Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SLD: 29 października Rada Krajowa zdecyduje, co dalej z partią

0
Podziel się:

Na 29 października zaplanowane jest posiedzenie Rady Krajowej SLD, która
zdecyduje o przyszłości partii. Być może zwołana zostanie konwencja lub kongres nadzwyczajny
partii, które przyspieszyłyby wybór nowego szefa Sojuszu.

Na 29 października zaplanowane jest posiedzenie Rady Krajowej SLD, która zdecyduje o przyszłości partii. Być może zwołana zostanie konwencja lub kongres nadzwyczajny partii, które przyspieszyłyby wybór nowego szefa Sojuszu.

Póki co największe szanse na objęcie schedy po Grzegorzu Napieralskim ma Ryszard Kalisz.

W SLD pojawiają się też koncepcje przeprowadzenia prawyborów i zwołania kongresu lewicy polskiej, który dałby początek zupełnie nowej formacji lewicowej w Polsce. Dla Sojuszu sytuacja jest tym bardziej skomplikowana, że musi walczyć o pozycję po tej stronie sceny politycznej z Ruchem Palikota.

Zmiany w SLD są konieczne po klęsce wyborczej, w której partia otrzymała 8,24 proc. głosów (Ruch Palikota 10,1 proc.). To najgorszy wynik lewicy od 1989 r. Napieralski w powyborczy poniedziałek zapowiedział przyspieszenie zwołania kongresu partii; sam nie chce ubiegać się o ponowny wybór. Kongres, który zgodnie ze statutem powinien odbyć się w czerwcu 2012 r., teraz miałby zostać zwołany najpóźniej na styczeń.

W Sojuszu pojawiają się jednak głosy rozczarowania, że Napieralski nie złożył jeszcze rezygnacji z pełnionej funkcji. W ubiegłym tygodniu w specjalnej uchwale wezwała go do tego Rada Warszawska Sojuszu. Bliski współpracownik Napieralskiego, rzecznik partii Tomasz Kalita, zapewnił w poniedziałek PAP, że kongres odbędzie najszybciej, jak to będzie możliwe. "Kongres będzie okazją do pogłębionej dyskusji, refleksji i może da silny mandat nowemu kierownictwu partii" - podkreślił Kalita.

Część działaczy z Mazowsza chce z kolei, by Rada Krajowa zwołała nadzwyczajny kongres partii, który wybrałby jedynie nowego przewodniczącego i sekretarza generalnego. Gdyby kongres obradował w normalnym trybie, cała procedura wyłonienia władz trwałaby wiele tygodni, ponieważ zgodnie ze statutem Sojuszu obejmuje ona też wybór władz w kołach, strukturach powiatowych i wojewódzkich.

"Powinniśmy działać szybko, tak by nowy przewodniczący i sekretarz generalny przystąpili do odbudowy partii" - powiedział PAP mazowiecki polityk SLD.

W SLD pojawiła się też pomysł, by Rada Krajowa zwołała konwencję, podczas której albo Napieralski sam złożyłby rezygnację, albo głosowane byłoby wotum zaufania dla członków władz krajowych Sojuszu.

"Wtedy wyłonimy przewodniczącego, wiceprzewodniczącego i sekretarza. Te trzy osoby przedstawią program naprawczy - jakie cele polityczne sobie stawiamy - i normalnym trybem zjazdowym kampanii sprawozdawczo-wyborczej w 2012 roku będą dokonywane zjazdy wyborcze. Jeśli przewodniczący sprawdzi się w tym trudnym okresie, w sposób naturalny będzie pretendowała do funkcji szefa na cztery następne lata" - mówi PAP lider opolskiego SLD Tomasz Garbowski.

Z obydwiema koncepcjami nie zgadza się wiceszefowa partii Katarzyna Piekarska. "Co nagle, to po diable. Ja uważam, że powinniśmy sobie bardzo dokładnie przemyśleć przyczynę porażki, bo nie jest to tylko prosty problem wizerunkowy. Myślę, że trzeba również przeanalizować kwestię związaną z pojawieniem się bardzo poważnej konkurencji po lewej stronie sceny politycznej w postaci Ruchu Palikota" - podkreśliła Piekarska.

Jej zdaniem jeśli zmiany mają być poważne w SLD, powinny objąć również zmiany władz niższych szczebli. "W takiej formule, jak obecnie, partia nie może dalej funkcjonować" - zaznaczyła wiceszefowa Sojuszu.

Piekarska jest również zdania, że należy rozpocząć przygotowania do kongresu lewicy polskiej. "Jest to koncepcja, która kiedyś wyszła ze środowisk związanych z Aleksandrem Kwaśniewskim, m.in. Danuty Waniek, ale ja ją popieram. Chodzi o to, by spróbować zjednoczyć środowiska, które funkcjonują na scenie politycznej, ale zjednoczyć je przede wszystkim wokół idei i programu" - wyjaśniła.

