Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Senator Zbigniew Pawłowicz nie jest "kłamcą lustracyjnym"

0
Podziel się:

Senator Zbigniew Pawłowicz (PO) nie dopuścił się "kłamstwa lustracyjnego"
- orzekł w środę Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. Akt oskarżenia wniósł Instytut Pamięci Narodowej, który
zarzucał parlamentarzyście, że zataił współpracę z kontrwywiadem wojskowym podczas udziału w misji
wojskowej na Bliskim Wschodzie w 1977 roku.

Senator Zbigniew Pawłowicz (PO) nie dopuścił się "kłamstwa lustracyjnego" - orzekł w środę Sąd Okręgowy w Bydgoszczy. Akt oskarżenia wniósł Instytut Pamięci Narodowej, który zarzucał parlamentarzyście, że zataił współpracę z kontrwywiadem wojskowym podczas udziału w misji wojskowej na Bliskim Wschodzie w 1977 roku.

"Przewód sądowy wykazał, że wiele istotnych wątpliwości w tej sprawie mógłby rozstrzygnąć wyłącznie oficer, który sporządził dokumentację mającą świadczyć o domniemanej współpracy Zbigniewa Pawłowicza z kontrwywiadem, ale on już nie żyje. Nie ma innej możliwości sprawdzenia, czy wyjaśnienia złożone w toku procesu polegają na prawdzie, a zatem należy je rozstrzygnąć na korzyść osoby lustrowanej" - ocenił sędzia Krzysztof Noskowicz prowadzący proces.

Zdaniem sędziego, konfrontacja zachowanych archiwów kontrwywiadu z zeznaniami byłych oficerów pokazała, że szczegółowe instrukcje postępowania w pracy z agenturą nie były ściśle przestrzegane i mogło w codziennej pracy dochodzić do nadużyć. Jako przykład posłużyła karta ewidencyjna Pawłowicza, założona przez oficera prowadzącego, na której podpis zwierzchnika został podrobiony przez niższego rangą oficera, "z powodu pośpiechu", jak tłumaczył w bydgoskim sądzie.

"Jest to +nuda veritas+, naga prawda o funkcjonowaniu Wojskowej Służby Wewnętrznej: z jednej strony szczegółowe instrukcje, a w praktyce dokumenty tworzone wbrew wszelkim przepisom. W tym przypadku nie można wykluczyć +inwencji+ oficera kontrwywiadu" - dodał sędzia Noskowicz.

Sam fakt zachowania deklaracji współpracy z kontrwywiadem, podpisanej przez senatora, nie był dla sądu dowodem, że do jakiejkolwiek współpracy faktycznie doszło. Teczka pracy agenta "Pawlika" została komisyjnie zniszczona w latach 70., a dokumenty z teczki personalnej nie dowodzą jednoznacznie, że obecny senator składał jakiekolwiek doniesienia agenturalne.

W grudniu 2007 r. w katalogach osób publicznych IPN ujawniono, że Pawłowicz był zarejestrowany w 1977 r., jako tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojska PRL, ps. Pawlik. Według katalogu współpracę rozwiązano w grudniu 1977 r. z powodu "braku możliwości"; teczkę pracy TW zniszczono, zachowała się zaś teczka personalna TW.

Zapisy dotyczą okresu, kiedy Pawłowicz pracował jako lekarz w Polskim Polowym Szpitalu w Egipcie, pod flagą ONZ. Na początku procesu senator mówił, że WSW przedłożyło mu do podpisu deklarację współpracy podczas kilkumiesięcznych przygotowań do wyjazdu, prowadzonych w Budowie koło Złocieńca (Zachodniopomorskie) i że podpisał ją "machinalnie", bo traktował to jako element przygotowań do wyjazdu, ale do żadnych kontaktów z kontrwywiadem później nie doszło.

Orzeczenie w sprawie senatora Pawłowicza jest nieprawomocne. Parlamentarzysta był w środę w sądzie, ale odmówił jakichkolwiek komentarzy w tej sprawie. Prokurator IPN zapowiedział, że decyzja o ewentualnym złożeniu odwołania zapadnie po otrzymaniu pisemnego uzasadnienia decyzji sądu. (PAP)

olz/ pz/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)