Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Staniszkis: jestem silną kobietą

0
Podziel się:

W książce "Życie umysłowe i uczuciowe" socjolog Jadwiga Staniszkis opowiada
o swoim życiu - pracy naukowej, działalności opozycyjnej, ale też odsłania się jako kobieta -
opowiada o swoich romansach, trudnym związku z Iredyńskim. Książka właśnie trafia do księgarń.

W książce "Życie umysłowe i uczuciowe" socjolog Jadwiga Staniszkis opowiada o swoim życiu - pracy naukowej, działalności opozycyjnej, ale też odsłania się jako kobieta - opowiada o swoich romansach, trudnym związku z Iredyńskim. Książka właśnie trafia do księgarń.

Ze wspomnień jednej z najbardziej cenionych polskich socjologów wyłania się obraz silnej kobiety, którą wszelkie przeciwności życiowe raczej wzmacniały, niż załamywały. Staniszkis przedstawia też siebie jako całkowite przeciwieństwo stereotypu wrażliwej i emocjonalnej kobiety. Sama siebie określa jako "osobowość autystyczną".

"Przeczytałam mnóstwo książek na temat autyzmu - oczywiście na temat autyzmu ludzi inteligentnych - i widzę, że mój sposób poznawania świata jest taki, jak opisywany w tych książkach. Szukam struktur, które ograniczają różnorodność jednostek, bo nie potrafię zrozumieć emocjonalnych jednostkowych doświadczeń. Interesują mnie bardziej instytucje niż ludzie" - powiedziała Cezaremu Michalskiemu, który przeprowadził składające się na książkę rozmowy.

Jadwiga Staniszkis pochodzi z rodziny o korzeniach endeckich. Dziadek był posłem Stronnictwa Narodowego na Sejm, ojciec przed wojną był młodzieżowym endeckim działaczem, po wojnie spędził sześć lat w PRL-owskich więzieniach. Tradycje rodzinne wpłynęły na samookreślenie się Staniszkis, która "zgodnie ze swoją przekorną naturą" odcinała się jak mogła od endeckich sympatii. Okres wczesnego dzieciństwa w lachach 40. i 50., gdy rodzina mieszkała w Gdańsku a ojciec ukrywał się przed UB, Staniszkis wspomina jako okres ciągłego lęku. Po latach okazało się, że surowa niania, która zamykała ją w komórce i dręczyła zimnymi kąpielami była w czasie okupacji kapo w obozie w Stuthoffie.

Staniszkis wybrała do studiowania socjologię, ponieważ takiego wydziału nie było w Gdańsku, a ona za wszelką cenę chciała się usamodzielnić i wyjechać do Warszawy. Szybko okazała się jedną z najzdolniejszych studentek. W latach 60. zaangażowała się w działalność tzw. "komandosów" i wraz m.in. z Sewerynem Blumsztajnem, Teresą Bogucką, Janem Lityńskim, Adamem Michnikiem i Henrykiem Szlajferem współorganizowała intelektualne życie polityczne na Uniwersytecie Warszawskim w postaci odbywających się często w warunkach konspiracyjnych spotkań dyskusyjnych i seminariów. Po wydarzeniach marcowych Staniszkis trafiła na siedem miesięcy do więzienia, gdzie napisała pierwszy rozdział pracy doktorskiej. Stosując się do rad ojca, który przekazał jej swoje doświadczenia z więzienia, Staniszkis codziennie gimnastykowała się, nauczyła się grypsować, a także przeklinać. Do dziś dnia szczyci się tym, że w razie potrzeby, na przykład gdy ktoś ją zaczepia, potrafi odpowiedzieć wiązanką.

Staniszkis wspomina też pierwsze porywy serca, gdy tuż przed maturą została wysłana przez rodziców do Londynu i w drodze, na statku, zakochała się w dużo starszym od siebie marynarzu. Po tej znajomości została jej blizna na twarzy, pamiątka po wypadku na rowerze, gdy śpiesząc się na spotkanie z ukochanym została potrącona przez ciężarówkę. Z marynarzem spotkała się dopiero po powrocie do kraju: "Wpadłam na pomysł, że umaluję się jaskrawoczerwoną szminką, to on będzie patrzył na moje usta i nie zwróci uwagi na tę szpetną bliznę" - wspomina Staniszkis pierwszy raz, gdy użyła jaskrawoczerwonej szminki, która stała się potem jej znakiem firmowym.

Związek Staniszkis z Ireneuszem Iredyńskim obrósł legendami o brutalności pisarza, który miał problem z alkoholem. Staniszkis potwierdza w swoich wspomnieniach, że był to bardzo trudny związek. To w czasie, gdy mieszkali razem przywykła do pisania w kuchni, bo pokój zajęty był przez Irka i jego kompanów od kielicha. Iredyński był zazdrosny i gwałtowny, dochodziło do rękoczynów. Między kochankami toczyły się ciągłe gry psychologiczne. "Irek do mnie dzwonił co wieczór, podawał mi jakieś panie do telefonu, które do siebie zapraszał, po prostu dziwki, bo on się z nimi często nie mógł dogadać, nie znał żadnego języka, więc ja miałam z nimi negocjować... Strasznie się wtedy nawzajem dręczyliśmy" - wspomina okres, w którym Iredyński był na stypendium w Berlinie Zachodnim.

W książce Staniszkis pisze o swoim ostatnim małżeństwie z Michałem Korcem, Polakiem żydowskiego pochodzenia, który wychowywał się w Holandii. Opisuje ten związek jako pierwszy tak długi (15 lat) i bezpieczny. W związku z depresjami męża Staniszkis odkryła w sobie opiekuńczość, stała się mniej ostra, bardziej ugodowa. Jednak w ostatnim rozdziale książki, dopisanym tuż przed publikacją, Staniszkis potwierdza krążące od kilku miesięcy plotki o ich rozwodzie. "Podjęłam taką decyzję, aby pozostać wierna dziewczynie, którą kiedyś byłam" - deklaruje 67-letnia socjolog, która właśnie rozpoczyna nowy etap życia.

Książka "Życie umysłowe i uczuciowe" ukazała się nakładem nowego wydawnictwa Czerwone i Czarne. (PAP)

aszw/ abe/ dym/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)