Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sejm: Projekty ws. obecności kobiet na listach: PiS i SP chcą odrzucenia

0
Podziel się:

Kluby: PO, RP i SLD opowiedziały się w czwartek za skierowaniem do dalszych
prac w Sejmie dwóch projektów dotyczących zwiększenia liczby kobiet na listach wyborczych. Za
odrzuceniem obu propozycji są: PiS i SP. Klub PSL dał swym posłom wolną rękę w tej sprawie.

Kluby: PO, RP i SLD opowiedziały się w czwartek za skierowaniem do dalszych prac w Sejmie dwóch projektów dotyczących zwiększenia liczby kobiet na listach wyborczych. Za odrzuceniem obu propozycji są: PiS i SP. Klub PSL dał swym posłom wolną rękę w tej sprawie.

Sejm przeprowadził pierwsze czytanie projektów: Parlamentarnej Grupy Kobiet i Ruchu Palikota, które zakładają zmiany w Kodeksie wyborczym. Kluby: Prawa i Sprawiedliwości i Solidarnej Polski złożyły wnioski o odrzucenie obu propozycji w pierwszym czytaniu.

Projekt RP zakłada podwyższenie obowiązującej obecnie 35-procentowej kwoty zarezerwowanej dla kobiet i mężczyzn na listach wyborczych (do Sejmu, rad: gmin i powiatów oraz sejmików województw) do poziomu 50-procentowego parytetu. Zgodnie z propozycją Ruchu, na liście osób kandydujących obowiązywałaby zasada, według której połowę liczby wszystkich osób kandydujących stanowią kobiety, a połowę mężczyźni. W przypadku nieparzystej liczby osób kandydujących, liczba kobiet i mężczyzn nie mogłaby się różnić więcej niż o jedną osobę.

RP chce też, by kobiety i mężczyźni zajmowali na liście wyborczej miejsca naprzemiennie (tzw. metoda suwakowa). Podobne rozwiązanie znalazło się w projekcie PGK. Posłanki z PO, PSL, SLD i RP chcą, by panie i panowie zajmowali na liście wyborczej miejsca naprzemian, jednak tylko do wyczerpania 35-procentowej kwoty.

Artur Dębski (RP), który prezentował projekt Ruchu, ocenił, że równość kobiet i mężczyzn w życiu publicznym i politycznym jest fikcją. "W Sejmie na 460 osób mamy 110 pań i 350 mężczyzn. Równość będzie zagwarantowana tylko i wyłącznie w wypadku, jeżeli zmiany w przepisach prawa zostaną uczynione w ten sposób, że będą gwarantować parytety i naprzemienność płci na listach" - przekonywał Dębski.

Jego zdaniem, równości tej nie gwarantują obowiązujące obecnie 35-procentowe kwoty regulujące obecność kobiet i mężczyzn na listach wyborczych. "Mamy nadzieję, że ponad wszystkimi podziałami damy szansę temu projektowi na zaistnienie w polskich realiach, że politycy, którzy już wcześniej opowiadali się za parytetami, zdecydują, iż jest to odpowiedni moment na ich wprowadzenie" - podkreślił wiceszef RP.

Przewodnicząca Parlamentarnej Grupy Kobiet Bożena Szydłowska (PO) przypomniała, że równość mężczyzn i kobiet we wszystkich dziedzinach życia gwarantuje konstytucja - dotyczy to również zajmowania stanowisk, pełnienia funkcji oraz uzyskiwania godności publicznych. "Mimo, że kobiety stanowią trwałą większość wśród obywateli RP, ich udział w składzie organów władzy publicznej, pochodzących z wyborów powszechnych, jest zdecydowanie mniejszościowy" - mówiła posłanka Platformy.

W jej ocenie, o ile 35-procentowe kwoty spowodowały najwyższy w historii odsetek (24 proc.) obecności kobiet w Sejmie, to wciąż liczba ta jest niezadowalająca, a przesądził o tym sposób konstruowania przez partie polityczne list wyborczych, wyraźnie faworyzujący mężczyzn. "Sprawiedliwa byłaby zasada, zgodnie z którą kobiety i mężczyźni stanowiliby taki sam odsetek osób umieszczanych na pierwszych miejscach list" - powiedziała posłanka. "Mam nadzieję, że nasi parlamentarni koledzy dojrzeli już do tej decyzji i zechcą konkurować z nami na równych zasadach. Wtedy niech wygrywają lepsi, bez względu na płeć" - podkreśliła Szydłowska.