W zeszłym tygodniu należący do Sojuszu szef Stowarzyszenia Ordynacka Włodzimierz Czarzasty zaproponował, by w SLD odbyły się prawybory, które wybiorą nowego szefa partii. Pomysł ten poparł w poniedziałek na swym blogu europoseł, b. szef SLD Wojciech Olejniczak. Według niego głosowanie takie powinno być "otwarte nie tylko dla członków Sojuszu, ale również dla wszystkich sympatyków SLD czy szerzej - dla wszystkich sympatyków lewicy w Polsce".

"Taki model z powodzeniem zadziałał we Francji - o tym, kto będzie kandydatem Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich, zdecydowało 1,5 miliona Francuzów. Każdy, komu bliskie jest lewicowe widzenie świata, mógł podpisać deklarację stwierdzającą ten stan rzeczy i zagłosować w prawyborach" - napisał Olejniczak.

Koncepcję prawyborów poparła też w rozmowie z PAP typowana na wicemarszałka Sejmu Krystyna Łybacka. "To, co m.in. było mankamentem ostatnich lat, to rozdźwięk pomiędzy centralą a oczekiwaniami zwykłych członków partii. Powinniśmy każdego zapytać, kogo sobie wyobraża jako szefa i wyłonić go w wyniku prawyborów" - uważa.

"Całkowitą bzdurą" pomysł prawyborów nazwał szef podlaskiego SLD Krzysztof Zaręba, który dobrze ocenia pracę Napieralskiego jako lidera. W jego opinii Napieralski "bardzo wiele" zrobił dla SLD. "Jeżeli koledzy w organizacjach wojewódzkich, powiatowych, gminnych uważali, że jego wynik z wyborów prezydenckich jest w stanie przenieść się na wybory parlamentarne, to oni ponieśli klęskę ze względu na swoje niedoszacowanie pewnych rzeczy" - uważa Zaręba.

W związku z klęską wyborczą zmiany w Sojuszu czekają nie tylko kierownictwo centralne partii, ale również władze regionalne SLD. Rezygnację z funkcji szefa Rady Dolnośląskiej SLD zapowiedział w sobotę Janusz Krasoń (na wrocławską listę Sojuszu głosowało 5,39 proc., co nie dało partii ani jednego mandatu; nie dostał się również sam Krasoń).

W podobnej sytuacji znalazł się wieloletni poseł Marek Wikiński, który nie zdobył mandatu w Radomiu i złożył rezygnację z funkcji wiceszefa mazowieckiego SLD. Piekarska, która szefuje tej strukturze nie zamierza jednak podawać się do dymisji.

Podobnie jak Piekarska myśli wielu innych szefów rad wojewódzkich, m.in. Dariusz Joński (Łódź). Jak mówił PAP, podobnie jak cztery lata temu tak i w tych wyborach do Sejmu dostało się trzech polityków SLD (przed 4 laty koalicja LiD miała 4 posłów z woj. łódzkiego). Zwrócił uwagę, że to jeden z nielicznych regionów, gdzie Sojusz nie zanotował straty.

Przypomniał, że w ciągu najbliższych trzech miesięcy dojdzie w Sojuszu do serii konwencji wyborczych od szczebla miejskiego przez wojewódzki po szczebel krajowy. Dlatego - jak dodał - nie ma potrzeby podejmować decyzji, które mogłyby spowodować, że nie będzie miał kto kierować partią. "A o tym, kto będzie na jej czele, także regionalnych struktur, zadecydują ich członkowie" - powiedział Joński.

Również Krzysztof Zaręba z Podlasia nie ma zamiaru podawać się do dymisji. Jak przyznał, czuje się odpowiedzialny za wynik partii w regionie, ale uważa, iż w Podlaskiem nie był on taki zły, biorąc pod uwagę ogólnokrajowy wynik Sojuszu (SLD ma w Podlaskiem jeden mandat poselski, w poprzedniej kadencji miał dwa).

"Jest pewien niedosyt, ale to nie znaczy, że mam się z tego powodu krzyżować" - powiedział Zaręba. Przypomniał, że przed wyborami rozważał odejście z funkcji, ale teraz nie wie, co zrobi. Dodał, że to zależy od decyzji struktur partii i oceny kampanii i wyniku. "Jestem daleki od jednej rzeczy, żeby zachowywać się jak szczur i jeśli jest źle, uciekamy z tonącego okrętu. Nie, tak nie zrobię" - dodał Zaręba.

