SLD nawołuje minister sportu Joannę Muchę do niezwłocznego złożenia rezygnacji w związku raportem NIK nt. organizacji koncertu Madonny na Stadionie Narodowym. Rzecznik Sojuszu Dariusz Joński ocenił, że raport Izby jest "jednoznaczny i miażdżący".
"Odpowiedzialność polityczna jest po stronie pani minister. (...) Liczymy, że jeszcze dzisiaj złoży rezygnację" - powiedział Joński na środowej konferencji w Sejmie, odnosząc się do raportu Najwyższej Izby Kontroli, zgodnie z którym Mucha wydała publiczne pieniądze na koncert Madonny niegospodarnie i niezgodnie z ich przeznaczeniem.
Kolegium NIK uznało, że z budżetowej rezerwy celowej przeznaczonej na zadania związane z turniejem Euro 2012 oraz na upowszechnianie siatkówki wśród dzieci i młodzieży można było finansować wyłącznie przedsięwzięcia związane z tymi dwoma celami i większość środków z tej rezerwy (zaplanowano je w wysokości 284,3 mln zł) wydano prawidłowo. Izba w wystąpieniu pokontrolnym zakwestionowała jednak legalność i gospodarność wydania 5,8 mln złotych, które przeznaczono na sponsorowanie ubiegłorocznego koncertu Madonny.
Rzecznik Sojuszu podkreślił, że raport NIK jest "jednoznaczny i miażdżący". Dodał, że minister sportu wydała publiczne pieniądze "bez zgody ministra finansów". "Mieliśmy zarobić na tym koncercie, a straciliśmy" - dodał.
Jego zdaniem Sojusz "od samego początku" uważał, że Mucha nie nadaje się na stanowisko ministra sportu. "Była osobą nieprzygotowana, niekompetentna, a dzisiaj jeszcze okazuje się, że nie zna się na finansowaniu resortu i finansowaniu sportu" - przekonywał.
Koncert Madonny 1 sierpnia 2012 r. był pierwszą niesportową imprezą zorganizowaną po mistrzostwach Europy w piłce nożnej na Stadionie Narodowym. Budził kontrowersje m.in. ze względu na termin - 68. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Obejrzało go 35 tys. widzów. Organizatorzy liczyli na większą frekwencję, a dodatkowo nie znalazł się żaden sponsor imprezy. Przed koncertem ówczesny prezes spółki NCS Rafał Kapler, wierząc w sukces przedsięwzięcia, zwrócił się do Ministerstwa Sportu o pożyczkę, licząc, że pieniądze zwrócą się z nawiązką. Tak się nie stało, a straty musiało pokryć ministerstwo. (PAP)
gł/ son/ jbr/