Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śląskie: Rolnicy za ułatwieniem sprzedaży bezpośredniej ich produktów

0
Podziel się:

Śląskie środowiska rolnicze postulują zmiany w przepisach, które ułatwią
rolnikom bezpośrednią sprzedaż ich produktów. Chcą też korzystać z możliwości sprzedawania w ten
sposób przetworów, np. mlecznych czy mięsnych. Narzekają, że obecnie nie jest to dozwolone.

Śląskie środowiska rolnicze postulują zmiany w przepisach, które ułatwią rolnikom bezpośrednią sprzedaż ich produktów. Chcą też korzystać z możliwości sprzedawania w ten sposób przetworów, np. mlecznych czy mięsnych. Narzekają, że obecnie nie jest to dozwolone.

Prezes Śląskiej Izby Rolniczej Roman Włodarz powiedział podczas zorganizowanej w poniedziałek w Mikołowie (Śląskie) konferencji "Rolnictwo a rozwój niszowy", że dziś w formie sprzedaży bezpośredniej - a więc bez rejestrowania działalności gospodarczej oraz opodatkowania - rolnik może sprzedać tylko wytwory tzw. produkcji pierwotnej (roślinne i zwierzęce), a więc nieprzetworzone.

"W praktyce oznacza to np., że rolnik może bezpośrednio sprzedać nabywcy mleko, ale masło i ser już nie; sprzedając takie przetwory popełnia przestępstwo. W naszej ocenie próg określający to, co może być objęte sprzedażą bezpośrednią, jest ustawiony w złym miejscu i wymaga zmiany" - ocenił prezes.

Przywołał przykład Włoch, gdzie władze wręcz promują bezpośrednią sprzedaż np. robionych przez gospodarzy serów, która w Polsce w tej formule jest zabroniona. Środowisko rolnicze opowiada się za dopuszczeniem bezpośredniej sprzedaży niewielkich ilości domowych przetworów.

Prezes Izby nawiązał też do problemów śląskiej zielarki, która wprawdzie może bezpośrednio sprzedawać zebrane przez siebie zioła, ale gdy oferowała je na jarmarku w formie pokrojonej i opakowanej, o pieniądze upomniał się urząd skarbowy.

Podobnie rolnicy, którym prawo pozwala zabić np. świnię na własny użytek, nie mogą w formie sprzedaży bezpośredniej sprzedać zrobionych z jej mięsa domowych szynek czy kiełbas. Formalnie nie jest więc możliwe - co było na Śląsku popularne - by np. rodzina z miasta kupiła od rolnika świnię, z której fachowiec zrobi na jej potrzeby domowe przetwory.

"Rolnik może sprzedać świnię np. za 500 zł, ale sprzedając przetwory z niej zarobiłby dwa razy tyle, jest więc o co się bić" - przekonywał szef śląskiego samorządu rolniczego. Rolnicy chcieliby też, aby gospodarz, który sam nie ma takich warunków, mógł zlecić komuś np. ubój świni, by później sprzedać np. zrobione z niej domowe wędliny.

Podobnie w formule sprzedaży bezpośredniej nie można np. sprzedawać soków, kompotów czy dżemów. "W świetle przepisów produkty rolne można przed sprzedażą np. suszyć i kisić, ale już nie ciąć czy pakować" - wyjaśnił Włodarz, wskazując na potrzebę zmiany regulacji w tym zakresie.

Dodatkowo sprzedaż bezpośrednia objęta jest limitami ilościowymi. W połączeniu z szerokim spektrum zakazów, zniechęca to wielu rolników do legalizacji sprzedaży bezpośredniej. Środowiska rolnicze wskazują, że gospodarze gubią się w gąszczu przepisów; postulują, by zasady takiej sprzedaży zawierał tylko jeden akt prawny.

Bezpośrednio rolnicy mogą sprzedać np. zboże, owoce, warzywa, zioła czy grzyby, a także drób, zwierzęta łowne, produkty rybołówstwa, ślimaki, surowe mleko i śmietanę, jajka i produkty pszczele. Można je sprzedawać w gospodarstwach, na targowiskach oraz do sklepów czy restauracji.

Według Włodarza, największą zaletą sprzedaży bezpośredniej produktów rolnych jest przejęcie części marży, nakładanej przez pośredników i handlowców. Z danych wynika, że od wielu lat udział rolnika w cenie produktu finalnego systematycznie maleje; np. w cenie chleba udział producenta zboża to ok. 15 proc. Na pozostałą część ceny składają się m.in. koszty przetwórstwa, marketingu i handlu.

"Trzeba jednak pamiętać, że ani rolnictwo ekologiczne, ani rozwój rynków lokalnych i sprzedaży bezpośredniej nie rozwiążą problemów wszystkich rolników; może to dotyczyć jedynie części z nich" - wskazał szef Śląskiej Izby Rolniczej.

Przywołał badania przeprowadzone niedawno w Wielkiej Brytanii, które wykazały, że 10 funtów wydane bezpośrednio u rolnika procentuje w postaci 25 funtów wydanych następnie w danym regionie, podczas gdy te same 10 funtów wydane w supermarkecie daje dla regionu efekt jedynie 14 wydanych funtów.

W opinii Włodarza dopiero zmiana przepisów może faktycznie pobudzić sprzedaż bezpośrednią - nie tylko w gospodarstwach czy na targowiskach, ale także np. wysyłkowo i przez internet.(PAP)

mab/ mki/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)