Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Świadkowie w procesie lekarzy Białostockiego Centrum Onkologii

0
Podziel się:

Pracownicy Białostockiego Centrum Onkologii zeznawali w poniedziałek w
procesie trojga lekarzy tej placówki, oskarżonych o oszustwo przy wystawianiu recept na leki
refundowane. Miało to doprowadzić ówczesną Podlaską Kasę Chorych do ponad 18 tys. zł strat.

Pracownicy Białostockiego Centrum Onkologii zeznawali w poniedziałek w procesie trojga lekarzy tej placówki, oskarżonych o oszustwo przy wystawianiu recept na leki refundowane. Miało to doprowadzić ówczesną Podlaską Kasę Chorych do ponad 18 tys. zł strat.

Sprawa przed Sądem Rejonowym w Białymstoku dotyczy wystawienia kilkudziesięciu recept w latach 1998-1999. Chodziło przede wszystkim o wypisywanie recept na leki refundowane (w tym drogie leki onkologiczne) na inne osoby niż pacjenci, a także wykorzystywanie ulg przysługujących np. inwalidom wojennym.

Z wypowiedzi świadków wynikało, iż w latach, których dotyczą zarzuty, niczym niecodziennym nie było wypisywanie leków do odbioru w aptekach poza szpitalem, bo szpitalna apteka danymi lekarstwami nie dysponowała.

Zdarzało się też, że lekarze - na prośbę np. personelu - grzecznościowo wypisywali recepty komuś z rodziny czy znajomych tych osób. "Osobiście prosiłam o wypisanie recept moim rodzicom i często z tego korzystałam" - mówiła wieloletnia pielęgniarka jednego z oddziału Białostockiego Centrum Onkologii.

Mówiła też, że w latach 1998-2000 zdarzało się, że w szpitalnej aptece nie było leków potrzebnych pacjentom. Wówczas lekarz przepisywał lek, a ktoś z rodziny pacjenta leżącego w szpitalu, lub sanitariusz, receptę realizował.

W poniedziałek zeznawała m.in. dyrektor Białostockiego Centrum Onkologii Marzena Juczewska. Przypomniała, że gdy w 1999 roku powstał system kas chorych, początkowo była konieczność wypisywania recept na drogie leki używane we wspomaganiu leczenia nowotworów, żeby móc w ogóle leczyć pacjentów na oddziale. Leków takich nie miała bowiem szpitalna apteka.

Potwierdziła też praktykę przysług grzecznościowych lekarzy względem siebie i pacjentów, czyli wypisywanie recept na czyjąś prośbę.

Pytana przez sąd, czy możliwy jest wtórny rynek drogich leków onkologicznych, dr Juczewska zwróciła uwagę, że leczenie nowotworów jest bardzo skomplikowane, a leki silnie toksyczne. "Nie znam przypadku, by ktoś poza leczeniem onkologicznym odważył się je stosować" - mówiła przed sądem. Dodała jednak, że są dziedziny medycyny, gdzie niektóre z tych leków znajdują zastosowanie.

Jednocześnie bardzo dobrze wyrażała się o oskarżonych lekarzach. Bardzo ofiarni, o wysokim morale, nie wyobrażam sobie jakichkolwiek malwersacji przy wypisywaniu przez nich recept i wykluczam taką możliwość - mówiła Juczewska.

Sąd przerwał proces na miesiąc. W kwietniu zamierza przesłuchać kolejnych świadków, w tym dwóch dawnych pacjentów szpitala.

Proces w sprawie recept rozpoczął się w listopadzie 2010 roku. Śledztwo trwało od 2003 roku i było jednym z najdłużej prowadzonych przez białostocką prokuraturę okręgową.

Podejrzanych było początkowo siedemnaście osób - lekarzy oraz właścicieli i pracowników aptek. Śledztwo wobec większości z nich zostało jednak umorzone. Jak wyjaśniała wówczas prokuratura, na początku było wiele symptomów świadczących o dużej skali oszustwa. Biegły ocenił jednak, że mimo iż recepty nie trafiły do rąk pacjentów i często nie wiedzieli oni o wypisaniu recepty na ich nazwisko, to jednak byli tymi lekami leczeni.

Dlatego ostatecznie zarzuty postawiono trojgu lekarzom, specjalistom z wieloletnim doświadczeniem. Żaden z nich, zarówno w śledztwie, jak i przed sądem, nie przyznał się do zarzutów, bo prokuratura przyjęła, że działali z chęci zysku.

Oskarżeni tłumaczyli, że nikogo nie chcieli narazić na straty czy wyłudzić leki. Przypadki wypisania recept na inne osoby tłumaczyli m.in. nawałem pracy czy zmęczeniem. Mówili też o tym, że czasami chodziło o ułatwienie życia pacjentom, by nie musieli sami szukać leku. Przywoził go wówczas do szpitala aptekarz, który odbierał receptę.

Kilka lat temu z tego śledztwa wyłączono sprawę jednej lekarki. Została ona skazana przez sąd za oszustwa związane z 517 receptami na drogie leki onkologiczne, przez co ówczesna kasa chorych poniosła 466 tys. zł strat. (PAP)

rof/ bno/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)