Za skierowaniem obu projektów do dalszych prac opowiedziały się kluby: PO, RP i SLD. "Klub PO zdecydowanie popiera rozwiązania zaproponowane przez Parlamentarną Grupę Kobiet, tym niemniej, z uwagi na podobne intencje wyrażone w projekcie Ruchu Palikota, z wyjątkiem odstępstwa dotyczącego udziału na listach 35 proc. liczby kandydatów kobiet lub mężczyzn, mój klub nie będzie proponował odrzucenia tego projektu w pierwszym czytaniu" - zapowiedział Adam Żyliński. Zastrzegł jednak, że w toku dalszych prac nad obydwoma projektami nie będzie zgody PO "na tak fundamentalną zmianę" jak wprowadzenie parytetów. Zdaniem Żylińskiego, kwoty 35-procentowe są rozwiązaniem wystarczającym i zgodnym z konstytucją, więc nie należy ich zmieniać.

Marek Poznański (RP) ocenił, że najczęściej to nie wykształcenie, czy polityczne doświadczenie kandydatów decyduje o kształcie list wyborczych. "W większości przypadków to kolesiostwo jest czynnikiem sprawczym wyglądu list wyborczych. Proponowane przez nas zmiany są jedynie jednym ze sposobów ukrócenia tej bardzo złej praktyki. +50 na 50+ spowodowałoby stymulację poprawy tej polityki" - mówił Poznański. Zadeklarował poparcie również dla propozycji PGK.

Zbyszek Zaborowski (SLD) podkreślił, że - inaczej niż obecnie - na początku ubiegłego wieku Polska była jednym z prekursorów przyznania praw wyborczych kobietom; w 1918 roku równość płci na listach poparł marszałek Józef Piłsudski. "Zmiany w ustawach zawsze są tą ostateczną gwarancją praw i wolności obywatelskich i wydaje się, że Polska dojrzewa do podjęcia takich epokowych decyzji" - ocenił poseł Sojuszu.

Eugeniusz Kłopotek (PSL) przyznał, że w jego klubie nie ma jedności w tej sprawie. Poparcie dla projektów PGK i RP w rozmowie z PAP zapowiedziała kilka dni temu posłanka Stronnictwa Genowefa Tokarska. Sam Kłopotek krytykował w czwartek postulaty zawarte w projektach. "Patrzę na kolegów posłów w Ruchu Palikota, i z lewej strony, i właściwie powiedziałbym tak po chłopsku: chłopy, czy was pogięło? I patrzę na panie z Platformy Obywatelskiej: czy panie myślą, że tym projektem uszczęśliwiacie kobiety w Polsce?" - pytał poseł PSL.

Według niego, zdecydowana większość pań nie chce tego typu rozwiązań. Ocenił też, że oba projekty to jest "jedno wielkie nieporozumienie, a dodatkowo jeszcze projekt RP trąci łamaniem polskiej konstytucji".

Posłowie PiS i SP złożyli wnioski o odrzucenie propozycji w pierwszym czytaniu. "To, że dziś zajmujemy się parytetami wygląda na swoisty wyścig między PO a RP o to, kto będzie skuteczniejszy w inżynierii społecznej, a tak należy nazwać tę próbę uszczęśliwiania kobiet na siłę" - uznała Elżbieta Witek (PiS). Ironizowała, że można także wprowadzić parytety dla "mieszkańców wsi, łysych, puszystych, bezpaństwowców, cudzoziemców, mniejszości seksualnych i kobiet 50 plus".

Krystyna Pawłowicz (PiS) wyraziła opinię, że projekty PGK i Ruchu Palikota są sprzeczne z kilkoma przepisami konstytucji. "Naruszają art. 32, który mówi, że wszyscy są wobec prawa równi i nikt nie może być dyskryminowany z jakiejkolwiek, również z powodu płci, przyczyny. Narusza art. 11, który gwarantuje autonomię partii politycznych. Dalej - projekty naruszają art. 96 konstytucji, który mówi, że wybory do Sejmu są równe, a równe to znaczy, że mamy jednakowe: bierne i czynne prawo wyborcze" - wyliczała posłanka PiS.

Kazimierz Ziobro (SP) propozycje PGK i RP nazwał "chybionymi". "One właśnie godzą w godność i w predyspozycje kobiet. Kobiety nie potrzebują specjalnej ochrony - korzystają z praw równych mężczyznom i w związku z tym nie widzimy zasadności procedowania tych dwóch projektów" - powiedział Ziobro.

Marta Rawicz (PAP)

mkr/ par/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)