Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

SN: sanitariusze z Iraku ostatecznie uniewinnieni

0
Podziel się:

Trzej byli wojskowi sanitariusze, oskarżeni o niewykonanie rozkazu
udzielenia pomocy rannym w zamachu na konwój w Iraku w 2007 r., są już ostatecznie uniewinnieni. W
czwartek Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury wojskowej w tej sprawie.

Trzej byli wojskowi sanitariusze, oskarżeni o niewykonanie rozkazu udzielenia pomocy rannym w zamachu na konwój w Iraku w 2007 r., są już ostatecznie uniewinnieni. W czwartek Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury wojskowej w tej sprawie.

"Każdy z zarzutów kasacji był oczywiście bezzasadny, sąd II instancji prawidłowo skontrolował orzeczenie zapadłe przed wojskowym sądem garnizonowym" - mówił sędzia SN Jan Rychlicki. Dodał, że całe zdarzenie, którego dotyczyła sprawa, miało tragiczny wymiar również dla sanitariuszy. "Prokurator postawił im zarzuty tego, co jest najgorsze dla żołnierza, czyli niewykonania rozkazu" - zaznaczył.

W sprawie chodziło o wydarzenia z lutego 2007 r., gdy polski konwój na autostradzie Tampa w Iraku wpadł na minę-pułapkę, w wyniku czego zginął polski żołnierz. W konwoju składającym się z kilkunastu samochodów zwykle jest także pojazd medyczny - tak było i tym razem. Według prokuratury oskarżeni trzej sanitariusze podczas tego ataku - mimo rozkazu - nie wyszli z sanitarki, aby udzielić pomocy pięciu rannym kolegom i zabrać ciało zabitego. Prokuratura żądała za to dla oskarżonych kar więzienia w zawieszeniu.

Trzej oskarżeni: Kamil O., Marcin K. i Radosław G. w grudniu 2010 r. - po trwającym trzy lata procesie - zostali uniewinnieni przez Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie. Wyrok ten podtrzymał w listopadzie zeszłego roku warszawski Wojskowy Sąd Okręgowy.

W ocenie prokuratury sądy w sposób zbyt dowolny oceniły dowody i dały wiarę wyjaśnieniom oskarżonych, nie biorąc pod uwagę części zeznań świadków - innych żołnierzy z konwoju. Broniący sanitariuszy mec. Michał Zuchmantowicz wskazywał natomiast, że zdarzenie rozgrywało się w warunkach bojowych i osoby w karetce mogły nie słyszeć tego, co słyszeli żołnierze na zewnątrz pojazdów.

SN uznał, że kasacja prokuratury zawierała polemikę z ustaleniami dotyczącymi przebiegu zdarzenia - zaś sądy ustaliły wcześniej ten przebieg w sposób dokładny i wolny od błędów.

Sąd garnizonowy wskazywał w 2010 r., że są wątpliwości, czy rozkaz w ogóle dotarł do sanitariuszy. Jak przypomniano, karetka podjechała do rannych dopiero pewien czas po tym, jak do sanitariuszy przyszedł dowódca konwoju i w nieregulaminowych, ale dosadnych żołnierskich słowach - mówiąc "Wyp... z karetki" - nakazał udzielenie pomocy rannym. Z kolei żołnierz, który kazał cofnąć karetkę do rozbitego samochodu, nie był pewien, czy w tamtych warunkach - kurz, strzelanina - polecenie dotarło do sanitariuszy - zaznaczono wtedy w uzasadnieniu wyroku.

W uzasadnieniu sądu garnizonowego zwracano też uwagę, że oskarżeni "działali w warunkach sprzecznych rozkazów", bo czego innego wymagali od nich dowódcy konwoju, a czego innego uczono ich na szkoleniach przed misją. Ponadto silny stres bojowy spowodował u oskarżonych ograniczenie poczytalności. To, zdaniem sądu, spowodowało zwłokę w wykonaniu rozkazu. Zarazem sąd podkreślał, że rany pięciu poszkodowanych okazały się powierzchowne i nie można zarzucać sanitariuszom, że kogokolwiek z żołnierzy narazili na utratę życia lub zdrowia. Polski żołnierz zginął na miejscu. (PAP)

mja/ bos/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)