"Żadnego powodu do rezygnacji" z kierowania partią nie widzi lider pomorskiego Sojuszu Jacek Kowalik, który starał się o reelekcję z trzeciego miejsca w okręgu gdyńsko-słupskim za Dorotą Gardias i Leszkiem Millerem.

Jego zdaniem poparcie poniżej oczekiwań osiągnął w ostatnich wyborach b. premier. "Ubolewam, że wynik Leszka Millera jest tak wymęczony. Zakładaliśmy, że jako lokomotywa wyborcza przysporzy nam 2-3 mandatów w Sejmie" - ocenił Kowalik.

Rezygnować nie chce też lider opolskiego SLD, który przyznaje, że partia jest w trudnej sytuacji, ale - jak mówi - taki moment powinien być dla polityka mobilizujący. "Nie jest sztuką rządzić organizacją wojewódzką z poparciem 20-30 proc., sztuką jest rządzenie przy 8 proc. poparcia" - podkreślił Grabowski.

Garbowski nie wyklucza, że gdyby w opolskim SLD pojawił się ktoś, kto "poświęci więcej czasu SLD", jest gotów poprzeć taką osobę. "Na dziś nie widzę takiego rozwiązania związanego z moją dymisją. To spowodowałoby jeszcze większe osłabienie i większe kłopoty, niż mamy dzisiaj" - ocenił szef opolskiego SLD.

Na swoich funkcjach pozostaną też póki co szef SLD na Pomorzu Zachodnim Dariusz Wieczorek oraz lider szczecińskiego SLD Dawid Krystek. Rzecznik Sojuszu zachodniopomorskiego Albin Majkowski mówi jednak, że nie wiadomo, czy będą ubiegać się o nie ponownie.

Rezygnacji nie składa szef SLD na Podkarpaciu Tomasz Kamiński. Jak mówił PAP, czeka na kalendarz wyborczy kongresu. "Myślę, że będę się ponownie ubiegał o przewodniczenie strukturom SLD na Podkarpaciu" - zapowiedział Kamiński.

Winnym porażki wyborczej Sojuszu nie czuje się także lider partii w Wielkopolsce Leszek Aleksandrzak. "Wynik SLD nie jest szokujący, jest to porażka. Natomiast czy powinienem się podawać do dymisji przy osiągniętym w Wielkopolsce blisko trzynastoprocentowym wyniku? Powiem szczerze, że nie bardzo czuję się przegrany. Moim zdaniem dymisjonowanie dziś wszystkich i rozwalenie struktur to pewnego rodzaju ucieczka od odpowiedzialności" - powiedział PAP Aleksandrzak.

Szef Świętokrzyskiej SLD poseł Sławomir Kopyciński zapowiedział w rozmowie z PAP, że ze wszystkimi decyzjami wstrzyma się do posiedzenia Rady Krajowej Sojuszu.

W najbliższą środę zbiera się zarząd wojewódzki warmińsko-mazurskiego SLD. Lider regionalnego Sojuszu Władysław Mańkut (pierwsze miejsca na liście w Elblągu, nie zdobył mandatu) powiedział PAP, że dobrowolna rezygnacja z kierowania partią to dla niego "akt dezercji".

"Ja dezerterować nie zamierzam, a jak koledzy zdecydują, że trzeba się przegrupować, to nadal chcę wiedzą i zaangażowaniem służyć SLD" - powiedział Mańkut.

Osoba zbliżona do kierownictwa regionalnego partii powiedziała jednak PAP, że "ofiara Mańkuta niewiele da". "W regionalnym Sojuszu od dawna decyzję podejmował i podejmuje poseł Tadeusz Iwiński i do tego tak się ustawiał, że nie brał za to, co się działo, odpowiedzialności. To on jest odpowiedzialny m.in. za zamieszkanie z przydziałem miejsc na olsztyńskiej liście do Sejmu" - powiedział informator PAP.

W Olsztynie Iwiński był jedynką, ale drugą pozycję nieoczekiwanie otrzymał dyrektor teatru Janusz Kijowski (nie dostał nawet 1 tys. głosów, pokonały go osoby na dalszych miejscach). Rozmówca PAP podkreślił jednak, że Mańkut odpowiada za "zamieszanie z posłem Witoldem Gintowtem-Dziewałtowskim", który nie dostał jedynki do Sejmu, odszedł z partii i z poparciem PO zdobył mandat do Senatu.

Na najbliższy czwartek zaplanowane jest w Warszawie spotkanie sekretarzy wojewódzkich struktur Sojuszu, na którym omówiona ma zostać obecna sytuacja w partii, w tym również kwestia wyboru nowych władz ugrupowania.

Marta Rawicz (PAP)

mkr/ rop/ rof/ jaw/ epr/ jwo/ kyc/ rpo/ agn/ jsz/ par/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)