Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sprawa dot. uszkodzenia kłódki stoczniowej bramy - umorzona

0
Podziel się:

Wydział grodzki Sądu Rejonowego w Gdańsku
umorzył w środę postępowanie przeciwko wiceprzewodniczącemu
komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Karolowi
Guzikiewiczowi, obwinionemu o uszkodzenie kłódki historycznej
bramy nr 2 zakładu.

Wydział grodzki Sądu Rejonowego w Gdańsku umorzył w środę postępowanie przeciwko wiceprzewodniczącemu komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Karolowi Guzikiewiczowi, obwinionemu o uszkodzenie kłódki historycznej bramy nr 2 zakładu.

O ukaranie Guzikiewicza za popełnienie tego wykroczenia wnioskowała komunalna spółka Gdański Zarząd Nieruchomości Komunalnych (GZNK), która jest zarządcą terenu, gdzie znajduje się m.in. stoczniowa brama.

Podczas środowej rozprawy w sądzie zastępca dyrektora GZNK Waldemar Rydlewski wycofał jednak na piśmie wniosek o ściganie wiceszefa stoczniowej "S". W związku z tym sąd umorzył postępowanie przeciwko związkowcowi.

"To miało być z naszej strony działanie prewencyjne i ostrzegawcze, brama ta ma przecież zabytkowy charakter" - wyjaśnił dziennikarzom Rydlewski.

Pod koniec stycznia tego roku sąd grodzki nałożył na Guzikiewicza naganę. Działacz "S" odwołał się od tego orzeczenia.

"To kpina. Sąd zajmuje się zdjęciem kłódki, wartej 10 zł. Ile pieniędzy wydanych zostało na ten proces? Dlaczego prezydent Gdańska (Paweł Adamowicz z PO - PAP) zajmuje się kłódką, zamiast przejmować się losem naszej stoczni? Kłódka ta zresztą była stoczniowa i następnego dnia została założona nowa" - tłumaczył Guzikiewicz.

Uważa on, że w tej sprawie doszło do fałszywego pomówienia i w związku z tym nie wyklucza, że wystąpi z pozwem cywilnym przeciwko gminie, domagając się przeprosin i 10 tys. zł na rzecz dzieci stoczniowców.

Guzikiewicz przeciął nożycami kłódkę na bramie nr 2 podczas manifestacji w obronie Stoczni Gdańsk, z udziałem polityków PiS, we wrześniu 2008 r. Uszkodził kłódkę, bo nie mógł znaleźć do niej klucza, a z terenu zakładu chciał wyprowadzić wózek akumulatorowy, na którym stanęło kilka uczestniczących w demonstracji osób, w tym m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Po rozprawie Guzikiewicz i ok. 200 stoczniowców przyjechało pod urząd miasta w Gdańsku, gdzie kilkudziesięciu z nich zablokowało na kilka minut jedno z głównych skrzyżowań w mieście. Stoczniowcy w maskach na twarzach spalili na środku skrzyżowania cztery opony, włączyli syreny i odpalili petardy. Policja nie interweniowała.

Guzikiewicz poinformował dziennikarzy i przechodniów, że "stoczniowcy przyszli pod urząd miasta, bo są przeciwko władzom Gdańska i dlatego, że Adamowicz jest najgorszym prezydentem w Polsce". "To miasto jest źle zarządzane" - krzyczał przed urzędem Guzikiewicz.

Adamowicza nie było w tym czasie w urzędzie. Jego rzecznik prasowy, Antoni Pawlak poinformował, że prezydent zaprasza stoczniowców na spotkanie w urzędzie w najbliższy poniedziałek.

Następnie stoczniowcy wsiedli do czterech autokarów i wyjechali do Warszawy. Kilka godzin wcześniej siedem autokarów z kilkuset stoczniowcami wyjechało z Gdańska na manifestację do stolicy. O 17 planują demonstrację przed Pałacem Kultury. (PAP)

rop/ bls/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)