Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Smoleńsk: Prezes Domu Polskiego: ta katastrofa weszła w nasze serca

0
Podziel się:

Katastrofa samolotu Tu-154M z 10 kwietnia ubiegłego roku weszła w serca
mieszkających w Smoleńsku Polaków - powiedziała PAP prezes stowarzyszenia Dom Polski w Smoleńsku
Rościsława Tymań.

Katastrofa samolotu Tu-154M z 10 kwietnia ubiegłego roku weszła w serca mieszkających w Smoleńsku Polaków - powiedziała PAP prezes stowarzyszenia Dom Polski w Smoleńsku Rościsława Tymań.

"Cały czas żyjemy z tą tragedią. Ona weszła w nasze serca i w nasze rodziny - mówi, nie mogąc powstrzymać łez, pani Tymań, która kieruje liczącym około 300 osób Domem Polskim. - Minęło tyle czasu, a to wciąż bardzo boli. Każdy przeżył tę katastrofę jako osobistą tragedię".

"W dzień katastrofy byliśmy wszyscy w Katyniu i czekaliśmy na prezydenta. Po mszy miało być jego spotkanie z przedstawicielami Polonii z całej Rosji. Dla nas to było bardzo ważne. Spotkaliśmy się z nim i jego żoną Marią już trzy lata wcześniej i było bardzo miło - opowiada. - Ja miałam powitać prezydenta, a dzieci szykowały się do występu w strojach ludowych".

Kiedy zebranym zaczęły dzwonić telefony i zaczęto przekazywać wiadomość o katastrofie, pierwszą reakcją było niedowierzanie. "To był szok. Najpierw pojawiły się myśli, że to nie może być prawda, że to pomyłka. Potem że nawet jeśli doszło do katastrofy, to nie mogli wszyscy zginąć" - mówi. Pewność uzyskała dopiero po powrocie do Smoleńska, gdy włączyła telewizję.

"Już o godz. 18 byliśmy na mszy w naszej kaplicy (w katolickiej parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Smoleńsku - PAP). Przyszło dużo Rosjan, którzy odebrali to prawie jako swoją tragedię" - opowiada pani Tymań.

"Dla nas to było odkrycie, że Rosjanie tak to przeżyli" - mówi podkreślając, że przez cały miesiąc po katastrofie składano w miejscu tragedii świeże kwiaty. "Tylu kwiatów nie widziałam w życiu. Zaczęliśmy sprzątać te zwiędnięte, ale za dzień-dwa znów była ich cała góra" - zaznaczyła.

Stawiano też znicze, chociaż - jak podkreśla - nie jest to element rosyjskiej tradycji. "Wieczorem lśniło mnóstwo świateł. To było bardzo wzruszające" - relacjonuje. Wieszano też wieńce na ogrodzeniu katolickiego kościoła w Smoleńsku. Jak podkreśla, Dom Polski od razu aktywnie włączył się w pomoc osobom przyjeżdżającym do Smoleńska w związku z katastrofą.

"Na początku nie było komu tłumaczyć. Zajęła się tym nasza nauczycielka polskiego Elżbieta Sokołowska. Potem zrobiliśmy dyżury w hotelu w centrum miasta dla wszystkich przyjeżdżających. Był tam kilkuosobowy sztab, m.in. psycholog, lekarz, ktoś z administracji obwodu smoleńskiego i ktoś z Domu Polskiego. Każdy chodził do pracy, ale raz w tygodniu braliśmy sobie wolne" - opowiada.

Członkowie Domu Polskiego prowadzili przyjeżdżających na miejsce katastrofy, a także czasem organizowali im pobyt. Jak dodaje pani Tymań, najczęściej z pomocy tej korzystali dziennikarze i przyjaciele ofiar.

Podkreśla, że dla Polonii w Smoleńsku była to tragedia tym boleśniejsza, iż jej przedstawiciele znali wiele ofiar katastrofy osobiście.

"Do tej pory leży u mnie na biurku list od Seweryna (autora Pomnika Ofiar Katynia w Chicago Wojciecha Seweryna - PAP), że niedługo się spotkamy" - mówi.

Ze Smoleńska Małgorzata Wyrzykowska (PAP)

mw/ ap/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)