Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Świadkowie na procesie oskarżonego o korupcję prok. Krzysztofa W.

0
Podziel się:

Świadkowie z prokuratury i policyjni eksperci kryminalistyki zeznawali we
wtorek w procesie oskarżonego o korupcję stołecznego prokuratora Krzysztofa W. Obrońcy oskarżonego
podważają wyniki ekspertyz banknotów, które ich klient miał przyjąć i wskazują na nietypowy sposób
postępowania policji w tej sprawie.

Świadkowie z prokuratury i policyjni eksperci kryminalistyki zeznawali we wtorek w procesie oskarżonego o korupcję stołecznego prokuratora Krzysztofa W. Obrońcy oskarżonego podważają wyniki ekspertyz banknotów, które ich klient miał przyjąć i wskazują na nietypowy sposób postępowania policji w tej sprawie.

Prok. Krzysztof W. został zatrzymany wiosną 2007 r. w wyniku "pułapki kryminalistycznej", gdy osoba podstawiona przez CBŚ miała mu wręczyć 300 tys. zł łapówki. Miał oferować załatwianie różnych spraw w prokuraturze i sądach, m.in. skrócenie aresztu. O zatrzymaniu szeroko informowały media, specjalną konferencję prasową zorganizowali ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i prokurator krajowy Janusz Kaczmarek.

Wręczone pieniądze były znaczone fluorescencyjnym proszkiem, którego drobiny policyjni technicy znaleźli na kancie dłoni i spodniach zatrzymanego. Zatrzymany nie został aresztowany, bo chronił go prokuratorski immunitet. Z uchyleniem go przez prokuratorski sąd dyscyplinarny wiąże się drugi zarzut postawiony prokuratorowi - miał on obiecywać łapówkę za utrzymanie tego immunitetu. Immunitet został mu uchylony i prokurator spędził kilka miesięcy w areszcie.

Krzysztof W. nie przyznaje się do zarzuconych mu czynów. Wskazuje, że pieniądze próbował wręczyć mu Konrad T., który dziś jest świadkiem koronnym w prowadzonym w Łodzi śledztwie przeciwko Lwu R., jego obrońcom, a także wielu adwokatom i lekarzom, podejrzanym o fałszowanie zaświadczeń nt. stanu zdrowia aresztowanych, by mogli oni unikać aresztu lub kar więzienia.

Oskarżony prokurator uznaje Konrada T. za osobę, która zemściła się na nim z powodu nieporozumień we wzajemnych rozliczeniach, niezwiązanych z pracą w prokuraturze.

Pochodzący z zamożnej krakowskiej rodziny prokurator Krzysztof W. kolekcjonuje dzieła sztuki, jest też fanem motoryzacji. Jak sam powiedział, dał Konradowi T. do sprzedaży dwa obrazy, ale nie mógł uzyskać za nie zapłaty; potem okazało się, że T. bez jego zgody wstawił dzieła do Desy. Rozliczeniem za obrazy miał być samochód, który T. użyczył prokuratorowi, jednak wciąż nie mogli się porozumieć.

Krzysztof W. utrzymuje, że Konrad T. wyznał mu kiedyś: "jak mi się noga podwinie, zostanę świadkiem koronnym i wszystkich pomówię o wszystko". "Myślałem, że to takie dywagacje, a - jak się okazało - to był realny plan" - dodał oskarżony prokurator.

We wtorek sąd przesłuchiwał świadków w sprawie - dwóch kolegów Krzysztofa W. z prokuratury, którzy potwierdzili jego hobby kolekcjonowania dzieł sztuki i motoryzacji oraz to, że W. użalał się im z powodu finansowych nieporozumień z Konradem T. "Poradziłem mu, by wziął prawnika i załatwił tę sprawę, jest przecież prokuratorem i wszystko musi mieć w porządku" - zeznał Radosław G., kolega oskarżonego z prokuratury.

Opowiadał, jak poznał Konrada T. "Poszliśmy odwiedzić naszego byłego kolegę z prokuratury, który został adwokatem. Tam był Konrad T. i przez dłuższy czas myślałem, że on też jest adwokatem, wspólnikiem z kancelarii" - zeznawał. Dopiero później T. powiedział mu, że jest brokerem ubezpieczeniowym, a jeszcze później okazało się, że ma on liczne konflikty z prawem, jest oskarżony w kilku sprawach. Odwiedzanym adwokatem był Andrzej W., dziś aresztowany w łódzkiej sprawie Lwa R.

Przed sądem zeznawały jeszcze dwie pracownice Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i policjant, który przygotowywał pakunek z pieniędzmi, a potem zabezpieczał ślady w domu prokuratora.

Według ekspertek z CLK, niezwykłością tej sprawy było to, że policjanci z CBŚ przywieźli im pieniądze do zbadania i cały czas siedzieli z nimi w laboratorium. "Tak się nigdy wcześniej nie zdarzało. Być może chodziło o to, że suma była duża" - mówiła jedna z nich. Jak się okazało, fluorescencyjnym proszkiem oznaczono tylko skrajne banknoty z paczki - te tkwiące wewnątrz nie były tak zabezpieczone. Problem w tym, że pakiety rozpieczętowano.

Technik kryminalistyczny Krzysztof K. przyznał, że ślady proszku pozostawione na dłoniach można z nich zetrzeć - tym tłumaczył fluorescencyjne ślady zabezpieczone przy kieszeni spodni prokuratora. Pytany przez obronę, policjant przyznał, że na wewnętrznych częściach dłoni prokuratora nie było śladu proszku. "On był wtedy podenerwowany, próbował opierać się rękoma o różne sprzęty. Zabroniłem mu tego" - powiedział.

Sam prokurator utrzymuje, że to Konrad T. w porozumieniu z CBŚ postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - zwrócić dług policyjnymi pieniędzmi i pogrążyć go w zemście za nieporozumienia.

Następna rozprawa - 14 stycznia. Ma na niej zeznawać Konrad T. Jego przesłuchanie ma być uzgodnione z Zarządem Ochrony Świadka Koronnego CBŚ. (PAP)

wkt/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)