Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śląskie: W Dzień Strażaka odznaczenia za akcję oraz misie dla dzieci

0
Podziel się:

Podczas obchodów w śląskiej straży pożarnej tegorocznego Dnia Strażaka
odznaczono uczestników akcji ratunkowej po katastrofie pod Szczekocinami. Strażakom przekazano też
maskotki dla dzieci poszkodowanych w wypadkach, uszyte przez nastolatki z ośrodka w Zawierciu.

Podczas obchodów w śląskiej straży pożarnej tegorocznego Dnia Strażaka odznaczono uczestników akcji ratunkowej po katastrofie pod Szczekocinami. Strażakom przekazano też maskotki dla dzieci poszkodowanych w wypadkach, uszyte przez nastolatki z ośrodka w Zawierciu.

Podczas uroczystości w wojewódzkiej komendzie straży w Katowicach jak co roku strażakom wręczono nominacje na wyższe stopnie oficerskie oraz odznaczenia państwowe i resortowe. Za szczególną odwagę i ofiarność prezydent RP przyznał dwojgu strażakom Krzyże Zasługi za Dzielność. Medalami za Ofiarność i Odwagę odznaczono też grupę 14 strażaków, którzy szczególnie wyróżnili się podczas akcji ratowniczej po katastrofie kolejowej we wsi Chałupki pod Szczekocinami (Śląskie).

W grupie tej znalazł się m.in. komendant zawierciańskich strażaków brygadier Marek Fiutak, który jako pierwszy dowódca akcji rozpoczął jej organizację. Zdecydował o zaangażowaniu nie tylko strażaków z woj. śląskiego, ale też najbliższych jednostek z woj. świętokrzyskiego i małopolskiego. Dzięki temu znacznie przyspieszono pomoc poszkodowanym.

Po odebraniu medalu bryg. Fiutak mówił, że to miłe, jeśli przedstawiciele państwa doceniają wysiłek ratowników. "Akcja była wielowątkowa, trudne było skoordynowanie wszystkich służb. Tam było kilkuset ratowników. Najtrudniejszym momentem było tych pierwszych 30-40 minut, po nich miałem już takie siły i środki, że nie było już problemu pomagać poszkodowanym" - powiedział dowódca.

Jak zaznaczył, obrazy z tamtej akcji stają mu przed oczami praktycznie każdego dnia. "Gdy słyszę dzwonki u mnie w komendzie wraca ta akcja, czasem też inne akcje. Co bardzo istotne: było tu szesnaście ofiar katastrofy, ale spośród ponad dwustu osób, które ewakuowaliśmy, żadna już nie zmarła w szpitalu" - podkreślił.

Inny z odznaczonych zawierciańskich strażaków starszy sekcyjny Piotr Dworak mówił, że takie wyróżnienie daje dumę i spełnienie. "A taka akcja pozostaje w myślach. Tego nie da się zapomnieć, każdy ma jakieś emocje. Choć staramy się działać podczas akcji jak najlepiej i nie myśleć o pewnych rzeczach, potem to wraca" - zaznaczył.

Choć jadąc do akcji pod Szczekocinami strażacy mieli pewne informacje, co się stało, nie wiedzieli do końca, co zastaną na miejscu. "Pierwsze wrażenia: noc, ciemno, chmara ludzi, która nie wie, gdzie iść, w którym kierunku. Żeby to na początku ogarnąć, trzeba się skoncentrować, co robić, od czego zacząć, jakie osoby na początku potrzebują pomocy. Trzeba się było nabiegać i namyśleć, żeby to wszystko po kolei skoordynować " - powiedział Dworak.

Były to już kolejne odznaczenia za akcję pod Szczekocinami - po akcji jej uczestnicy otrzymywali już nagrody i awanse, kilku ratowników dostało też Krzyże Zasługi za Dzielność.

Do katastrofy kolejowej pod Szczekocinami doszło 3 marca 2012 r. W wyniku czołowego zderzenia dwóch pociągów zginęło 16 osób, a ok. 100 odniosło obrażenia. Jako pierwsi z pomocą poszkodowanym pospieszyli mieszkańcy Chałupek. Chwilę później na miejscu katastrofy pojawiła się straż pożarna, karetki pogotowia i policja.

Podczas tegorocznego święta śląskich strażaków komendanci z regionu odebrali też od kilku nastolatek uszyte przez nie misie dla dzieci poszkodowanych w wypadkach. Dziewczyny z zakładu poprawczego i schroniska dla nieletnich w Zawierciu na co dzień m.in. uczestniczą w zajęciach krawieckich i współpracują z ochotniczą strażą pożarną w podzawierciańskim Marciszowie.

Nastolatki przez prawie trzy tygodnie uszyły ok. 200 misiów. Jak same mówiły, nie było to działanie z przymusu czy powinności, a z serca. "Na początku szło trochę ciężko, wycinanie, krojenie według wzoru i samo szycie, ale potem doszłyśmy do jakiejś wprawy - jeden miś w pół godziny" - relacjonowały dziewczyny.

Mimo, że maskotki dla poszkodowanych w wypadkach dzieci jeżdżą już w wielu pojazdach ratowniczych w całym kraju, bezpośrednim bodźcem dla dziewczyn do zaangażowania się w szycie misiów była jedna z opowieści zawierciańskich strażaków. Chodziło o wypadek, w którym choć same dzieci fizycznie nie ucierpiały, zginęli ich rodzice. Uczestniczący w tej akcji strażacy akurat nie mieli przy sobie nic, czym mogliby próbować odwrócić uwagę dzieci i łagodzić szok. (PAP)

mtb/ bno/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)