Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sejm skrócił kadencję, Dorn: to ważny dzień dla demokracji; prezydent: wybory 21 października

0
Podziel się:

Posłowie zdecydowali w piątek o skrócenie
kadencji Sejmu. "To ważny dzień dla demokracji" - ocenił marszałek
Ludwik Dorn. Radość z decyzji o samorozwiązaniu Sejmu wyraził
premier Jarosław Kaczyński. Szef PO Donald Tusk mówił, że ma
osobistą satysfakcję z samorozwiązania, bo wiedział od wielu
miesięcy "że nic dobrego tu już nie powstanie".

*Posłowie zdecydowali w piątek o skrócenie kadencji Sejmu. "To ważny dzień dla demokracji" - ocenił marszałek Ludwik Dorn. Radość z decyzji o samorozwiązaniu Sejmu wyraził premier Jarosław Kaczyński. Szef PO Donald Tusk mówił, że ma osobistą satysfakcję z samorozwiązania, bo wiedział od wielu miesięcy "że nic dobrego tu już nie powstanie". *

Prezydent Lech Kaczyński zarządził już wybory na 21 października.

W ocenie marszałka Sejmu, piątek to "dzień, w którym wiara w demokrację w Polsce i wiara w parlamentaryzm powinna zostać umocniona". "Po raz pierwszy w historii niepodległej Polski po 89 roku, Sejm został rozwiązany decyzją uchwałą członków większości Wysokiej Izby" - mówił Dorn.

"Polsce potrzebne są wybory. My uważaliśmy od jakiegoś czasu, że to jest jedyne rozwiązanie. Inni się wahali, dochodziło do aktów destrukcji zupełnie niebywałych. Powstała nowa koalicja, która połączyła partie, niedawno jeszcze skrajnie się krytykujące" - powiedział z kolei premier po głosowaniu.

Jednocześnie premier poinformował, że odwołana została większość ministrów jego rządu, z wyjątkiem siedmiu. Jak dodał, zostali odwołani przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego ci ministrowie, których dotyczyły wnioski o wotum nieufności, złożone przez PO. Jak podkreślił J. Kaczyński, ta decyzja jest w interesie społeczeństwa i jest zgodna z konstytucją.

Tusk ocenił, że premier Jarosław Kaczyński złamał "prawny obyczaj i kulturę sejmową", wnioskując o odwołanie większości ministrów w swoim rządzie. Jak dodał, odwołanie części rządu, w połączeniu z samorozwiązaniem Sejmu, to "podwójna kapitulacja" premiera, "bezprzykładna kapitulacja ludzi żądnych władzy, ale nie potrafiących dobrze jej sprawować".

PO zgłosiła wnioski o wyrażenie wotum nieufności wobec 19 członków rządu. Część z nich stała się bezzasadna po rozpadzie koalicji PiS-Samoobrona-LPR i odwołaniu z rządu ministrów Ligi i Samoobrony. Ostatecznie zostało 15 wniosków. Miały być one głosowane w sobotę, a debata nad nimi miała się odbyć w piątek wieczorem i w sobotę.

Lider LPR Roman Giertych uważa, że PiS, głosując za uchwałą SLD o samorozwiązaniu Sejmu, w uzasadnieniu której znalazło się stwierdzenie, iż biskupi wprowadzają w Polsce państwo religijne, przeszedł na pozycję lewicy laickiej.

Szef SLD Wojciech Olejniczak powiedział, że parlament kończy funkcjonowanie z "nieczystym sumieniem", które" mogą mieć głównie posłowie z PiS. To "nieczyste sumienie", mówił, związane jest ze sprawą śmierci Barbary Blidy i akcją CBA w Ministerstwie Rolnictwa oraz nie powołaniem komisji śledczych w tych sprawach.

Mateusz Piskorski (Samoobrona) ocenił, że samorozwiązanie to zła decyzja, bo nie było komisji śledczych. W obecnym parlamencie nie było możliwości rozsądnej współpracy - komentował prezes PSL Waldemar Pawlak.

Głosowanie nad samorozwiązaniem, które pierwotnie zapowiadano na godz. 14. ostatecznie odbyło się późnym wieczorem - przed godz. 22. Poprzedziła je burzliwa debata, a wcześniej - wielogodzinne również burzliwie przebiegające głosowania ponad 20 ustaw.

Sejm przyjął wniosek SLD o skrócenie kadencji, który był głosowany jako pierwszy. Poparło go 377 posłów, przeciw było 54, 20 wstrzymało się od głosu. Wymagana do skrócenia kadencji Sejmu większość wynosiła 307 głosów. W Sejmie były także wnioski PO i PiS o samorozwiązanie, które nie były już głosowane jako bezprzedmiotowe.

Przyjmujemy dziś bezwarunkową kapitulację Jarosława Kaczyńskiego i PiS - partii, która wygrała wybory, ma największy klub w Sejmie, a mimo to po dwóch latach rządów wywiesza białą flagę - mówił Tusk, uzasadniając wniosek PO o samorozwiązanie Sejmu. "PiS podnosi dzisiaj ręce do góry, mówi: +przepraszamy, nie potrafimy, poddajemy się+" - zaznaczył lider PO.

