Unia Europejska nie angażuje się wystarczająco w Afganistanie, tymczasem powinna uznać wsparcie stabilizacji w tym kraju za swój priorytet, nawet kosztem innych - powiedział w sobotę w Brukseli minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Podczas panelu na "Brussels Forum", międzynarodowym spotkaniu osobistości ze świata polityki, dyplomacji, biznesu i finansów, wskazał, że rocznie UE wydaje na Afganistan 160 mln euro, choć jest "superpotęgą, jeśli chodzi o pomoc humanitarną i rozwojową".
"Komisja Europejska przedstawiła plany dorzucenia do tego kolejnych sum, ale to nadal będą sumy rzędu dwustu - dwustu kilkudziesięciu milionów. Tymczasem na działania wojenne wydajemy dziesiątki miliardów. Te proporcje nie są właściwe, skoro wiemy, że nie da się ustabilizować Afganistanu czysto wojskowymi metodami" - powiedział potem dziennikarzom.
Dlatego, zdaniem Sikorskiego, europejskie kraje powinny dodatkowo wesprzeć Afganistan, angażując się tam militarnie, albo w działania cywilne. "Tam, gdzie z takich czy innych powodów nie jest możliwe wysłanie żołnierzy, to przynajmniej kraje powinny sprawiedliwie ponosić odpowiedzialność i ryzyko, przynajmniej (powinny) pomóc innym ich zastąpić" - powiedział. Polska - dodał minister - jest wśród krajów, które rozważają zwiększenie swojego 1600-osobowego kontyngentu.
Sikorski przekonywał też, że pieniądze na większe zaangażowanie cywilne w Afganistanie "są w budżecie UE". "Jeśli uznajemy, że Afganistan jest priorytetem - a moim zdaniem powinien być - to trzeba nań przeznaczyć środki kosztem innych" - apelował.
Od zeszłego roku trwa zwiększanie unijnej misji policyjnej w Afganistanie do ok. 400 osób. Misja szkolenia policjantów afgańskich Eupol, licząca początkowo 160 osób, została ustanowiona latem 2007 roku. W lutym br. UE zgłosiła gotowość dalszego wzrostu zaangażowania w operacje cywilne deklarując chęć "wspólnego podejścia" z administracją Baracka Obamy. O ile spełnione zostaną warunki bezpieczeństwa, prawdopodobne jest wysłanie misji obserwacyjnej na wybory prezydenckie 20 sierpnia, których organizację UE obiecała wesprzeć finansowo.
Sikorski przekonywał w dyskusji, że celem zaangażowania wspólnoty międzynarodowej (NATO, USA, UE) w Afganistanie jest "oddanie kraju Afgańczykom". "Musimy zostawić po sobie stabilną sytuację" - powiedział. Całkowicie zgodził się z nim specjalny wysłannik USA ds. Afganistanu i Pakistanu Richard Holbrooke. Dlatego podkreślił on konieczność wzmocnienia afgańskiej armii i policji.
Wypowiadając się w imieniu nowej administracji USA, zapowiedział dalsze zwiększenie sił afgańskiej policji, ponad zaplanowane 82 tys. funkcjonariuszy (z obecnych ok. 78 tys.).
"Wszyscy bez wyjątku: Afgańczycy, eksperci, rząd, amerykańscy wojskowi, mówili że to za mało - powiedział Holbrooke. - Więc razem z naszymi sojusznikami i przyjaciółmi w afgańskim rządzie spodziewamy się bardzo znaczącego wzrostu".
Pośrednio zdementował jednak informację dziennika "New York Times", że celem jest zwiększenie liczebności afgańskiej armii i policji łącznie do ok. 400 tys. osób. Na razie rząd w Kabulu wdraża plan zwiększenia armii z 70 do 134 tys. Holbrooke powiedział, że Biały Dom nie podjął jeszcze takich decyzji.
Sytuacja w Afganistanie, wraz z nasilającym się atakami talibskich bojówek, jest teraz najgorsza od czasu obalenia reżimu talibów w 2001 roku po zamachach z 11 września. Holbrooke podkreślił jednak, że problemu terroryzmu nie da się rozwiązać, pomijając sąsiedni Pakistan. Tłumaczył, że terroryści powiązani z zamachami z 11 września w USA, a także w Londynie, Madrycie czy Bombaju "są nie w Afganistanie, ale w Pakistanie". "Nie możemy ignorować Pakistanu. Jeśli Taliban (tam) wygra, talibowie wrócą do Afganistanu" - powiedział Holbrooke.
Michał Kot (PAP)
kot/ ap/