(dochodzi wypowiedź pełnomocnika rodziny Olewników i szerszy background)
7.10.Bydgoszcz/Płock (PAP) - Śledztwo w sprawie domniemanego pobicia prokuratora przez Włodzimierza Olewnika - ojca uprowadzonego i zamordowanego Krzysztofa - wszczęła we wtorek bydgoska prokuratura. Do zdarzenia doszło na początku września w Sopocie.
"W piątek wpłynęło do nas pisemne polecenie zajęcia się tą sprawą, a we wtorek zapadła formalna decyzja o wszczęciu śledztwa. Zbadamy czy doszło do znieważenia funkcjonariusza publicznego" - powiedział we wtorek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy Jan Bednarek.
Do incydentu z udziałem Włodzimierza Olewnika miało dojść we wrześniu, w kancelarii tajnej mieszczącego się w Sopocie biura Prokuratury Krajowej. Mężczyzna wraz ze swym pełnomocnikiem przeglądał tam akta śledztwa w sprawie porwania i zabójstwa jego syna.
Dotychczas nie ujawniono, na jakim tle miało dojść do szarpaniny i jak przebiegł incydent. Informacji w tej sprawie odmówił szef sopockiego biura Prokuratury Krajowej, Zbigniew Niemczyk. "Muszę odmówić, choćby dlatego, że w tej sprawie ja i inni prokuratorzy możemy zeznawać jako świadkowie" - powiedział PAP Niemczyk.
Podając te same powody, sprawy nie chciał szczegółowo komentować pełnomocnik rodziny Olewników, mecenas Ireneusz Wilk. "Jest mi niezwykle trudno komentować tę sprawę, gdyż byłem uczestnikiem tego zdarzenia i wkrótce mogę być świadkiem" - oświadczył w rozmowie z PAP.
Wyraził zarazem nadzieję, że postępowanie w sprawie zachowania Włodzimierza Olewnika "nie przysłoni, nie wyhamuje, nie opóźni i w warstwie informacyjnej nie będzie przeciwstawiane" śledztwu, dotyczącemu wyjaśnienia nieprawidłowości w działaniach organów ścigania w sprawie porwania i zamordowania Krzysztofa Olewnika.
"Rozumiemy zasadę legalizmu, rozumiemy, że jest tryb, który służy wyjaśnieniu tego zdarzenia, ale też trzeba mieć świadomość, że dokonuje się tu pewien wybór między nakazem prawa a postawą człowieka skrzywdzonego. Ważne jest, by pamiętać o kontekście zachowań, o języku relacji i spokoju, o zwyczajnym podejściu do człowieka" - dodał Wilk.
Za znieważenie funkcjonariusza publicznego grozi kara do trzech lat więzienia.
Do porwania Krzysztofa Olewnika doszło w październiku 2001 r. Wkrótce sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z jego rodziną.
W lipcu 2003 r. okup - 300 tys. euro - przekazano porywaczom, ale uprowadzony nie został uwolniony. Miesiąc po odebraniu przez przestępców pieniędzy Krzysztof Olewnik został zamordowany. Ciało ofiary, torturowanej przed śmiercią, znaleziono dopiero po pięciu latach od porwania i trzech od zabójstwa, w lesie w okolicach Różana nad Narwią.
31 marca płocki Sąd Okręgowy skazał 10 oskarżonych o uprowadzenie i zabójstwo Krzysztofa Olewnika na kary od 1 roku w zawieszeniu na 3 lata do dożywocia. Jednego z oskarżonych sąd uniewinnił. Na kary dożywocia skazano Sławomira Kościuka i Roberta Pazika. Wobec Pazika sąd zdecydował, iż będzie mógł on ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 30 latach. Wyrok nie jest prawomocny.
Dwóch sprawców porwania i zabójstwa Olewnika popełniło samobójstwo. W olsztyńskim areszcie w czerwcu ub. roku w celi powiesił się Wojciech F., któremu prokuratura miała postawić zarzut sprawstwa kierowniczego zbrodni, a po ogłoszeniu wyroku przez płocki sąd, na początku kwietnia, w podobny sposób w płockim zakładzie karnym popełnił samobójstwo Kościuk.
Od 2007 roku trwa śledztwo w sprawie nieprawidłowości w postępowaniu po porwaniu. Zarzuty usłyszało trzech policjantów, przed sądem dyscyplinarnym ma stanąć prowadzący śledztwo ws. Olewnika prokurator.
Na początku października w liście do prokuratora krajowego Marka Staszaka, Włodzimierz Olewnik, ojciec porwanego i zamordowanego Krzysztofa, wyraził obawę, że nie dojdzie do ostatecznego wyjaśnienia wszystkich okoliczności zbrodni.
"Intencją moją było i jest, aby materiały operacyjne po ich odtajnieniu, a nie tylko udostępnieniu, stały się integralną i dowodową częścią śledztwa w sprawie zaniedbań i błędów śledczych, a niewykluczone - udziału osób z organów ścigania. Ja po zapoznaniu się z tymi materiałami, stwierdzam z całą powagą, że mój syn mógł żyć, gdyby nie błędy i zaniedbania w śledztwie oraz celowe ukrywanie dowodów" - podkreślił w liście Olewnik. (PAP)
olz/ mb/ aks/ wkr/ gma/