodu do służbowych celów, wystawiając sobie delegacje i przedstawiał je do rozliczenia. Śledczy chcieli także postawić sędziemu zarzut wprowadzania w błąd księgowych, którzy rozliczali delegacje będąc zapewniani, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem.

Dwa miesiące temu Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu, zgodził się na uchylenie immunitetu sędziemu, ale tylko w części dotyczącej niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień. Uznał zarazem, że brak dostatecznych dowodów na popełnienie przez sędziego oszustwa. WSO zawiesił też sędziego w czynnościach i pozbawił połowy wynagrodzenia.

Od uchwały WSO z Poznania odwołał się sędzia oraz jego obrońca. Ich skargi rozpoznał we wtorek Sąd Najwyższy. Obaj chcieli ponownego zbadania sprawy w I instancji lub zmiany w SN uchwały WSO i nie uchylania immunitetu w żadnym wątku. Prokurator płk Roman Kozak oraz rzecznik dyscyplinarny sędzia płk Wojciech Wierzbicki wnosili o utrzymanie przez SN uchwały niższej instancji.

W sprawie chodzi o 3,8 tys. zł - wartość benzyny, którą sędzia zużył w swym prywatnym aucie, używanym do celów służbowych - już po tym jak w maju 2006 r. prezes nadrzędnego sądu płk Sławomir Puczyłowski oświadczył, że nie ma zgody na korzystanie z takiej możliwości, co przewidywała zawarta między nimi umowa cywilno- prawna, taka sama jak zawierane z innymi prezesami. Sędzia uważa, że nie została ona skutecznie wypowiedziana, a sąd cywilny uznał już, że umowa jest ważna, bo nie można było od niej odstąpić.

We wtorek w długim i emocjonalnym wystąpieniu sędzia L. przekonywał, że cała sprawa zaczęła się, gdy ujawnił łamanie prawa przez wojskowe sądy okręgowe, które wydają decyzje w składach nienależycie obsadzonych (bo z udziałem sędziów sądów garnizonowych) - potem wszczęto mu sprawę o używanie auta. Sędzia mówił, że miał prawo korzystać ze swego auta na dotychczasowych zasadach, bo umowa nie została formalnie wypowiedziana. "Nie można przenosić przepisów wojskowych do prawa cywilnego. Umowy cywilnoprawnej nie wypowiada się rozkazem" - argumentował.

Dodał, że tylko jemu czyni się zarzut z wykorzystywania prywatnego auta, podczas gdy prezesi innych sądów robią tak do dziś. "Chodzi tu np. o stawianie się w prokuraturze jako świadek. Gdybym nie stawił się na wezwanie, zostałbym ukarany dyscyplinarnie, zatem ta działalność mieści się w ramach moich czynności zawodowych" - mówił sędzia tłumacząc tak, że stawiał się w prokuraturach, które wcześniej sam zawiadamiał o przestępstwach w sądach wojskowych. Te wzywały go wtedy do zeznań.

"Nie ma dowodów, że pan sędzia działał umyślnie, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej czy osobistej. Miał prawo zakładać, że wszystko jest zgodne z prawem, skoro rozliczania delegacji nie zakwestionowały nawet kontrole finansowe, a inni sędziowie rozliczali się tak samo" - mówił obrońca sędziego mec. Mikołaj Pietrzak, w przekonaniu którego cała sprawa jest sporem cywilnym i nie nadaje się do procesu karnego.

"Przy tak słabych dowodach na ewentualne oskarżenie nie widzę powodu, by kruszyć w tym celu instytucję tak podstawową jak immunitet sędziowski. Byłoby to niekorzystne dla całego wymiaru sprawiedliwości" - przekonywał adwokat. Także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która obserwuje proces w ramach Programu Spraw Precedensowych w opinii dla sądu uznawała, że dowody nie przedstawiają "uzasadnionego podejrzenia przestępstwa".

Sąd Najwyższy zezwolił na przedstawienie sędziemu zarzutu przestępstwa niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej lub osobistej. Za tę korzyść sąd uznał - jak mówił sędzia SN Marian Buliński - możliwość darmowego przejazdu własnym samochodem, a nie pociągiem.

"Pan sędzia po oświadczeniu prezesa sądu, że nie zgadza się na dalsze korzystanie z umowy nie mógł już zakładać, że ona ich wiąże" - mówił sędzia Buliński w uzasadnieniu uchwały. Zaznaczył, że fakt, iż inni robią to samo nie zwalnia z przestrzegania prawa. Orzeczenie SN jest już prawomocne. (PAP)

wkt/ pz/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)