Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN bada kasację Agnes Trawny ws. odszkodowania

0
Podziel się:

Przez cały czwartek w Izbie Cywilnej Sądu
Najwyższego trwa niejawne posiedzenie, na którym - wśród
kilkunastu różnych skarg kasacyjnych - badana jest także kasacja
Agnes Trawny, która domaga się 2,5 mln zł odszkodowania za
pozostawioną na Mazurach nieruchomość.

Przez cały czwartek w Izbie Cywilnej Sądu Najwyższego trwa niejawne posiedzenie, na którym - wśród kilkunastu różnych skarg kasacyjnych - badana jest także kasacja Agnes Trawny, która domaga się 2,5 mln zł odszkodowania za pozostawioną na Mazurach nieruchomość.

Teresa Pyźlak z Biura Prasowego SN powiedziała PAP w czwartek po godz. 16., że posiedzenie sądu - mającego do rozpatrzenia wiele zawiłych spraw - odbywa się bez udziału stron, przedłuża się i może zostać zakończone późnym wieczorem. Informacje o rozstrzygnięciu będą podawane w piątek.

69-letnia Trawny, mieszkająca na Mazurach do połowy lat 70., jest obywatelką Niemiec. Domaga się odszkodowań za pozostawioną na Mazurach nieruchomość. Od Skarbu Państwa dochodzi 1,5 mln zł, a od gminy Jedwabno - 1 mln zł. Niższe instancje oddaliły jej roszczenia. Sąd Okręgowy w Olsztynie uznał, że uległo ono przedawnieniu, co podtrzymał Sąd Apelacyjny w Białymstoku.

Trawny chce odszkodowania za pozostałe grunty, przejęte od Skarbu Państwa przez gminę, która podzieliła je na 32 działki i sprzedała nabywcom. Kobieta nie mogła odzyskać tych działek, bowiem są one chronione rękojmią ksiąg wieczystych.

W 2005 r. Trawny wygrała w Sądzie Najwyższym swą poprzednią sprawę o zwrot nieruchomości w Nartach. Sądy niższych instancji wydawały dla niej niekorzystne wyroki.

Agnes Trawny otrzymała w 1970 roku jako ojcowiznę działki w Nartach i Witkówku o łącznej powierzchni 59 ha. Gdy w 1977 r. wyjechała na stałe do Niemiec, ówczesny naczelnik gminy Jedwabno wydał decyzję o przejęciu tej nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa - osiedliły się w nich dwie rodziny.

Na mocy wyroku Sądu Najwyższego z 2005 r. Trawny odzyskała część nieruchomości, czyli gospodarstwo rolne w Nartach, co dla mieszkających tam dziś rodzin Moskalików i Głowackich oznacza konieczność wyprowadzenia się - mija bowiem trzyletni okres wynikający z ustawy o ochronie praw lokatorów.

Sprawa poniemieckiej własności na terenach tzw. ziem odzyskanych miała swój wymiar polityczny. W lipcu 2007 r. ówczesny premier Jarosław Kaczyński goszcząc w Nartach mówił, że musimy przeciwstawić się destabilizacji polskiej własności na ziemiach północnych i zachodnich. "Musi być zupełnie jasne, że obowiązkiem sądów (...) jest działanie zgodnie z polską racją stanu, z polskim interesem narodowym. Wydaje mi się to oczywiste i chciałem wystosować apel do wszystkich sędziów, szczególnie do Sądu Najwyższego, by się tego rodzaju względami kierowali" - dodawał.

"Wynik sporu sądowego nie może zależeć od narodowości lub obywatelstwa stron procesu" - odpowiedział na to oświadczeniem I prezes SN Lech Gardocki. "Sędziowie, w tym sędziowie Sądu Najwyższego, nie kwestionują prawa obywateli i organów państwowych do krytyki orzeczeń sądowych. Nie może ona jednak polegać na wzywaniu do kierowania się przy orzekaniu, zamiast obowiązujących prawem - racją stanu i interesem narodowym. Taki apel jest bowiem nawoływaniem do łamania prawa" - napisał.

Już pewien czas temu Gardocki na łamach "Rzeczpospolitej" opisywał sprawę Trawny, która odzyskała gospodarstwo w Nartach, co zatwierdził SN. Przed II wojną światową ziemia ta była własnością ojca Agnes Trawny. Należał on do ludności Prus Wschodnich, uważającej się za Polaków i opierających się germanizacji. Po wojnie, gdy ziemie te stały się częścią Polski, na tych ludzi mówiono autochtoni, a potocznie - Mazurzy.

Gardocki podkreślał, że po wojnie ci, którzy czuli się Polakami, uzyskiwali stwierdzenie narodowości polskiej, nabywali obywatelstwo polskie i w rezultacie zachowywali własność nieruchomości należących do nich przed 1945 r. Tak właśnie było z ojcem pani Trawny, który mieszkał w Polsce do śmierci w 1954 r., a nieruchomość odziedziczyła po nim żona i dzieci.

Gardocki przypominał, że gdy pojawiła się możliwość wyjazdu do RFN w ramach tzw. łączenia rodzin, wielu Mazurów wyjechało, rezygnując z polskiego obywatelstwa. Wyjeżdżając, tracili oni własność nieruchomości, uprzednio zachowaną wskutek uzyskania polskiego obywatelstwa - ale dotyczyło to jednak tylko tych, którzy spełniali łącznie trzy warunki: byli właścicielami nieruchomości 1 stycznia 1945 r.; uzyskali stwierdzenie narodowości polskiej i obywatelstwo polskie oraz utracili następnie to obywatelstwo w związku z wyjazdem z Polski.

"Gdyby więc z Polski wyjechał pan Trawny - utraciłby sporną nieruchomość na rzecz Skarbu Państwa. Wspomniany przepis nie dotyczył jednak następców prawnych, tj. osób, które nie były właścicielami nieruchomości w styczniu 1945, lecz nabyły ją później (w przypadku pani Trawny przez dziedziczenie)" - pisał Gardocki. Konkludował, że A. Trawny nie straciła zatem, w świetle ustawy, prawa własności i wobec tego niezależnie od aktualnego obywatelstwa, zgodnie z prawem nieruchomość odzyskała.

I prezes SN podkreślał, że jeśli ktoś poniósł szkodę z winy polskich władz, pochopnie uznających taką nieruchomość za stanowiącą własność państwową - to państwo polskie powinno ją naprawić. "Natomiast współczucie dla ludzi, wprowadzonych przez władze w błąd, nie upoważnia jednak nikogo do nakłaniania sądów, by łamały prawo" - dodawał Gardocki. (PAP)

wkt/ itm/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)