Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN: 10 lat więzienia za głośną próbę zabójstwa anarchisty - ostateczne

0
Podziel się:

Ostateczny jest już wyrok 10 lat więzienia
dla Marka B. za próbę zabójstwa w 2006 r. działacza
anarchistycznego. Sąd Najwyższy oddalił w środę jako "oczywiście
bezzasadną" kasację obrony w tej głośnej sprawie.

Ostateczny jest już wyrok 10 lat więzienia dla Marka B. za próbę zabójstwa w 2006 r. działacza anarchistycznego. Sąd Najwyższy oddalił w środę jako "oczywiście bezzasadną" kasację obrony w tej głośnej sprawie.

W maju 2006 r. w Warszawie Marek B., po wcześniejszym użyciu gazu łzawiącego, wbił Maciejowi D. nóż w klatkę piersiową. Wykrzykiwał przy tym m.in. "ty lewacka k..., zabijemy cię". Ofiara w ciężkim stanie trafiła do szpitala. W ataku uczestniczył też drugi mężczyzna, nie udało się go zatrzymać.

Napaść poprzedził konflikt w klubie "Dwa koła", gdzie pobili się sympatycy i członkowie zespołu muzycznego, w którym grał Marek B. oraz osoby z grupy Macieja D. Podłożem zajścia były "skrajnie diametralne" poglądy obu grup. Maciej D. postrzegany był jako "członek grupy lewackiej i anarchistycznej", zaś Marek B. jako "podzielający przekonania prawicowe i antykomunistyczne". Nikt nie złożył wtedy zawiadomienia o przestępstwie.

W procesie prokuratura żądała dla B. 12 lat więzienia. Obrona wnosiła o zmianę kwalifikacji czynu z usiłowania zabójstwa na spowodowanie uszczerbku na zdrowiu.

W 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał Marka B. za winnego usiłowania zabójstwa D. i skazał go na 10 lat więzienia. Wyrok utrzymał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.

SO uznał, że Marek B. zaplanował napaść na D., bo ustalił miejsce jego pracy i codzienną drogę do domu. Sąd wskazał, że oskarżony pisał w internecie, że zamierza wyrządzić krzywdę Maciejowi D., formułując zdania typu "jak ubijemy pedała, urośniemy do rangi bogów".

SO nie dał wiary słowom oskarżonego, że nie planował śmierci D. i chciał jedynie zadać mu cios w udo lub pośladek - jako zemstę za zajście w klubie, a tylko przypadkowo ugodził w klatkę piersiową. Sąd uznał opinię biegłego, że gdyby B. celował we wskazane przez siebie miejsca, ślady po ciosie wyglądałby inaczej. Zdaniem SO B. w chwili czynu był świadomy tego, co robi - obrona podkreślała, że B. brał leki silnie wpływające na psychikę.

Obrona złożyła kasację do SN, wnosząc o zwrot sprawy do I instancji i uznając za niepełną opinię lekarską wobec B. O oddalenie kasacji jako "oczywiście bezzasadnej" wnosili prokurator i pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego.

Trzyosobowy skład SN uznał, że kasacja jest oczywiście bezzasadna, bo orzeczenia sądów w tej sprawie były "trafne i słuszne". Przewodniczący składu, a zarazem prezes Izby Karnej SN Lech Paprzycki mówił w ustnym uzasadnieniu decyzji SN, że opinia psychiatryczna była pełna i jasna; nie było też sprzeczności w opiniach biegłych od medycyny sądowej.

Po ataku na Macieja D. w mediach stało się głośno o stronie internetowej Redwatch organizacji "Blood&Honour" (Krew i Honor), na której publikowano faszystowskie treści oraz adresy i wizerunki osób określanych jako "wrogowie rasy" - działaczy organizacji lewicowych, antyfaszystowskich i feministycznych. Maciej D. był w tym "wykazie".

Obrońcy B. przekonywali, że ich klienta błędnie powiązano z organizacją "Krew i Honor". "Sugerowanie, że powodem zajścia były przyczyny ideologiczne czy poglądy faszystowskie Marka B. nie znajdują odzwierciedlenia w materiale dowodowym" - wskazywali. Pełnomocnik D. mec. Mikołaj Pietrzak mówił, że był związek ataku na D. z jego obecnością na liście "Blood&Honour". (PAP)

sta/ itm/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)