Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sejm debatował nad raportem komisji śledczej ds. nacisków

0
Podziel się:

W czwartek wieczorem Sejm zajął się raportem z prac sejmowej komisji
śledczej ds nacisków. Podczas debaty skrytykowali go posłowie PiS. "Wygibas, bez odniesienia do
dowodów" - ocenił Arkadiusz Mularczyk. Innego zdania byli posłowie PO, SLD i PSL.

W czwartek wieczorem Sejm zajął się raportem z prac sejmowej komisji śledczej ds nacisków. Podczas debaty skrytykowali go posłowie PiS. "Wygibas, bez odniesienia do dowodów" - ocenił Arkadiusz Mularczyk. Innego zdania byli posłowie PO, SLD i PSL.

Prezentacja raportu na forum Sejmu i debata nad nim zakończyła parlamentarną procedurę. Według ustawy o komisji śledczej nad sprawozdaniem komisji nie przeprowadza się głosowania.

W przyjętym pod koniec sierpnia raporcie komisji znalazło się w stwierdzenie o nielegalnych naciskach. Znalazł się też w nim zapis, że "istniała bardzo silna polityczna presja, by działania prokuratury i służb specjalnych ukierunkowane były przede wszystkim na walkę z +układem+ definiowanym jako źródło wszelkich patologii w Polsce".

Komisja uznała również, że zachodzi uzasadniona możliwość popełnienia przestępstwa przez m.in. Jarosława Kaczyńskiego, Zbigniewa Ziobrę oraz byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego zastępców Macieja Wąsika i Ernesta Bejdę; polityka PiS Adama Lipińskiego, b. szefa ABW Bogdana Święczkowskiego, prokuratorów: Grzegorza Ocieczka, Jerzego Engelkinga, Dariusza Barskiego i Elżbietę Janicką. Mieliby się dopuścić przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków lub poświadczenia nieprawdy.

Do raportu zgłoszono zdania odrębne: szefa komisji Andrzeja Czumy (PO), posłów PiS oraz Janusza Krasonia z SLD. Czuma zrezygnował z przedstawiania w Sejmie raportu w wersji przyjętej przez komisję. W czwartek raport prezentował Krzysztof Brejza(PO).

Z projektu raportu przygotowanego przez Czumę wynikało, że zarzuty wobec rządzących w latach 2005-2007 nie znalazły potwierdzenia. Według tego projektu nie było podstaw do stwierdzenia, aby w latach 2005-2007 "istniał mechanizm, który umożliwiałby funkcjonariuszom publicznym zajmującym kierownicze stanowiska państwowe nielegalne wywieranie wpływów na prokuratorów, funkcjonariuszy policji i służb specjalnych".

Po przyjęciu poprawek zgłoszonych przez posłów PO i SLD ostateczna wersja raportu znacznie różni się od tego przygotowanego przez Czumę.

Arkadiusz Mularczyk (PiS) nazwał raport "wygibasem, który nie ma odniesienia do dowodów". "Postawiono tezę, która nie ma pokrycia w materiale dowodowym, czysto publicystyczną(...) To jest akcja czysto propagandowa przed wyborami, gniot, który nikogo nie interesuje" - ocenił. "Będziecie się wstydzić za to coście napisali. Oskarżyliście uczciwych urzędników publicznych o rzeczy niegodziwe" - zwrócił się poseł PiS do posłów PO.

"Jak to jest, że za waszych rządów liczba bilingów u operatorów jest najwyższa w Unii Europejskiej. Ponad milion bilingów. Czego wy tam szukacie w bilingach? To może wyjaśnić następna komisja śledcza, którą my powołamy" - dodał Mularczyk.

Wyliczył, że prace komisji trwały 3 lata, kosztowała ona podatników ponad milion złotych, a skład komisji zmieniał się bardzo często. "Komisja miała postawiony partyjny plan, miała pokazać, że za rządów PiS źle się działo" - ocenił.

Z kolei poseł SLD Janusz Krasoń uznał, że raport komisji "obnażył całą prawdę o IV RP". "Z satysfakcją przyjąłem ostateczne konkluzje" - powiedział. Jak ocenił raport można uznać za "niekonsekwentny", ponieważ - według niego - powinien kończyć się wnioskiem o Trybunał Stanu dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry. "Komisja może spełniła zadanie, choć być może znudziła opinię publiczną" - powiedział polityk SLD.