Ripostował Jacek Kurski (PiS). Jego zdaniem, Donald Tusk nazywając wniosek PiS o samorozwiązanie Sejmu kapitulacją rządu, sam niebawem odbierze kolejną kapitulację - Platformy Obywatelskiej w przyspieszonych wyborach.

Według posła PiS, szef PO nie rozumie "istoty problemu". "Po raz pierwszy w wolnej Polsce klub zwycięski ma odwagę wystąpić z wnioskiem o skrócenie kadencji" - podkreślał Kurski. Jak powiedział, składa "pokłony i wyrazu podziwu" swoim klubowym kolegom za to, że działają w imię dobra kraju, a nie dobra prywatnego.

Z kolei samemu Kurskiemu dostało się od lidera LPR Romana Giertycha.

"Postanowiliście pójść na wybory dlatego, że PKW odrzuciła wasze sprawozdanie. Straciliście 65 mln złotych i jedyną drogą odzyskania tych pieniędzy są wybory" - mówił Giertych do posłów PiS. Jak dodał, PiS postanowił "zaryzykować władzę dla pieniędzy, dla kasy".

Giertych odniósł się do wystąpienia Kurskiego, który uzasadniał wniosek PiS o skrócenie kadencji Sejmu i chwalił rządy PiS za wprowadzenie programu "Zero tolerancji dla przemocy w szkole", mundurków i "becikowego". "Poseł Kurski kilkanaście miesięcy temu powiedział: +ciemny lud wszystko kupi+. I zgodnie z tą metodą dzisiaj poszedł ostro" - mówił.

"Przypisał pan swojemu klubowi reformę edukacji, mundurki, a ja mam tutaj głosowanie" - powiedział Giertych, który trzymał w ręku wydruki z wynikami głosowań. Wskazywał jak PiS, a szczególnie Kurski, głosował m.in. w sprawie stroju jednolitego w szkole, becikowego i prorodzinnych ulg w podatkach.

Kurski tłumaczył, że w głosowaniu w sprawie mundurków "najzwyczajniej poseł PiS prowadzący głosowania po prostu się pomylił". "W związku z tym połowa klubu, patrząc na osobę posła prowadzącego, zagłosowała tak jak poseł prowadzący. Druga połowa, która patrzyła w ściągę, zagłosowała prawidłowo" - wyjaśnił poseł PiS.

Suchej nitki na PiS nie pozostawił w debacie Bronisław Komorowski (PO). PiS traci dzisiaj władzę, przegrywa na własne życzenie, bo się "zagrał" i rządził z ludźmi tego niewartymi; PiS nie zrobił nic dla Polski i zniszczył własne zaplecze polityczne - mówił.

"Oszustwem wartym Goebbelsa" nazwał nieprawdziwy - w jego ocenie - ukuty przez PiS podział na Polskę solidarną i liberalną. "Oszukujecie Polskę, że jest rozpołowiona, a sami czujecie, że to kompletna nieprawda" - zwrócił się Komorowski do polityków PiS.

Wniosku PiS o samorozwiązanie bronił Marek Kuchciński. Jak mówił, rząd mniejszościowy "w sytuacji histerii i awantury nie ma szans". Podkreślał, że rząd Jarosława Kaczyńskiego "przynosi nam wszystkim sukcesy", a Polska od dwóch lat przeżywa "niezwykły" rozwój gospodarczy.

Jego zdaniem, jeśli chce się zrozumieć źródła kryzysu politycznego w Polsce, należy przyjrzeć się trzem ostatnim miesiącom. "Każdy kto obserwował obrady Sejmu, musiał dojść do bardzo smutnych wniosków na temat moralnej i politycznej kondycji polskiego parlamentu" - powiedział Kuchciński.

Szef SLD Wojciech Olejniczak mówił podczas debaty: "Całe zło, które dzisiaj kończymy, jest w PiS, w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. To, co złe, tam powstało. Tam powstały układy, patologie i tam rodziło się to, co wy chcieliście nazwać IV RP, do której dzisiaj nawet wasi najbardziej zagorzali zwolennicy nie chcą już powracać" - powiedział Olejniczak. "Dzisiaj trzeba jasno powiedzieć: kończymy z PiS" - dodał.

W krytyce PiS wtórował mu Janusz Maksymiuk z Samoobrony: PiS "zdradził i sprzeniewierzył program" Solidarnego Państwa. Jego zdaniem, działania rządu PiS opierały się na podsłuchach, inwigilacji polityków, dziennikarzy oraz na publicznych nieuprawnionych oskarżeniach.

"To jest układ między PiS a PO. PiS nie rozliczył - mimo naszych wniosków - ani jednej prywatyzacji, a za to Platforma nie rozlicza Telegrafu" - podkreślił Maksymiuk. "Zróbcie już teraz koalicję" - apelował. (PAP)

par/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)