Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Siemaszko: IPN jest instytucją "intelektualnie leniwą"

0
Podziel się:

#
Dochodzi wypowiedź rzecznika prasowego IPN Andrzeja Arseniuka
#

# Dochodzi wypowiedź rzecznika prasowego IPN Andrzeja Arseniuka #

07.04. Londyn (PAP) - IPN nie powinien czekać, aż Rosjanie przekażą mu listę białoruską, lecz samemu sporządzić własną, "prawdopodobną listę" - ocenił historyk, publicysta Zbigniew Siemaszko. W rozmowie z PAP postawę IPN nazwał "intelektualnym lenistwem".

"Sprawa listy białoruskiej jest najważniejsza. Bez załatwienia tej sprawy cała symbolika z udziałem dwóch premierów, której byliśmy świadkami, nie zda się na nic" - zaznaczył Siemaszko.

Nie wykluczył, że premier Rosji Władmir Putin zaprosił Donalda Tuska na wspólne obchody katyńskie, by sprawa ta nie rzucała cienia na przygotowywane w Moskwie w maju obchody 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej.

"IPN, ośrodek Karta i Stowarzyszenie Rodzin Katyńskich wiedzą, że nie ma listy białoruskiej i że jej nie mogą dostać, a sami nie prowadzą żadnych prac pozwalających w oparciu o dedukcję i ludzkie świadectwa ustalić, kto na niej prawdopodobnie się znajduje" - dodał.

W rozmowie z PAP rzecznik IPN Andrzej Arseniuk powiedział, że oskarżenia emigracyjnego historyka z Londynu są całkowicie pozbawione podstaw. "Te zalecenia, by np. IPN sporządził +własną, prawdopodobną listę białoruską+, świadczą o nieznajomości działań pionu śledczego IPN oraz pracy badawczej historyków" - ocenił Arseniuk.

Przypomniał, że w śledztwie w sprawie zbrodni katyńskiej prowadzonym od listopada 2004 r. przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Warszawie ważne są tylko te dokumenty, które można uzyskać drogą oficjalną, za zgodą m.in. władz Federacji Rosyjskiej lub władz Białorusi. "Taka +prawdopodobna lista+ nie miałaby żadnej wartości" - ocenił.

Według Siemaszki, należy spisać nazwiska tych, którzy zostali aresztowani na Białorusi między wrześniem 1939 r. a majem 1940 r., i starać się prześledzić ich wojenne losy. On sam przy okazji prac historycznych nad losami Polaków wywiezionych do ZSRR sporządził listę prawdopodobnych 70 nazwisk figurujących na liście białoruskiej (na ogólną liczbę ok. 3,5 tys.).

"O tym, kogo rozstrzelać, decydowało trzech funkcjonariuszy NKWD w Moskwie. Listy ofiar są numerowane i wiadomo, gdzie zostały skierowane (w przypadku jeńców cywilnych do Mińska i Kijowa), bo ujawnili to Gorbaczow i Jelcyn. Znana jest liczba list, ich numery i daty. W przypadku zabitych na Białorusi wiadomo, które numery list wysłano do Mińska i kiedy. Nie wiadomo tylko, ile osób i kto na tych listach figuruje" - wyjaśnił.

Siemaszko przestrzega przed oczekiwaniem od Rosjan przeprosin i odnosi się sceptycznie do perspektywy uznania zbrodni NKWD na polskich oficerach, podoficerach i cywilach za zbrodnię wojenną. "Obecne państwo rosyjskie jest kontynuacją ZSRR. Moskwa nigdy się tej ciągłości nie wyparła, dlatego nie może przyznać, że Katyń był zbrodnią wojenną, bo jak by wówczas wyglądało" - tłumaczy.

Siemaszko, pochodzący z Wilna, w czasie II wojny światowej służył w Wielkiej Brytanii w komórce radiowywiadu. Jest autorem pionierskiej książki o Narodowych Siłach Zbrojnych, publikacji o generale Stanisławie Tatarze i książki o wywózkach Polaków do ZSRR. Był współpracownikiem Zeszytów Historycznych. Obecnie pracuje nad biografią gen. Władysława Andersa.(PAP)

asw/ kar/ nno/ hes/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)