Przedstawiciel rządu Serbii zdementował w piątek wcześniejsze doniesienia mediów, że osiągnięto kompromis z Kosowem w sprawie udziału obu krajów w konferencjach międzynarodowych.
Stanowiska obu stron w tej kwestii raczej się zaostrzyły - ocenił główny serbski negocjator Borislav Stefanović w wywiadzie dla piątkowego wydania belgradzkiego dziennika "Novosti".
Negocjatorka ze strony Kosowa Edita Tahiri oświadczyła w czwartek, że Belgrad i Prisztina osiągnęły porozumienie w sprawie udziału obu krajów w międzynarodowych konferencjach.
Kompromis miał polegać na tym, że przed delegacją Prisztiny pojawiać się będzie tabliczka "Kosowo", a nie "Republika Kosowa", na co dotychczas nalegał kosowski rząd. W zamian Serbowie mieli przestać domagać się, by na kosowskiej tabliczce zaznaczano, że formalnie Kosowo należy do Serbii - pisała kosowska gazeta "Koha Ditore".
Stefanović podkreślił jednak, że Belgrad w dalszym ciągu chce, by Kosowo określane było jako część Serbii. Dotychczas Serbowie bojkotowali wszelkie międzynarodowe spotkania, w których uczestniczyli także ministrowie rządu w Prisztinie.
"Z powodu niedających się pogodzić stanowisk zmniejszają się szanse na porozumienie, konieczne do tego, by Serbia uzyskała status kandydata do członkowstwa w Unii Europejskiej" - podkreślił Stefanović. Inne warunki to usunięcie wszystkich serbskich blokad na północy Kosowa, zamieszkanej w większości przez Serbów, oraz rezygnacja z przeprowadzenia na tym obszarze wyborów parlamentarnych i samorządowych wiosną tego roku.
Ogłoszoną przed czterema laty niepodległość Kosowa uznało dotychczas 86 krajów, w tym USA, Kanada, Japonia, Turcja i większość państw UE. Serbia wciąż jednak nie chce się pogodzić z utratą swej dawnej prowincji. (PAP)
akl/ ap/
10668107 arch.
