Serbia obchodziła we wtorek 10. rocznicę obalenia dyktatorskich rządów Slobodana Miloszevicia. Rewolta 5 października 2000 roku zakończyła dekadę wojen, międzynarodowej izolacji i ekonomicznego zastoju kraju.
Miloszević zmarł na zawał serca w wieku 64 lat w marcu 2006 roku w celi oenzetowskiego trybunału w Hadze. Toczący się przeciwko niemu od lutego 2002 roku proces o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości zakończył się więc bez wyroku.
Od odejścia dyktatora Serbia wydobywa się z międzynarodowej izolacji i odbudowuje gospodarkę. Jednak nowym władzom w dalszym ciągu nie udaje się wykorzenić wszechobecnej przestępczości i korupcji jako spuścizny po rządach Miloszevicia.
Przeszkodą na drodze Serbii do instytucji europejskich jest niemożność aresztowania byłego dowódcy wojsk Serbów bośniackich Ratko Mladicia, głównego oskarżonego o zbrodnie wojenne podczas wojny w Bośni (1992-1995). W 2008 roku Serbia utraciła swą prowincję, Kosowo, która jednostronnie ogłosiła niepodległość. Belgrad twierdzi, że nigdy nie pogodzi się z utratą kolebki swej państwowości, choć Kosowo uznało już 70 państw, w tym USA i 22 z 27 państw Unii Europejskiej.
Prezydent Serbii Boris Tadić uznał we wtorek na konferencji poświęconej 10. rocznicy odsunięcia Miloszevicia od władzy, że władze muszą jeszcze ciężej pracować, aby zreformować państwo.
"5 października jest datą wprowadzenia demokracji w Serbii. Osiągnięcia mamy ogromne, ale to nie powstrzyma nas od stwierdzenia, że można było zrobić więcej. Niezadowolenie ludzi jest faktem, jednak my nie startowaliśmy od zera - startowaliśmy od etapu poniżej zera" - podkreślił. (PAP)
jo/ mc/
7352939
