Premier Singapuru Lee Hsien Loong próbował w niedzielę uśmierzyć obawy współobywateli tego miasta-państwa o to, że wpuszcza się do niego zbyt wielu cudzoziemskich pracowników, co podważa jedność narodową.
Wzrost liczby obcokrajowców mieszkających w Singapurze to gorący temat przed wyborami powszechnymi, które rząd - jak pisze agencja Associated Press - musi rozpisać przed lutym 2012 roku. Wielu przybyszów pochodzi z Chin, Indii i innych państw azjatyckich.
"Będziemy kontrolować napływ ludzi, by mieć pewność, że nie jest zbyt szybki i zbyt duży" - powiedział premier Lee w przemówieniu wygłoszonym w niedzielę, w przeddzień święta narodowego, obchodzonego 9 sierpnia. "To jasne, że obywatele będą mieć pierwszeństwo" - dodał szef rządu.
Około 150 tysięcy zagranicznych pracowników przybywa co roku do Singapuru od roku 2007. Obecnie stanowią oni jedną trzecią wszystkich zatrudnionych, których jest 3 mln, i jedną czwartą całej 5-milionowej populacji. W roku 1990 napływowi cudzoziemcy stanowili 10 proc. ludności.
Lokalne media piszą o coraz częstszych skargach Singapurczyków na pogarszającą się obsługę klientów w restauracjach i sklepach, przepełnione środki transportu i przestępstwa dokonywane przez obcokrajowców. Chodzi też o słabą znajomość przez przybyszów języka angielskiego, który jest w Singapurze w powszechnym użyciu.
Zapowiadając kontrolę liczby nowych cudzoziemców, premier Singapuru podkreślił, że są oni niezbędni do utrzymania wzrostu gospodarczego. (PAP)
mmp/ ap/
6748541