Agnieszka Hanajczyk (PO) powiedziała, że z prac komisji wyłonił się obraz nadający się "na scenariusz kiepskiego filmu sensacyjnego", obraz intryg, łamania prawa. Jak podkreśliła "lista patologii wykrytych przez komisję" jest bardzo długa. Wymieniła m.in. lekceważenie zasad prowadzania śledztw, nieuzasadnione zakładanie podsłuchów, obchodzenie tajemnicy dziennikarskiej. "Raport spowoduje, że praktyki IV RP będą wspomnieniem" - powiedziała posłanka PO.

Stanisław Witaszczyk (PSL) ocenił, że należy w przyszłej kadencji Sejmu doprowadzić do usprawnienia prac komisji śledczych, m.in. przez doprecyzowanie przepisów ich dotyczących. Według Witaszczyka "wyniki prac komisji śledczej są dobrym materiałem, który przyczyni się do tego, że sytuacja psucia demokratycznego państwa nie będzie miała miejsca".

Szef komisji Andrzej Czuma (PO) powiedział w czwartek, że nie mógł zgodzić się z kilkoma konkluzjami zawartymi w przyjętym raporcie. Przypomniał, że komisja miała zająć się wyłącznie zbadaniem czy członkowie Rady Ministrów, szefowie policji, CBA i ABW wywierali nielegalny wpływ na podległe im osoby. Dodał, że Trybunał Konstytucyjny uznał za niedopuszczalne badanie przez komisję m.in. spraw dotyczących niszczenia dowodów, nadużyć w czynnościach operacyjno-rozpoznaczych, ujawnienia tajemnicy państwowej bądź służbowej.

Sprawozdawca komisji poseł Krzysztof Brejza (PO) odpowiadając na pytania posłów powiedział, że materiał zgromadzony przez komisję może być w przyszłości "dla grupy posłów" podstawą do złożenia wniosku o postawienie niektórych osób przed Trybunałem Stanu. Dodał, że kampania wyborcza nie jest na to najlepszym czasem.

Brejza przypomniał podczas swojego wystąpienia, że komisja zajmowała się m.in. sprawą zatrzymania b. ministra spotu Tomasza Lipca. Jak mówił zatrzymanie przesunięto na czas po wyborach 2007 roku na skutek działania prokurator Elżbiety Janickiej. Przypomniał, że została ona ukarana dyscyplinarnie za decyzję o zaniechaniu aresztowania bez uzasadnienie merytorycznego. Zaznaczył, że ingerencja Janickiej stanowiła, zgodnie z art 231 artykułem Kodeksu karnego, przekroczenie uprawnień.

Brejza mówił też o tzw. aferze gruntowej. Zaznaczył, że CBA przed rozpoczęciem akcji musi mieć wiadomość, która wskazuje na "znaczne prawdopodobieństwo" możliwości popełnienia przestępstwa. "W przypadku afery gruntowej funkcjonariusze CBA nie pozyskali wiarygodnych informacji o przestępstwie" - oświadczył. Zdaniem Brejzy, CBA badając tę sprawę, w nieuzasadniony sposób założyło wiele podsłuchów.

Za nadużycie CBA poseł PO uznał podrobienie i użycie przez Biuro dokumentów legalizacyjnych dotyczących odrolnienia ziemi. "Brak było podstaw do podrobienia przez CBA dokumentów administracyjnych" - ocenił. Dodał, że w momencie rozpoczęcia operacji specjalnej nie było wydane zarządzenie premiera ws. wytwarzania przez CBA podobnych materiałów.

Brejza za zaniedbanie prokuratury ws. przecieku z afery gruntowej uznał m.in. brak sporządzenia przez śledczych dokumentu zawierającego wersje śledcze. Jak powiedział istniało "wysokie prawdopodobieństwo" zastosowania nielegalnych podsłuchów wobec b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego i b. szefa PZU Jaromira Netzla.

Poseł PO dodał, że w latach 2005-2007 dochodziło do pobierania dziennikarskich bilingów i lokalizacji BTS. Komisja w raporcie opowiada się za podjęciem przez Sejm przepisów, które uniemożliwiłoby w przyszłości służbom takiego działania. (PAP)

tgo/ mok/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)